Rozdział Dwudziesty
Pierwszy: „Witaj w domu.”
~*~
- Louis! – krzyknęła na całe gardło, chwiejąc
się na nogach. Oparła się dłonią o ścianę w holu, ledwo łapiąc równowagę. –
Louis! – powtórzyła równie głośno, cały czas obserwując drzwi.
Zrezygnowana
dokuśtykała z powrotem do pokoju, od razu zajmując miejsce na kanapie,
pochylając się i chowając twarz w dłoniach. Chyba tylko ona jest na tyle
inteligenta, żeby nie odezwać się nawet słowem do chłopaka, który kilka sekund
wcześniej wyznał jej miłość. Wplotła palce we włosy, ciągnąc za nie mocno i
zagryzając dolną wargę. Idiotka.
W
pewnym momencie poczuła, jak ktoś kładzie ręce na jej ramionach i pociera je
delikatnie. Szatynka podniosła głowę, dzięki czemu patrzyli sobie w oczy.
Chłopak przeniósł dłoń na policzek Madi. Jego kciuk zaczął delikatnie go
delikatnie gładzić, przez co po plecach osiemnastolatki przeszedł przyjemny
dreszcz. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, przybliżając swoją twarz do
twarzy Lou. On nie czekając na nic więcej delikatnie musnął usta Madeleine,
czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony. Była ona natychmiastowa. Davies
bez zastanowienia zaczęła odwzajemniać pocałunek.
Wyprostowała
się, kiedy Lou podniósł się z podłogi i nie przestając całować dziewczyny,
podniósł ją do góry. Oplotła swoimi nogami jego biodra. Gips strasznie jej
przeszkadzał, ale starała się jakoś sobie z nim poradzić. Nie wiedziała, gdzie
skierował kroki, ale nie było to dla niej teraz ważne. Nagle poczuła twardą
ścianę za plecami, o którą oparł ją chłopak. Jęknęła cicho w jego usta, czując
dreszcz, rozchodzący się po jej ciele, z powodu niewielkiego bólu, wytworzonego
pod wpływem uderzenia.
- Lou, poczekaj. – wyszeptała, odsuwając się od
niego i patrząc prosto w jego oczy.
- Już przestaję. – powiedział i chciał postawić
ją na podłodze, ale mocniej zacisnęła nogi na jego biodrach.
- Tomlinson, masz mnie posłuchać od początku do
końca. – mruknęła ostrzej, łapiąc policzki chłopaka w obie dłonie i sprawiając,
że popatrzyli sobie w oczy. – Kocham cię wariacie. W ogóle nie wiem, jak mogłeś
pomyśleć coś innego. Ja nie sypiam z byle kim. – nie dała mu nic odpowiedzieć
na nowo złączając ich usta w namiętnym pocałunku.
Poczuła,
jak szatyn uśmiecha się, z powrotem zaczynając iść w jakimś kierunku. Domyśliła
się, że zmierza do sypialni, kiedy zaczął wchodzić po schodach. Przełożyła
swoje ręce na jego szyję i przygryzła delikatnie wargę chłopaka, ciągnąc ją w
swoją stronę. On w odpowiedzi mruknął z aprobatą i kopniakiem otworzył drzwi do
sypialni. Ostrożnie ułożył ją na pościeli, opierając swoje dłonie po obu
stronach głowy szatynki, żeby nie stracić równowagi.
- Jest jeszcze jedna sprawa, zanim całkiem
stracę nad sobą panowanie. – wysapał, próbując choć trochę unormować oddech.
Kiwnęła głową, że słucha i otworzyła oczy. – Czy nie chciałabyś może zostać
moją dziewczyną? – popatrzyła na nią uważnie.
- Chciałabym. – zaśmiała się cicho, podciągając
na jego karku i składając delikatny pocałunek na ustach chłopaka.
