Rozdział Dziewiętnasty: “Będę z tobą do końca, skarbie.”
~*~
Dwa
dni później Madeleine cały czas leżała w łóżku i nie mogła się nigdzie ruszać.
Zdawała sobie sprawę, że wygląda jak siedem nieszczęść i niestety nic nie mogła
z tym zrobić. Była pewna w stu procentach pewna, iż jej włosy są zupełnie
przetłuszczone i niemalże czuła swój zapach. Kiedy przychodził do niej Louis
chciała zapaść się pod ziemię. Nie mogła znieść świadomości, że ogląda ją w tak
beznadziejnym stanie. Takie uczucia wydawały się dziewczynie dziwne i były dla
niej zupełnie nie znane, więc nie wiedziała czy ma mu o nich powiedzieć. Ina po
prostu nie chciała, żeby ją wyśmiał, to wszystko. Ugh! Życie jest pojebane.
Usłyszała,
jak drzwi do jej pokoju otwierają się, a staną w niech nie kto inny, jak
Tomlinson. Zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu i mimowolnie uśmiechnęła się
widząc, co trzyma w dłoniach. Pokręciła głową na tyle, na ile mogła,
obserwując, jak podchodzi do krzesełka, na którym przesiaduje codziennie, od
kiedy ona leży w szpitalu. Ten w odpowiedzi tylko poszerzył uśmiech na swojej
twarzy i położył na szafce obok pluszowego miśka w kształcie motoru. Kiedy
zobaczył, jak chce coś powiedzieć skorzystał z okazji, podniósł się i mocno ją
pocałował. Czekał na ten moment od kiedy tylko wstał, więc teraz Madi może już
nawet się na niego wydrzeć.
- Miałaś coś mówić. – podrzucił brwiami,
podsuwając się do łóżka i chwytając jej dłoń w swoje. Cały czas patrząc na
twarz szatynki pocałował dziewczynę w każdy palec po kolei, a na sam koniec
przejechał ustami po wszystkich.
- Wariat. – mruknęła pod nosem, cały czas nie
mogąc zebrać swoich myśli. Zamknęła na chwilę oczy, odliczając w myślach do
dziesięciu, żeby się opanować i z powrotem popatrzyła na chłopaka. – Chce ci
się tutaj znów siedzieć? – podniosła jedną brew do góry.
- Z tobą? Zawsze. – przewróciła oczami. Bardzo
chciała wierzyć w jego słowa, ale coś jej na to nie pozwalało.
- I tak wiem, że Niall ci każe. – mruknęła,
odwracając wzrok. Jego tęczówki jakby ją parzyły. Usłyszała jego ciche
westchnienie i szelest, kiedy się podniósł. Poczuła dłonie na twarzy, a chwile
potem znajdowała się z nim twarzą w twarz. Poczuła przyjemne dreszcze wzdłuż
kręgosłupa.
- Niall jeszcze śpi. Tak samo, jak cała reszta.
– powiedział prosto w usta dziewiętnastolatki. Ona, jak w amoku, pokiwała
głową, że rozumie. Pokręcił z dezaprobatą głową, składając na jej ustach
delikatny pocałunek. – Jak stąd wyjdziesz będziemy musieli porozmawiać. –
powiedział i znów chciał zająć swoje miejsce.
Jednak
Madeleine mu na to nie pozwoliła. Chwyciła jego dłoń i pociągnęła z całej siły
w dół, dzięki czemu usiadł na białej pościeli. Zaśmiał się pod nosem i położył
obok niej, starając nie dotknąć, albo nie pociągnąć żadnej kroplówki. Nie
chciał sprawiać jej krzywdy, tylko sprawić żeby czuła się przy nim bezpieczna.
Pomógł Madi podnieść się delikatnie do góry tak, żeby oparła się o niego i
zaczął jedną dłonią gładzić ją po plecach.
- Wyglądam, jak siedem nieszczęść i do tego
śmierdzę, a ty dalej chcesz ze mną przebywać i mnie dotykać. – mruknęła pod
nosem, mocniej wtulając się w jego ramię i zamykając oczy.
- Przecież to nie z twojej winy, więc nie widzę
problemu. – powiedział, odchylając jej głowę do
tyłu i całując w czoło.
- Nie będziemy mieć kiedy poważnie porozmawiać,
bo zamkną mnie w pudle. – wyszeptała, nie otwierając oczu, tylko mocniej je
zaciskając. Usłyszała ciche westchnienie swojego
towarzysza, który cały czas mocno ją obejmował.
- Powiedziałem ci już, że nie pozwolę, żeby cię
tam wsadzili. – starł kciukiem pojedynczą łzę, która po woli spłynęła po jej
policzku. Nie mógł patrzeć na to, jak płacze, bo jemu samemu od razu się na to
zbierało.
Ich
chwilę przerwali lekarze, którzy kazali Louis ‘owi natychmiast opuścić łóżko
chorej. Nie pomogło nawet tłumaczenie, że Madeleine jest tak wygodniej.
