sobota, 22 lutego 2014

Chapter Five: “The danger posed by the possession of the dangers of passion is the most beautiful in the world.”

Rozdział Piąty: “Zagrażenie, jakie niesie ze sobą pasja jest najpiękniejszym na świecie.”
~*~
„[…] istnieje wielka różnica między niebezpieczeństwem i strachem.”
~Paulo Coelho
"Brida"
____________________
         Zaparkowała motocykl w garażu, który - o dziwo - był otwarty i z kurtką naciągniętą na głowę pobiegła w kierunku drzwi wejściowych. Nie chciała tam być. Zdecydowanie wolałaby wrócić do swojego ukochanego pokoju, znajdującego się w Mullingar, ale nie miała innego wyboru. Mogła co prawda powłóczyć się jeszcze po Londynie, jednak jej ubrania były zbyt mocno przemoknięte na zrealizowanie tego pomysłu. Żałowała, że tak wiele czasu spędziła na cmentarzu.  Mogła po prostu postawić znicz i sobie pójść, a ona płakała jak idiotka. Z jednej strony to dobrze, że nie rozbeczała się przy chłopakach. W końcu była to ostatnia rzecz, która podtrzymałaby opinię 'niegrzecznej dziewczyny', jaka już chyba na stałę przyległa do niej w ich oczach. Na pewno wiedziała jedno - nigdy więcej nie mogła dopuścić do podobnej sytuacji. Miała wystarczająco dużo czasu na zaaklimatyzowanie się, musiała już tylko wrócić do panowania nad swoimi emocjami.

          Weszła do domu, starając nie trzasnąć za sobą drzwiami. Zdjęła z siebie skórę i trampki po czym w tempie natychmiastowym, przeskakując co drgi schodek i robiąc to na palcach, udała się do pokoju. Wyjęła z szafki ręcznik i zaczęła się rozbierać. Mokre ubrania rozłożyła na łóżku, zawinęła turban na obolałej głowie, żeby z włosów nie leciała jej woda i ubrała suche dżinsowe, podarte spodnie, biały T – shirt z motywem USA oraz czarną bluzę. Na bose stopy naciągnęła skarpetki. Na razie nigdzie szła, więc nie było sensu zakładać butów. Włosy zdążyły w miarę przeschnąć, więc pozostawiła je rozpuszczone i wilgotne. Nawet nie miała się dla kogo stroić.

      Zeszła po schodach, kierując się do kuchni. Musiała się czegoś napić, bo suche gardło zaczynało po woli doprowadzać ją do szaleństwa. Stanęła zdziwiona w drzwiach. Czy ta piątka nie mogła posiedzieć w innym domu, tylko u Horana? W końcu każdy z nich miał swój własny, prawda? To nie było nawet w najmniejszym calu normalne. Nie potrzebwała nianiek, a już na pewno nie takich ich pokroju. Potrząsnęła głową i z obojętnym  wyrazem twarzy podeszła do lodówki. Wyjęła z niej swój ulubiony napój pomarańczowy, po czym skierowała swoje kroki do wyjścia z pomieszczenia. Nie miała zamiaru przebywać z żadnym z nich dłużej niż to było konieczne. Nawet z Louisem. Chociaż nie miała pojęcia, dlaczego pomyślała o nim. Był pewnie taki sam jak pozostali, a w przypływie współczucia postanowić okiełznać rozwydrzoną, przyrodnią siostrę przyjaciela. Jego niedoczekanie; ona mu jeszcze pokaże, jak rozwydrzona potrafi być. Nie chciała mieć w tamtym momencie do czynienia z żadnym z nich, a już szczególnie z Louisem.

- To teraz będziemy się zupełnie ignorować? – zapytał sarkastycznie blondyn, przewracając przy tym oczami. Madeleine wzruszyła obojętnie ramionami, nie chcąc zaczynać zbędnej kłótni, żeby móc sobie po prostu stamtąd pójść. Jednak nie mogła powstrzymać się tylko z wykonaniem jednego gestu. Nawet się nie odwracając pokazała mu środkowy palec i  w tempie natychmiastowym, odprowadzona śmiechem pozostałych chłopaków, znalazła się w swoim pokoju. Po raz kolejny, to ona wygrała i niech lepiej ten kretyn się przyzwyczaja, bo tak będzie już zawsze. Nawet, jeżeli w tamtym momencie wyszła na kilkuletniego bachora.