Kiedy
już miała się odsuwać nie pozwolił jej na to,
przytrzymując ją za głowę i pogłębiając pocałunek. Drugą rękę natomiast
wsadził pod sukienkę dziewczyny i zaczął jechać nią coraz wyżej. Materiał bez
jakiegokolwiek oporu ustępował, odsłaniając coraz to nowe partie ciała
dziewczyny, aż w końcu bezwładnie opadł na podłogę. Louis odsunął się od niej
na chwilę, żeby zmierzyć całe ciało dziewczyny pożądliwym wzrokiem. W tym
momencie opuściły go wszystkie zahamowania.
~*~
Madeleine
mruknęła coś niewyraźnego pod nosem i otworzyła oczy. Rozejrzała się uważnie
dookoła, żeby móc stwierdzić, że nie jest już w szpitalu, a w jakimś pokoju.
Chciała się podnieść, jednak uniemożliwiły jej to dwie rzeczy – gips, który
sięgał aż do kolana oraz czyjaś ręka, przeplatająca ją w pasie. Zmarszczyła
czoło, żeby przypomnieć sobie, gdzie teraz jest. Uśmiechnęła się delikatnie,
czując jego zapach, kiedy zaciągnęła się mocniej powietrzem. Uczucie
niepewności natychmiast ustąpiło miejsca szczęściu. Wczorajszy wieczór i noc
nie odbyły się tylko w jej chorej wyobraźni. Naprawdę jest teraz z Louisem
Tomlinson ‘em.
Odwróciła
się po woli przodem do niego, żeby go nie obudzić i zaczęła delikatnie
odgarniać mu włosy z twarzy. Wyglądał jak mały, słodki chłopiec. Jakby nie miał
żadnych problemów i rzeszy fanek, czekających na jedno jego skinienie palca.
Przekręciła głowę w prawo i uśmiechnęła się szerzej, nie mogąc nad tym
zapanować. Wreszcie czuła się szczęśliwa. Spuściła wzrok, kiedy jedna myśl
wpadła nieproszona do jej umysłu. Czy Louis będzie Robił szatynce wyrzuty,
jeżeli będzie chciała się dalej ścigać.
Położyła
głowę z powrotem na poduszce, kiedy chłopak zaczął się budzić. Chciała
zobaczyć, jaka będzie jego reakcja, kiedy zobaczy ją w swoim łóżku. Zamknęła
oczy, poruszając się nieznacznie. Usłyszała, jak podnosi się i poczuła, że
wyciąga rękę spod jej głowy, żeby kilka sekund później zacząć bawić się włosami
szatynki. Madeleine dobrze wiedziała, że cały czas na nią patrzy. Jego wzrok
niemalże parzył ją w skórę. W pewnym momencie pochylił się nad nią i zaczął
delikatnie całować po całej twarzy. Starała się zupełnie zignorować pieszczotę,
co w cale nie było takie łatwe, jak się może wydawać.
- I tak wiem, że nie śpisz. – mruknął, nie
przerywając wcześniejszej czynności. Otworzyła niechętnie oczy, przecierając je
wierzchem dłoni i rozciągając się. Popatrzyła na niego z podniesioną brwią i
chciała się podnieść, ale przeszkodziły jej w tym dwie rzeczy.
- Louis, mógłbyś przynieść mi jakieś ubrania? –
zapytała niepewnie, patrząc prosto w jego oczy. Chłopak w odpowiedzi zaśmiał
się cicho i pokręcił przecząco głową.
- Jakoś wczoraj wieczorem nie przeszkadzał ci
fakt, że oglądałem cię bez jakichkolwiek ubrań. – przejechał nosem po szyi
dziewczyny, wywołując tym samym dreszcz na całym jej ciele.
- Ej, nie bądź wredny. – oburzyła się, mocniej
oplatając całe swoje ciało kołdrą, którą trzymała w dłoniach. Chłopak westchnął
cicho, podnosząc się z łóżka i wędrując w kierunku swojej szafy z ubraniami.
