Rozdział Osiemnasty: „Zaufaj.”
~*~
Do
szpitala dojechał w zastraszająco szybkim tempie. Zaparkował motor przed
głównym wejściem i prawie biegiem ruszył w kierunku oddziału, gdzie leży
Madeleine. Po drodze zdążył zdjąć kask, tym samym odsłaniając rozcięty łuk
brwiowy i zakrwawioną twarz. Usłyszał ciche westchnienia zupełnie obcych mu
dziewczyn. Uśmiechnął się pod nosem. Widocznie lubią poobijanych BadBoy ‘ów. Pokręciła
głową z dezaprobatą, ale jego rozbawienie szybko zniknęło, kiedy zobaczył
chodzącego w te i z powrotem Liam ‘a z telefonem w dłoni. Podszedł do niego,
odkładając kask na plastikowe krzesełko obok Zayn ‘a, trzymającego głowę między
kolanami.
- Co jest? – zapytał przerażony. Przyjaciel
nawet na niego nie popatrzył, tylko od razu jego wzrok powędrował w kierunku
sali operacyjnej. Nogi pod Louisem się ugięły. Oparł się o ścianę, zsuwając po
niej.
Właśnie
wtedy Payne na niego popatrzył Jego oczy powiększyły się do rozmiarów
pięciozłotówek. Zaczął dokładnie przyglądać się twarzy przyjaciela i z
niedowierzaniem kręcił głową. Wiedział, że jeśli mu na kimś zależy, to jest w
stanie zrobić dużo, ale nigdy nie pomyślałby, że dla jakieś dziewczyny aż tak
wiele. Kucnął przed nim, podnosząc jego głowę do góry za podbródek.
- Przeżył to? – zapytał Li, kręcąc głową
szatyna. Ten w odpowiedzi wzruszył jedynie ramionami. Co prawda, kiedy on sam
odchodził z tamtego miejsca to ten kretyn oddychał, ale przecież zostawił go z
przyjaciółmi Madeleine, więc nic nie wiadomo.
Jego
rozmyślenia przerwało głośne piszczenie z sali operacyjnej. Głowa Louisa
automatycznie powędrowała w tamtym kierunku, a oczy rozszerzyły do nienaturalnych
rozmiarów i zaszły łzami. W myślach odliczał czas, przez jaki hałas wypełniał
cały hol. Trzydzieści dwie sekundy. Dokładnie na tyle czasu przestało bić serce
Madeleine. Zamarł, nie poruszając się w ogóle, tylko cały czas spoglądał w
miejsce, gdzie znajduje się teraz Madi. On jej nie może stracić.
~*~
Poczuła,
jak ktoś trzyma ją za dłoń, jednak nie dane jej było nic widzieć. Zdziwiła się,
ponieważ nie przebywała już w czarnej nicości. Poznała to po rażącym w oczy
przez zamknięte powieki słońcu. Żyje? Zacisnęła mocno dłonie w pięści, całą
siłę wkładając w to, żeby otworzyć oczy. Kiedy szatynce się nie udało i tak nie
zrezygnowała. Zbyt wiele czekało na nią, żeby od tak po prostu się poddać bez
walki. Wzięła głęboki oddech, ponawiając próbę, która tym razem przyniosła
oczekiwany efekt. Popatrzyła w kierunku ciężaru, który w dalszym ciągu
przygniatał jej dłoń. Uśmiechnęła się do siebie delikatnie widząc jego.
- Ręka mi drętwieje, Louis. – wychrypiała,
krzywiąc się kiedy tylko usłyszała swój głos. Reakcja chłopaka była
natychmiastowa. Poderwał się na metalowym krzesełku i zaczął rozglądać po
pokoju zupełnie nie wiedząc, kto się do niego przed chwilą odezwał. – No już
się nie rozglądaj, tylko popatrz w dół. – powiedziała z tą samą chrypką, co
wcześniej, a uśmiech, który miała na ustach, powiększył się.
Nie
trzeba było mu powtarzać dwa razy. Niemalże natychmiast schylił się nad nią i
złożył namiętny pocałunek na wargach dziewczyny. Odwzajemniła go bez chwili
zastanowienia. Chciała się poruszyć, ale uniemożliwiały jej to kroplówki,
których miała podpiętą całą masę. Lou na chwilę przerwał pieszczotę i uważnie
przyjrzał się bladej, podrapanej twarzy Davies. Pokręcił z niedowierzaniem i
dezaprobatą głową, ale nie był w stanie powstrzymać uśmiechu szczęścia. Położył
delikatnie dłonie na jej policzkach, po raz kolejny wpijając się w usta
szatynki. Cały czas nie mógł uwierzyć w to, że ona naprawdę się obudziła. Tak
cholernie bał się przez to, że jego najmniejszy dotyk może sprawić, że obudzi
się i znów będzie tak, jak godzinę wcześniej.