Zrezygnowany chłopak podniósł się po woli, żeby niczego nie uszkodzić i od razu
usiadł na metalowym krzesełku. Nie wyszedł nawet, kiedy mężczyzna w białym
kitlu oznajmił badania. Oczywiście trzy razy pytał się dziewczyny, czy aby na
pewno na to pozwala. W końcu jednak zrezygnował i zgodził się na wszystko,
czego chcieli.
- Gips powinniśmy ściągnąć do czterech tygodni,
ponieważ noga nie była bardzo połamana i nie musieliśmy nastawiać jej
operacyjnie. – powiedział, wyciągając z ręki dziewczyny przedostatnią kroplówkę.
– To, co ci zostawiłem, to tylko witaminy na wzmocnienie organizmu. Za jakiś
tydzień będziesz mogła opuścić szpital. – uśmiechnął się delikatnie, skinął
głową i opuścił pomieszczenie.
Szatynka
usiadła na łóżku i uważnie przyjrzała się swojej nodze. Nigdy jeszcze nie miała
gipsu, oczywiście nie licząc dwóch razy, kiedy połamała ręce. Spuściła się po
woli na podłogę, stając na niej niepewnie. Czuła, że Lou przygląda jej się
uważnie, ale ona natychmiast musiała się umyć. Zlokalizowała kule, które
znajdowały się w kącie pomieszczenia. Westchnęła ciężko, załamując ręce. Ona w
tym stanie do końca życia tam nie zajdzie. Usłyszała śmiech, przez co od razu
zmiażdżyła chłopaka spojrzeniem. Ten w odpowiedzi tylko pokręcił głową,
podniósł się i szybko podszedł do Madi. Ostrzegł ją, żeby trzymała kroplówkę i
nie czekając na nic innego podniósł ją do góry, nie czekając aż cokolwiek
odpowie. Usłyszał jej ciche piśnięcie. W szybkim tempie przemieścił się z
pokoju do łazienki. Oczywiście lekarze upominali go na korytarzu, ale i tak nie
zwracał na nich uwagi. Odstawił ją dopiero, kiedy znaleźli się na miejscu.
- Ubrania. – powiedziała, opierając się dłońmi o
wannę.
Szatyn
natychmiast zrozumiał, o co chodzi i już po minucie wrócił z powrotem, a w rękach trzymał torbę z
rzeczami dziewczyny. Ta w podziękowaniu uśmiechnęła się szeroko. Odkręciła
kurki i przestawiła strumień wody na prysznic. Umyła się szybko i ubrała, po
czym wysuszyła włosy. Kiedy skończyła uśmiechnęła się w kierunku chłopaka. Był
tutaj przez cały czas. Przecież spała z nim, a swojego ciała również się nie
wstydziła. Popatrzyła na niego, uśmiechając się blado. Kiwnął głową w kierunku
kroplówki, którą zdążyła już z powrotem podpiąć, po czym wziął ją na ręce. Po
drodze minęli Niall ‘a i resztę chłopaków z zespołu, którzy siedzieli na plastikowych
krzesełkach.
- Chyba będę mieć więcej gości. – mruknęła pod
nosem, obserwując jak grupka chłopaków podnosi się z siedzeń. Louis pokręcił
głową, podchodząc do drzwi i blokując je swoim ciałem. Popatrzyła na niego,
podnosząc wysoko jedną brew.
- Umówisz się ze mną na randkę, kiedy tylko
wyjdziesz ze szpitala? – zapytał, uśmiechając się szeroko. Madeleine popatrzyła
na niego szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.
- Już ci mówiłam, że wsadzą mnie do pierdla. – obstawała
przy swoim. Zauważyła kątem oka, a raczej usłyszała walenie do drzwi, że jej
brat z całej siły chce dostać się do środka, jednak blokuje mu to ciało
szatyna.
- Z tego co wiem nie musisz siedzieć na dołku,
tylko możesz wykupić sobie przepustkę. – podniósł jedną brew do góry,
uśmiechając się zadziornie. Madi pokiwała z dezaprobatą głową.
- Możesz wybierać datę i miejsce. – zaśmiała się,
rozkładając się na łóżku i kładą ręce pod głową. Tomlinson odsunął się od
drzwi, a kilka sekund potem do pokoju wpadł rozwścieczony blondyn.
- Co wy tutaj robicie? – warknął, na zmianę
mierząc raz ją, a kolejny jego. Oboje popatrzyli na siebie szeroko
uśmiechnięci.
- Nic. – odpowiedzieli równocześnie, wybuchając
głośnym śmiechem.
Hahah, po prostu mnie rozwaliłaś dzisiaj!
OdpowiedzUsuńWymiatasz system!
"Nigdy jeszcze nie miała gipsu, oczywiście nie licząc dwóch razy, kiedy połamała ręce."
Po prostu padłam!