Wyjął
swoją pierwszą lepszą koszulkę, a z torby, leżącej na podłodze, bieliznę dla
dziewczyny i podał jej to wszystko, wychodząc z pokoju, żeby wziąć szybki
prysznic. Szatynka uśmiechnęła się do siebie i podniosła z łóżka, po czym z
ubraniami w rękach dokuśtykała do łazienki, która znajdowała się w pokoju
Louisa. Umyła się szybko i ubrała. Nie wiedziała, dlaczego, ale uśmiech cały
czas nie schodził z jej lekko zarumienionej twarzy. Już dawno nie czuła się tak
szczęśliwa. Weszła z powrotem do pokoju, starając się sobie przypomnieć gdzie
zostawiła ostatni raz kule.
Nagle
do pokoju wpadli Louis wraz z Niall ‘em. Zamrugała kilkakrotnie, dziękując w
duchu, że wyszła z łazienki, bo znając ich stosunek do wszystkiego mogłaby źle
na tym wyjść. Spojrzała uważnie po ich szeroko uśmiechniętych twarzach i
przyznała sobie w duchu, że nie jest
dobrze. Mieszkała dość długo u swojego brata i zdążyła już zauważyć, że kiedy
wszyscy są szczęśliwi w jednym momencie, to znaczy że mają już coś wymyślone i
ona najprawdopodobniej na tym ucierpi.
- Jedziemy na obiad do restauracji i nie ma
mowy, żebyś się nie zgodziła. – stwierdził blondyn, podając jej czarne trampki.
Popatrzyła na niego ironicznym wzrokiem, odrzucając jednego buta na bok, a
drugiego wciągnęła na stopę, po czym ciasno zasznurowała.
- Tylko pamiętajcie, że ja nie chcę na tym w
żaden sposób ucierpieć. – jęknęła i chciała odebrać kule, które Lou trzymał w
rękach, ale chłopak nie pozwolił Madi na to.
Westchnęła
cicho, wiedząc co ją teraz czeka. Szatyn bez słowa podszedł do niej i podniósł,
wcześniej oddając wszystko co trzymał w rękach przyjacielowi. Skierowali się do
wyjścia, a potem usiedli w samochodzie i ruszyli. Całą drogę przebyli w
milczeniu, a ciszę jaka zapanowała w samochodzie przerywało jedynie radio. Madi
gorączkowo zastanawiała się nad tym, co może spotkać w miejscu, do którego
jadą. Obstawiała napad paparatzi, napad fanek i nic więcej nie była w stanie
wymyśleć.
Z
samochodu wyszła o własnych siłach. Odebrała swoje kule i ruszyła w kierunku
całkiem przyzwoicie wyglądającej restauracji. Oczywiście wszystko to, czego się
obawiała nastąpiło i ledwo powstrzymywała się, żeby nie przyłożyć jakimś
rozwrzeszczanym dziewczynom. Widziała rozbawione spojrzenia chłopaków, którzy
widzieli jak się męczy, chcąc uniknąć przemocy i jeszcze większej ilości
problemów, niż ma na chwilę obecną. W końcu udało im się dotrzeć do środka i
zająć jeden z wolnych stolików. Szatynka popatrzyła na chwilę przez okno. Ochrona
starała się jak tylko mogła, żeby nie wpuścić nikogo z rozwrzeszczanego tłumu.
- To chore. – mruknęła dziewczyna, podpierając
głowę na ręce i obserwując twarze swoich towarzyszy, którzy zawzięcie
dyskutowali między sobą na temat tego, co chcą zamówić.
- One nas po prostu kochają. – wyszczerzył się
blondyn, machając do dziewczyn.
- To chore. – powtórzyła.
- A tak zmieniając temat. – zaczął Louis
sprawiając, że rodzeństwo spojrzało na niego wyczekująco. – Przyszliśmy tutaj,
żeby ci coś powiedzieć i żaden z naszych domów, albo twoje mieszkanie, na tym
nie ucierpiało. – dodał, spoglądając co chwilę na Niall ‘a. Blondyn odetchnął
głęboko.