~*~
      Godziny mijały w dosyć szybkim tempie i wkrótce z czternastej zrobiła się dwudziesta pierwsza. Madi patrzyła niepewnie przez okno. Deszcz cały czas padał. Z cichym westchnieniem na ustach podniosła się z łóżka. Nadszedł najwyższy czas, aby zbierać się, jeśli chciała zdążyć na wyznaczoną godzinę. Popatrzyła niechętnie w lustro, od razu zauważając swoje zmęczone, wymizerowane odbicie. Zaczęła zastanawiać się, czy aby na pewno dobrze robi. Przecież, jeżeli raz odpuści, to nic się nie stanie. Nawet ma wytłumaczenie; niedawno została poszkodowana w dość poważnym wypadku, po którym przebywała w dość długiej śpiączce. Na pewno nikt nie będzie miał jej tego za złe. Zacisnęła pięści. Nie dałaby rady. Sumienie zjadłoby ją od środka, gdyby teraz, kiedy wie że są wyścigi, zrezygnowała. I wyszłaby na podłego tchórza, a do tego nie mogła dopuścić.

       Splotła swoje włosy w warkocz, nałożyła na siebie kurtkę, wzięła kluczyki i zaczęła powoli schodzić po schodach. Znajomi Nialla już dawno sobie poszli, ale sam zainteresowany cały czas oglądał telewizję.  Na pewno chciał w ten sposób pilnować drzwi wejściowwych, Cerber. Madeleine nie chciała, żeby ją zobaczył, ponieważ wtedy musiałaby się mu tłumaczyć z tego gdzie idzie, a nie była w stanie na razie wymyślić żadnej wymówki. Wiązała już sznurówki w trampkach, kiedy coś przysłoniło jej światło. Zrezygnowana podniosła wzrok.

- Zapomnij – mruknął pod nosem blondyn. Stał oparty o ścianę, a światło żarówki utworzyło jasną aureolę dookoła jego głowy. Ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej. Szatynka uśmiechnęła się słodko, ignorując jego ostrzegawcze i pełne złości spojrzenie, po czym podniosła na równe nogi i otrzepała niewidzialny kurz ze spodni. Oblizała usta, skupiając na nim wzrok.

- Nie rozumiem, o co ci chodzi. Idę się tylko przejść – powiedziała,wzruszając beztrosko ramionami i cofając się w kierunku drzwi. Już naciskała klamkę, kiedy ponownie usłyszała głos przyrodniego brata. Naprawdę, chyba nie myślał, że zamierzała go posłuchać. Chyba nie był aż tak naiwny.

- W deszcz, na motorze, ścigać się na nielegalnych wyścigach – zironizował, machając głową po każdym wypowiedzianym słowie. Madeleine zrobiła minę urażonej dziewczyny, wysuwając dolną wargę do przodu. Czuła się jak coraz większa idiotka. No cóż, po prostu zniżała się do poziomu swojego rozmówcy, chciała być po prostu uprzejma w stosunku do niego i nie sprawić, aby czuł się nie swojo w towarzystwie kogoś mądrzejszego od siebie.

- Skądże, jeszcze nie zorientowałam się, kiedy takie fajne wydarzenia są w Londynie – fuknęła, krzyżując ręce na wysokości piersi, chcąc go w ten sposób naśladować i jeszcze bardziej wkurzyć. Jeszcze chwila i naprawdę się spóźni, a nie może do tego dopuścić.

- Ale Malik zdążył i zapewniam cię, że się na nich nie pojawisz – warkną. Leine, niewiele myśląc, nacisnęła na klamkę, przy której się znalazła i wybiegła na zewnątrz, mocno trzaskając za sobą drzwiami, żeby opóźnić wyjście Nialla na zewnątrz.