Rozdział świetny ;)
Czekam na next!]
PS: Louis nie martw się, nawet najgorsi przestępcy maja prawo do widzeń!
Dobra. A wiec tak.
OdpowiedzUsuńPo piersze: chyba chcesz dostac wpierdol? To jest cudowne!!!! Pierdolisz glupoty ze to jest zle!!!
Po drugie: ten blog jest fantastyczny!!!
Po trzecie: zajebista tematyka!!!! :))
Po czwarte: zastanawialas sie nad II czescia tego opowiadania???
Po piate i chyba ostatnie : nabijac komkii i lecimy z nexteem!! :DD
A niee, jest jeszcze po szoste: nie chce zebys kpnczyla tego bloga. On jest cudowny. Zadko kiedy takie sie trafiaja. Ale to dobrze. Bo nje sciagasz tematyk tylko jestes oryginalna. XD ;)
POZDRAWIAM!! ;*
@luvmynialler
Ej! Nie jest tak źle, rozdział jest świetny! :) xx @xxhemmings69
OdpowiedzUsuńJest ciekawy i nie ma błędów. Nie wiem o co ci chodzi. ;_; Piszesz tak niesamowicie fantastycznie, że...no naprawdę, trudno uwierzyć. I podziwiam cię, że tak szybko piszesz rozdziały. Ja piszę sama dla siebie i napisanie jednego rozdziału zajmuję mi z...3 miesiące? Coś koło tego. XD
OdpowiedzUsuńJa jakoś tak...Nie dopuszczam do siebie myśli, że to może się skończyć. Naprawdę rzadko się trafia tak zarąbisty blog z opowiadaniem... Ale jeśli zaczniesz nowe opowiadanie to będę je musiała KONIECZNIE przeczytać. Z ,,Nobody will tell me how to live" jestem trochę do tyłu,ale się nadrobi, bo też jest świetny. ;)
Rozdzial jak zawsze cudowny, nie lubie sie rozpisywac :x
OdpowiedzUsuńNieg uwierzyc ze niedlugo koniec :c
Ale czekam do nastepnej notki! :)
ciekawy rozdział ;) czysto i fajnie to pisałaś, podobają mi się akapity.
OdpowiedzUsuńz tymi złamanymi rękoma i gipsem, zabiłaś mnie xD ;D dobreeee ;D
oby tak dalej ! <3 rozpisałabym się bardziej, ale jestem po pierwszym tygodniu praktyk w kosmetycznym zakładzie : od pon. do wt jestem tam od 9 rano do 17 , a od środy do piątku od 12 do 20 ;/ plus : dochodzi do tego jeszcze skzoła dzisiaj ( sobota ) a od poniedziałku znowu to samo i tak jeszcze przez 3 tyg ;/
WENY ;*:*:*:
rozdział jak zawsze świetny ;)
OdpowiedzUsuńTo było słodkie! ^^ Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę chcesz to już skończyć? Proszę Cię nie rób tego, kocham to opowiadanie i chciałabym żeby nigdy się nie skończyło...
powiem krótko: nie poprzestawaj na tym, pisz dalej i czekam na next.
OdpowiedzUsuńTen rozdział nie był nudny ;) I już czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że jak zakończysz to opowiadanie to zaczniesz jakieś kolejne. Pozdrawiam i ślę cmokałki :*
OdpowiedzUsuńCudo! Czekam na nastepny w srode! <3
OdpowiedzUsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńFragment Twojego opka znalazł się w poradniku mojego autorstwa zatytułowanym "AŁtoreczkowy przepis na sukces, czyli jak RZyć?".
Poradnik znajdziesz tutaj:
http://forteca-red.blogspot.com/2014/04/atoreczkowy-przepis-na-sukces-czyli-jak.html
Pozdrawiam!
Mmmm...Majstersztyk! <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Madi nie pójdzie do pierdla. ;c
Świetny!!! Kocham to . ! Mam nadzieje ze bedziesz coraz wiecej i wiecej pisac bo to jest swietne ! ;> czekam na next z niecierpliwoscia <3
OdpowiedzUsuńK
OdpowiedzUsuńO
C
H
A
M!!!!
Uwielbiam to opowiadanie . Pisz dalej . Tylko o to prosze <3
Naprawde dobrze wyszedł Ci ten rozdział . Zawsze bardzo bardzo sie ciesze gdy widze nowy na twoim blogu. Masz talent . Nie zmarnuj go <3
OdpowiedzUsuńSuper super super .<3 epicki rozdział
OdpowiedzUsuńNudny ?! I malo sie dzieje?! Serio ?! Nie mysl tak. ! Nie w kazdym opowiadaniu moze byc jakas mega akcja no <3
OdpowiedzUsuńEhh... Pamietam jak bylo 5 tych rozdzialow.. Ale ten czas leci .. OMG:cc Weny !
OdpowiedzUsuńMmmm...Świetne.♥
OdpowiedzUsuń