- Chcieliśmy spróbować jakoś załagodzić sytuację
i nasz prawnik rozmawiał z odpowiednimi ludźmi, ale mimo wszystko rozprawa się
odbędzie i nikt nie wie, jaką sędzia podejmie decyzję. – mruknął, spuszczając
wzrok na swoje splecione palce.
- Spokojnie, poradzę sobie. – mruknęła,
odwracając wzrok. Tak naprawdę niczego nie była pewna. Wiedziała tylko, że
gliniarz na pewno załatwi jej najgorszego sędziego w całym kraju, żeby miał
pewność co do wyroku.
- Ale mamy też dobre wieści! – sytuację
postanowił uratować Lou. – Nawet, jeśli pójdziesz do więzienia, to szkoła cię
nie wyrzuci. Wyprzedzając twoje kolejne pytanie. Zgodziliśmy się w zamian za to
zagrać koncert charytatywny dla syna jednego z nauczycieli.
- Nie musieliście. – spuściła głowę, zagryzając
dolną wargę.
- Chcieliśmy. – odpowiedzieli równocześnie,
dzięki czemu na twarzy Madeleine pojawił się szeroki uśmiech. Coś w środku
podpowiadało jej, że życie w cale nie musi być takie straszne.
Boże,
dziękuję ci za tych kretynów.
Hej! Super, świetny, cudny , boski rozdział :D Po prostu doczekać się nie mogę następnego :) Mam nadzieje , że dostaniesz się do tej szkoły co chcesz <3 I ogólnie życzę ci wszystkiego dobrego :D
OdpowiedzUsuńDagmara
Rozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńTo jednozdaniowe podsumowanie podoba mi się najbardziej ;D
Jaki dzień tygodnia? mi to obojętne, ważne żeby było ;D
Czekam na next!
Super. Ciekawe czy Madi trafi do więzienia...W sumie to może by było ciekawe,ale tak nie na długo...No nie ważne. XD Rozdział zaczepisty jak zawsze.
OdpowiedzUsuńSwietny i zajebisty!!! <3
OdpowiedzUsuńChce wiecej. A no i kochaam ta tematyke tego ff!!" ^.^
@luvmyniallers
świetny rozdział :>
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :))
OdpowiedzUsuńsuper, ale krotko no :c ahaha ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że s parą. Weny życzę i pisz szybko następny.
OdpowiedzUsuńNa początku przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziały, ale nie miałam jak... ten brak czasu -.-"
OdpowiedzUsuńŚwietny, cudowny, genialny rozdział....
Mam nadzieje, że Madi nie pójdzie do więzienia (ale znając Ciebie to nie zrobisz tego, bo wtedy pisanie tego bloga byłoby bez sensu :D)
Podoba mi się to, że Niall i Madi się dogadują.
Nareszcie Louis i Madi są razem ♥
Czekam z niecierpliwością na nexta :D
Słodko!! Podoba mi się jak oni się o nią troszczą :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Czekam na nexta :**
Kurczę, świetny! <3
OdpowiedzUsuńMamy jeszcze trochę czasu. Damy radę wybić te 20 komentarzy! :D
Genialny rozdział
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Więcej informacji tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://changes-ff.blogspot.com/p/lie.html
Genialny.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie ma 20 komentarzy.... ;c
Genialny rozdział
OdpowiedzUsuńświetne. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńMmm...fantastyczny.♥
OdpowiedzUsuńrozdzial super, mimo że krótki. Ale i tak fajnie sie czyta :)
OdpowiedzUsuńhej koleżanka poleciła mi tego bloga i naprawde warto! Super:)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńWiem, że nie wywiązaliśmy się jeszcze z komentarzami, ale tak strasznie chcę przeczytać dalsze losy Madi i Louis'a.
OdpowiedzUsuńDodaj następny rozdział. Jestem ciekawa dlaczego ciągu tej historii ;)
OdpowiedzUsuń