- Jesteś nienormalna, nieodpowiedzialna, głupia,
pojebana i chora psychicznie. Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie przestraszyłaś.
– powiedział, kiedy tylko odsunął się od niej. W odpowiedzi tylko zaśmiała się
cicho, rozglądając z uwagą po całym pomieszczeniu.
- Która jest godzina, że jesteś tutaj tylko ty?
– zapytała, z powrotem spoglądając na jego twarz. Szatyn wyjął telefon, żeby
sprawdzić to o co pytała.
- Wpół do szóstej rano. – mruknął, podnosząc się
z siedzenia, na które opadł zaledwie kilka sekund temu. – Idę po lekarza, żeby
zbadał ci resztki mózgownicy. – wytłumaczył, czując na sobie pytający wzrok
dziewiętnastolatki. Ona natomiast prychnęła cicho pod nosem na ostatnią uwagę.
Nie
musiała długo czekać, a na sali pojawił się siwawy, podstarzały mężczyzna w
białym fartuchu. Skinęła mu lekko głową i bez słowa sprzeciwu dała zbadać.
Wyjął jej jeden wenflonu, zmierzył ciśnienie i załatwił całą resztę, która
musiał wiedzieć, po czym opuścił salę. Zagryzła dolną wargę widząc, jak do
drzwi zmierza nie kto inny, jak Niall. Zdziwiła się, że go tutaj widzi. Na jego
miejscu już dawno zostawiłaby kogoś takiego, jak ona sama. Blondyn po woli
podszedł do krzesełka i usiadł na nim, chowając twarz w dłonie. Nie odzywała
się – nie miała najmniejszego zamiaru. Nie chodziło już o to, żeby zrobić
upierdliwemu bratu na złość. Po prostu chciała poczekać na jakieś konkretne
pytanie z jego strony, ponieważ zupełnie nie wiedziała, co jak mogłaby
rozpocząć ich konwersację. W końcu jednak chłopak postanowił się odezwać.
- Martwiłem się, naprawdę. – powiedział,
chowając twarz w dłoniach. Zagryzła dolną wargę zupełni nie wiedząc, co mogłaby
teraz zrobić.
- Niall … - zawahała się. – Przepraszam. –
powiedziała w końcu. Poczuła, jak do jej oczu napływają łzy. Już nawet swoich
odruchów nie rozumie.
Blondyn
popatrzył na nią zdziwiony. Otworzył w niedowierzaniu usta i cały czas
obserwował swoją przyrodnią siostrę z szokiem wymalowanym na twarzy. Odczekał
chwilę, czy aby na pewno nie zacznie znów z niego kpić, że uwierzył w takie
brednie. Jednak, kiedy nic takiego się nie stało, podszedł do niej wolnym
krokiem i złożył delikatny pocałunek na czole dziewczyny. Musi teraz zrobić
wszystko, żeby ich relacje wyglądały tak, jak powinny. Zawsze chciał mieć
młodszą siostrzyczkę, którą mógłby bronić przed całym światem.
- Madeleine. Zgodzę się na twoje wyścigi i
wszystko to, co chcesz robić, ale musisz zacząć traktować mnie jak człowieka. –
powiedział, uśmiechając się delikatnie i ścierając słoną wodę z jej białych
policzków.
- Ale musisz mi dać trochę czasu, bo zmienienie
się nawet trochę nie będzie takie proste. – powiedziała, spuszczając wzrok. Nie
wiedziała dlaczego, ale wydawało jej się, że wzrok brata parzy ją w twarz. Tak,
jakby chciał zobaczyć czy mówi prawdę.
Ich
moment przerwały brawa, które dobiegały z wejścia do sali, w której się
znajdowali. Od razu odwrócili się w tamtym kierunku. Madeleine zacisnęła zęby,
rozpoznając mężczyznę w mundurze, który sprawił jej wątpliwą przyjemność i
postanowił ją odwiedzić. Mierzyła go nienawistnym spojrzeniem, kiedy z szerokim
uśmiechem na obleśnej twarzy zajął miejsce przy łóżku. Dobrze wiedziała, co go
tak bardzo cieszy. W końcu ją dorwał. To już jest jej koniec. Teraz skończy w pudle
na bardzo długo. Popatrzyła na Niall ‘a, a potem na drzwi, wysyłając mu niemą
prośbę, żeby opuścił pomieszczenie. Nie chciała, żeby był przy tej rozmowie.