      Podbiegła szybko do swojego BMW. Założyła na głowę kask po czym z prędkością światła usiadła na maszynę i odjechała, ponieważ przyrodni chyba odzyskał zdolność trzeźwego myślenia, zorientował się co właśnie zrobiła i zaczął zamykać bramę. Za późno. Zadowolona szatynka jechała już w kierunku miejsca, gdzie po raz kolejny będzie mogła spełnić swoje marzenie. Wjechała po woli w ciemną uliczkę, klnąc na czym tylko świat stoi. Pieprzony deszcz dalej nie przestawał padać.

~*~

      Jechała pomiędzy innymi zawodnikami, którzy przyglądali jej się uważnie. Była nowa, a co za tym idzie musiała udowodnić, że na tyle dobra, żeby się z nimi równać. Co by nie zrobiła jej występ w dzisiejszych wyścigach jest obowiązkowy, bo następnym razem może się już tutaj nie pokazywać. Stanęła obok faceta, z którym ostatnio wygrała i zdjęła z głowy kask, nie zważając na to, że za chwilę będzie cała mokra. Naciągnęła tylko kaptur na głowę.

- Witaj. Nie myślałem, że pojawisz się u nas w taką pogodę – usłyszała, a na jego ustach rozciągnął się złośliwy uśmiech, kiedy tylko na nią popatrzył. Zauważyła Malika, który stał obok niego i przyglądał jej się uważnie. Pokręcił przecząco głową, a jego usta bezgłośnie poruszyły się układając w słowa "nie radzę". No cóż, jego ostrzeżenie nic nie dało. – Trasę znasz, jechaliśmy nią wczoraj – dodał szybko mężczyzna, odwracając się przodem do startu. Ich rozmowa właśnie się skończyła.

- Ja nigdy nie rezygnuję z własnej woli – odparła twardo, mając cichą nadzieję, że Zayn ją usłyszał i z powrotem założyła na głowę kask; ruszyła w kierunku, gdzie na linii startu ustawiło się kilka motorów. Widać, że pogoda zniechęciła wiele osób.

Madeine's POV
        Znów to samo. Za chwilę po raz kolejny miałam szansę spełnić swoje marzenia. Każdy wyścig nimi był; to szaleństwo nie miało końca. Popatrzyłam uważnie w prawo i lewo na moich przeciwników. Same chłopaki, żadnej dziewczyny. Uśmiechnęłam się pod nosem, uświadamiając sobie jak wielką porażką miało być dla nich moje zwycięstwo. Dostrzegłam Malika, pochylającego się nas swoim motocyklem. Cały czas patrzył na mnie spod ściany jednego z budynków, a ja odniosłam wrażenie, że planuje mi w ten sposób wypalić dziurę w plecach. On nie ryzykował i nie dziwiłam mu się. Gdyby miał wypadek, cały świat by się o tym dowiedział i policja miałaby używanie na tym miejscu. A może on nigdy się nie ścigał. Może po prostu przychodził poobserwować. Cóż... Nie powinno mnie to obchodzic i wcale tak nie było.

      Pochyliłam się nieznacznie i zacisnęłam dłonie na kierownicy, kiedy jakaś dziewczyna podniosła do góry rękę z przemokniętym, czarno - białym materiałem. To nie był taki sam wyścig, jak w Mullingar. W Londynie byłam nowa; nie znałam ludzi, z którymi dane mi było konkurować, a trasę przejechałam tylko raz. Powoli zaczynałam żałować, że dzień wcześniej nie zmierzyłam się z nią jeszcze przynajmniej kilkakrotnie. Nie było to zbyt profesjonalne zachowanie z mojej strony.

       Zwolniłam wszystkie zahamowania, kiedy flaga opadła na mokry od deszczu asfalt. Od razu poczułam, jak moja tylna opona zaczyna tańczyć, jednak udało mi się ją dosyć szybko opanować. Zauważyłam dwóch zawodników, którym się ta sztuka nie udała i rozłożyli się na ziemi. Uśmiechnęłam się w swój charakterystyczny sposób; frajerzy. Przyspieszyłam, wymijając jednego z pozostałych, a po dwóch sekundach znalazłam się już na prowadzeniu. Jak dla mnie – sami nowicjusze.