Chłopak chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował, pokiwał głową i wyszedł do
reszty.
- Co Davies, w końcu wpadłaś. – powiedział
tryumfująco policjant. Ten sam, który od kilku lat chce jej udowodnić każdą
zbrodnię świata tego. Zmierzyła go wzrokiem, po czym przewróciła oczami.
- Jestem niewinna. – powiedziała, podnosząc brwi
wysoko. W odpowiedzi usłyszała głośny śmiech mężczyzny. Nic jednak nie
powiedziała, żeby nie pogorszyć swojej sytuacji.
- O tym zdecyduje sąd, do którego trafisz zaraz
po wyjściu z tego miejsca. – rozejrzał się dookoła, po czym wstał i skierował
się do drzwi. – Nawet kasa braciszka cię nie uratuje. – dodał na odchodne.
Szatynka
zamknęła oczy, odliczając do dziesięciu. Jej dłonie z całej siły zacisnęły się
na pościeli. Kiedy to nic nie pomogło zaczęła krzyczeć na cały oddział. Nie
przestała nawet wtedy, gdy do pokoju wpadło pięciu lekarzy. Zaczęli ją
uspokajać, ale to zupełnie nic nie dawało, a jeszcze bardziej pogarszało
sprawę. Dopiero Louis zdołał ją uciszyć. Nie zważając na protesty wszystkich
dookoła podszedł do dziewczyny i po prostu ją pocałował. W momencie, kiedy miał
pewność, że znów nie zacznie krzyczeć, odsunął się do dziewczyny.
- Co tutaj się stało? – zapytał zdziwiony Niall.
Lekarze, mrucząc pod nosem coś o policjantach, opuścili pomieszczenie, zostawiając
Madi z blondynem i Tomlinson ‘em.
- Za jakieś kilka tygodni będziesz mnie
odwiedzał w więzieniu. – mruknęła pod nosem, nie otwierając oczu.
- Że co? – zapytał głupio Lou. Nic z tego nie
rozumiał.
- Ten gościu, to policjant z Mullingar, który
usiłuje mnie udupić od dobrych kilku lat. Teraz w końcu jego marzenie się
spełni. – chociaż sama wypowiadała te słowa, to i tak jeszcze nie była w stanie
w nie uwierzyć.
- Nie pozwolimy im na to. –stwierdził twardo
Horan, patrząc prosto w oczy siostry. Dziewczyna w odpowiedzi zaśmiała się bez humoru.
- Niall, on się nie będzie pytał. Jestem pewna,
że Mark wystąpi w moim procesie jako świadek.
- Wtedy zginie.
- Nie Lou. Tak w ogóle co ci się stało w twarz?
- Nic, co mogłoby się zainteresować.
- Akurat.
- Słyszałem.
- Ja nadal tutaj jestem.
- I miałeś słyszeć.
- Naprawdę go zabiję z chłopakami, jeśli dalej
będzie się w to mieszał.
- No świetnie, nawet najlepsi przyjaciele są
przeciwko mnie.
- Są za tobą.
- Poczekajcie chwilę, pójdę po popcorn!
- Zamknij się! – krzyknęli równocześnie, patrząc
prosto na niego.
- Madeleine, nie pójdziesz do więzienia. –
zapewnił Lou i opuścił pomieszczenie, żeby już się z nią dalej nie kłócić.
Aaaa!!!! Świetny rozdział :DD Uwielbiam to. ;> Jak chyba zawsze: Nie moge sie doczekac nastepnego !:D Wenyy:*
OdpowiedzUsuńJej! Wreszcie się obudziła!! Cieszę się niezmiernie ^^ Rozdział wcale nie jest beznadziejny, mi się podoba :) Tylko ten jebany policjant wszystko zepsuł -.-'
OdpowiedzUsuńAle i tak kocham to opowiadanie, czekam na nexta :**
Madeleine żyje więc cię chce ;D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;)
Kiedy Louis mówił, że ona nie trafi do wiezienia od razu przypomniała mi się moja ukochana książka w której główna bohaterka była oskarżona o morderstwo królowej a jej tata, były chłopak, obecny chłopak i przyjaciele pomogli uciec jej z więzienia ;D
Myślę, że tu to bardziej kwestia dobrych prawników ale ciebie nie da się ogarnąć ;D
Czekam na next!