       Zbliżaliśmy się do zakrętu, a ja z oddali zauważyłam światła samochodu. Moje oczy od razu rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów, a źrenice pomniejszyły. Wszystkie wspomnienia wróciły w jednym momencie. Potrząsnęłam głową, kiedy poczułam lekki podmuch po lewej ręce. Szlag, wyprzedził mnie! Już chciałam dodać gazu, żeby znów stać się liderem wyścigu, ale przeszkodziła mi odległość. Weszłam gładko w zakręt, przez co spadłam na trzecie miejsce. Kurwa. I to wszystko przez jedno głupie wspomnienie. Muszę się go jak najszybciej pozbyć i wrócić do normalności, bo w ten sposób mogę wygrać jedynie bilet na samo dno.

     Zebrałam się w sobie po czym zaczęłam walczyć o to, co moje. Udało mi się, chociaż muszę przyznać, że nie było to wcale takie łatwe. No cóż, niechętnie stwierdzam wyższość zawodników z Londynu nad tymi z Mullingar. Zacisnęłam zęby, kiedy po raz drugi musiałam odzyskać panowanie nad BMW. Zjechałam nieznacznie w prawo, w ostatnim momencie blokując kolesiowi drogę, do wyminięcia mnie. Spadaj na drzewo frajerze. Weszłam w przed ostatni zakręt.

       Na moją twarz wkroczył grymas. Zdecydowanie trzeba zacząć składać na nową maszynę, a jak na razie wymienić co nieco. Tak, moje BMW dużo ze mną przeszło i pewnie nigdy go nie oddam, ale żeby cokolwiek znaczyć na nielegalnych wyścigach trzeba mieć sprzęt, który może dorównać przeciwnikowi. Mój się zestarzał i nie zawsze daje radę. Na przykład teraz; gdyby nie mój refleks mogłabym sobie odpuścić na starcie, jak tych dwóch kolesi.
     Wyszłam z zakrętu i podniosłam głowę. Ostatnia prosta. Przyspieszyłam, na ile tylko mogłam, starając się, żeby nikt mnie nie wyprzedził. Widziałam ludzi, stojących na linii mety. Już tak blisko, jeszcze tylko kilka sekund. Musi mi się udać!