Jejku w koncu sie wybudzila <3
OdpowiedzUsuńScena z przebudzenia, i ostatnia scenaz pocornem...cud miod malina! ahhaa c: moze wytrzymam do weekendu :cc pozdrawiam! c:
Super super super <333
OdpowiedzUsuńOnfjdujwjuduwueduwjsus! Wooooow ejeueujejejejeje wooooow. jejkuuuuus. To jest zajebisteeeeee!!!!!! Omgg. Zazdroszcze talentu!!! Mowilam ci juz ze uwielbiam ta tematyke?!! Taak?! To mowiee jeszCze raz i powtarzac to bede to konca tego zwariowanego, cudownego, zajebistego i ogolnie takiego bsjxhsudusjnsznizifnx bloga!!!!! :DD to jest takie zajebiste ze musze godzine myslec co tu napisac i wgl otrzasnac sie po przeczytaniu.
OdpowiedzUsuńLou pocalowal Mad onshzhshhxush! To bylo takie cudownee!! Wkurwia mnje ten policjant. Niall i Mad w koncu sie porozumiewaja bez klotni. Hxhxjz!! ;)
Ogolnie to jak Lou sie o nia martwil. Omggg to jest cudownee!!! :))
Dobra nie bede juz tu pierdolila bo tylko tracisz czas przez moj denny komentarz. Nawet tego nie umiem dobrze zrobic! :)
@luvmyniallers
Rozdział jest genialny! :) xx @xxhemmings69
OdpowiedzUsuńOMB KOCHAM.JAK DOBRZE, ŻE MADI SIĘ WYBUDZILA UFF... AA LOUIS JAKI SLODKI <33 awwwww OBY WIĘCEJ TAKIEGO! ;)
OdpowiedzUsuńK.
o Boże cudoooo *.*
OdpowiedzUsuńJak to jest beznadziejne to jestem święty Turecki ;P Wspaniały i już się nie mogę doczekać kolejnego, a ten cały Mark to i ode mnie by oberwał frajer jeden ;P Do kolejnego :*
OdpowiedzUsuńKocham Kocham Kocham !!!!<3
OdpowiedzUsuńWow! Może oszalałam, ale czytam to 10 raz i mi się tak samo podoba! Do nexta :*
OdpowiedzUsuńAww! Chce więcej!
OdpowiedzUsuńWybudziła się!
OdpowiedzUsuńTen cały policjant zepsuł wszystko :|
Świetny rozdział :D
Czekam na następny z niecierpliwością :*
głupi policjant >.< Louis jest taki słodki ^^
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie tylko jak ją mają zamiar wyciągnąć i czy Louis nie będzie miał kłopotów za pobicie Marka. Czekam na rozdział w piątek, nawet jak nie pojawi się z różnych przyczyn 25 komentarzy to i tak wiesz, że cię kochamy i ze zniecierpliwieniem czekamy na dalsze losy Madi.
OdpowiedzUsuńJednym słowem: rozdział cudowny <3
OdpowiedzUsuńNiall i Madi w końcu pogodzeni ;)
Świetny !! Nareszcie sie pogodzili ! Kocham to. Superrr :3
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadanie <3 <3 <3 <3
OMG! Kocham to opowiadanie! <3 Chce więcej!!
OdpowiedzUsuńDodasz dzisiaj rozdział dzisiaj mimo że nie ma tylu komentarzy? Proszę!!
OdpowiedzUsuńNiesamowite, jak można mieć taki talent! Jest genialny! ;D
OdpowiedzUsuńKurczę, jest świetny.
OdpowiedzUsuńWeźcie się ludzie sprężcie żeby było 25 komentarzy! D:
Zarąbisty. Jestem bardzo ciekawa czy Madi trafi do pierdla. Oby nie. Chociaż znając ciebie nawet, jak to się stanie to długo tam nie posiedzi...Prawda? D:
OdpowiedzUsuńHm...Zazwyczaj nie komentuję,ale ostatnio i dziś to robię, bo...No muszę przeczytać kolejny rozdział! xD Umiesz strasznie zaciekawić, a w dodatku rzadko,niemalże w ogóle nie widzę żadnych błędów i to jest naprawdę...niesamowite. ;)
Czyńmy honory - 25 komentarz! :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest...bombowy. Fakt, że trochę się pogubiła w dialogach na końcu,ale cóż. ;)
Łał...razem ze mną jest chyba 16 anonimów pod tym postem. Nieźle! XD