~*~
 
       I udało się. Madeleine, z zaciśniętymi powiekami, przekroczyła linię mety, jako pierwsza. Co prawda, od drugiego miejsca dzieliło ją tylko kilka setnych sekundy, ale to tylko umacniało jej pozycję lidera dzisiejszego wieczoru. Uśmiechnęła się do siebie, odchylając głowę do tyłu i nie zdejmując kasku. Gdziekolwiek by nie była i z kim musiała się zmierzyć – zawsze będzie najlepsza w tym, co robi. To pasja właśnie dodaje jej skrzydeł.
      Poczuła delikatny uścisk na prawym ramieniu, który przywrócił ją do rzeczywistości. Ściągnęła kask i zasłoniła głowę kapturem, odwracając się do osoby, której dłoń cały czas jej dotykała. Zauważyła tam szczerzącego się faceta, z którym ostatnio miała przyjemność wygrać. Widać było, że jest zadowolony z jej przejazdu. Uśmiechnęła się do siebie. Wystarczyło, że Madeleine znów spełniła swoje marzenie.
         Całą drogę powrotną do domu czuła się przez kogoś śledzona. Dobrze wiedziała, że tą osobą był Zayn. Najwyraźniej Horan nie mógł znieś myśli, że po raz kolejny okazała się lepszą od niego i sprawił jej niańkę w postaci Mulata na dwóch kółkach. Zazgrzytała zębami. On nie miał prawa wtrącać się w jej życie. Dała mu znak ręką, żeby zjechał na pobocze, a sama zrobiła to samo. Po chwili pojawił się przy niej szatyn. Zdjęła kask i obrzuciła go badawczym spojrzeniem, kiedy wykonywał tę samą czynność, co ona przed sekundą.
- Horan? – zapytała prosto z mostu, wyciągając paczkę papierosów. Szybko odpaliła jednego, wyczekując niecierpliwie na odpowiedź. Nie podniosła na niego na początku wzroku. Przyglądała się uważnie swoim butom, jakby były cennym dziełem sztuki.
- Byłem tam z własnej woli, on mnie tylko poprosił, żebym robił w razie czego za twoją ochronę. Nie miej mu tego za złe. On naprawdę chce, żeby wasze relacje się poprawiły – powiedział Mulat po chwili zastanowienia, zaciskając niepewnie usta w wąską kreskę. Madeleine w odpowiedzi zaśmiała się kpiąco.
- Jeżeli na każdym kroku będzie podstawiał mi niańkę i wyzywał, to nie życzę sukcesów pod tym względem. – sarknęła, zaciągając się dymem. O tak, to zdecydowanie uspokaja. Przymknęła oczy, odchylając do tyłu głowę. Jeszcze chwilę i chyba uda jej się opanować nerwy.
- Boli go to, że z Louis ‘em rozmawiasz normalnie, a na niego warczysz. – wypalił Zayn. Dziewczyna od razu popatrzyła na niego z żądzą mordu.
- Odpłacam się pięknym za nadobne. – warknęła. Zgasiła niedopałek, po czym wsiadła na motor i pojechała w kierunku tymczasowego miejsca zamieszkania. Tak swoją drogą, to musi jak najszybciej znaleźć coś swojego. 
       Brama była otwarta, a w salonie świeciło się światło. Zaklęła pod nosem. Czy ten pajac nie potrzebuje przypadkiem snu? Zaparkowała maszynę w garażu, zamknęła wejście i udała się w kierunku drzwi wejściowych. Wdech, wydech i mogła wejść. Przywitał ją blondyn z tajemniczym wyrazem twarzy, opierając się o framugę. Nie odzywał się, tylko zlustrował ją dziwnym wzrokiem. Wzruszyła ramionami, wyminęła go i pognała do swojego pokoju. Tam zdjęła z siebie mokre ubrania, przebrała w suche piżamy i od razu padła zmęczona na poduszki.
Panie Boże, niech w końcu moje życie będzie normalne. 

12 komentarzy:

  1. Kocham to całym serduszkiem *o*
    Chce czytać więcej i więcej :0
    Mam nadzieję, że spełnisz swoje marzenia *.*
    życzę duuużo weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny ;)
    Ciekawi mnie tylko czy Malik nie ścigał się tylko dzisiaj - ze względu na pogodę czy nigdy tego nie robi a jest tylko obserwatorem...
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały.
    Czekam na nexta!

    Liczę, że twoje marzenia się spełnią - wszystkie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej dziękuję ;*
      Na razie zbieram na prawko na motory, bo rodzice stwierdzili, że dobrowolnie ze mnie samobójcy nie zrobią xd

      Usuń
  4. Świetny rozdział !!! Dziś znalałam twojego bloga i moge Ci powiedzieć ze znalazlas nową fanke !!:DD Weny !

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :) Mam nadzieję, że pojawi się trochę więcej Maddie i Louis'a

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG ja chce jeszcze !!!
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  7. Też lubię motocykle !!!
    Masz mnie.
    Nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  8. O matko... ciekawi mnie Horan. Sądziłam, że gdy tylko Madeleine pojawi się w salonie on urzeczy ją jakąś super gadką, a tu nic...
    Jej... Zazdroszczę ci udziału/obserwowaniu wyścigów :P Mnie bardziej interesują cztery kółka niż dwa :D Mam nadzieję, ze marzenia się spełnią!
    Czekam na nn! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie interesuje i to i to, ale przyjaciele ścigają się na motorach xd

      Usuń
  9. Zmienił się regulamin na naszym blogu *http://oceny-o-blogach.blogspot.com* Zapraszam cię do zapoznania się z nim i poprawienia komentarza *przepraszam za utrudnienia, kochana* x

    OdpowiedzUsuń
  10. I really like what you guys are up too. This kind of clever
    work and coverage! Keep up the excellent works guys I've added you guys to my
    own blogroll.

    Here is my blog post ... http://pharmacycatalog2014.com/

    OdpowiedzUsuń