Rozdział Dziewiąty: “Jeśli ktoś chce wiedzieć coś o twojej
pasji – pokaż mu w najmniejszych szczegółach.”
Nie trać nigdy cierpliwości; to jest ostatni klucz, który otwiera drzwi.
~Antoine de Saint - Exupery
______________________
~ Ile
kurwa można odbierać telefon?! – usłyszeli zdenerwowany głos Harry ‘ego w
słuchawce. Louis zaśmiał się pod nosem. Nie wiedział, że jego przyjaciela stać
na takie słowa.
~ O co ci chodzi
stary? To, że nie odebrałem po pierwszym sygnale w cale nie znaczy, że musisz
się tak drzeć i przeklinać. – powiedział mocno rozbawiony. Zauważył, jak na
twarzy szatynki pojawia się szeroki uśmiech. Lubił patrzeć, jak się uśmiecha.
Robiła to bardzo rzadko w naturalny sposób; bez kpiny czy sarkazmu.
~ Nie
wiem, czy wiesz, ale siostra Horan ‘a zniknęła na cały dzień i ma wyłączony
telefon. – może i nie widział Hazzy, ale był pewny, że aktualnie przeciera
sobie twarz, żeby się uspokoić. Popatrzył wymownie na Madeleine, która tylko
beztrosko wzruszyła ramionami i wywróciła oczami w geście irytacji. Uśmiech dalej jednak nie znikał z jej twarzy. Oczywiście ku wielkiej uciesze Louisa.
~
Spokojnie, nic jej nie jest. – powiedział, przyciągając do siebie szatynkę. Ta
z kolei schowała twarz w zagłębieniu jego szyi i zaczęła wdychać zapach
niesamowitych perfum chłopaka.
~ Ja wiedziałem,
że między coś wami jest po tej akcji w pokoju! – wydarł się na całe gardło. Lou
zagryzł dolną wargę, zaciskając zęby.
~ Harry
spokojnie. Pamiętaj, że masz nic nikomu nie mówić, my zaraz będziemy z
powrotem. – mruknął, starając się nie wybuchnąć głośnym krzykiem.
~ Akurat.
Chłopaki! – to było ostatnie, co zdołali usłyszeć, ponieważ zaraz potem z
słuchawki wydobył się dźwięk zrywanego połączenia.
Trwali chwilę w ciszy, ponieważ oboje
musieli zebrać swoje myśli. Dobrze wiedzieli, że Loczek pójdzie z najświeższymi
informacjami na temat ich przyjaciela i Madi do pozostałych chłopaków. Muszą
wymyślić jakąś bardzo fajną, kolorową historię, żeby ich zmylić. Chociaż, może
po prostu wystarczy powiedzieć, że Harry bardzo mocno uderzył się w głowę i
teraz ma halucynacje na wskutek wstrząśnienia mózgu. Szatynka westchnęła
ciężko, odsuwając od siebie Louisa. Popatrzyła w jego piękne, niebieskie oczy,
po czym zeskoczyła z maski samochodu i udała się na miejsce pasażera. Chłopak
popatrzył na nią zdziwiony, a ona w odpowiedzi tylko uśmiechnęła się szeroko,
machając w jego kierunku kluczykami. Od razu zrozumiał aluzję i powędrował za
kierownicę w zawrotnym tempie. Odpalił silnik, a Madeleine odruchowo odpaliła papierosa. Musi się jakoś mentalnie przygotować na "poważną" rozmowę z Horan 'em, a fajka na pewno jej w tym pomoże.
Całą drogę, co chwila zerkała na jego skupioną twarz i zastanawiała się, jak w tak krótkim czasie dopuściła do siebie kogoś obcego. Nie miała pojęcia, jakie uczucia żywi do tego chłopaka, ale wiedziała, że to nigdy nie była nienawiść. Już od samego początku sprawił, że patrzyła na niego inaczej, niż na wroga – czyli tak, jak postrzegała kogoś zupełnie dla siebie obcego. Był przystojny, owszem – nie bała się dopuszczać do siebie tej myśli. Jednak strach opanowywał jej ciało, kiedy uświadamiała sobie, że jest w jej typie. Nie mogła się zakochać, nie w kimś, kogo nie powinna nawet tolerować. Zacisnęła powieki, opierając głowę na szybie, kiedy wjechali już na ich osiedle. Nie chciała jeszcze wracać do domu, bo wiedziała, że będzie się musiała tłumaczyć, czego wręcz nienawidziła. To jest jej życie i, pomimo upomnień innych, przeżyje je po swojemu; według własnego pomysłu.
Całą drogę, co chwila zerkała na jego skupioną twarz i zastanawiała się, jak w tak krótkim czasie dopuściła do siebie kogoś obcego. Nie miała pojęcia, jakie uczucia żywi do tego chłopaka, ale wiedziała, że to nigdy nie była nienawiść. Już od samego początku sprawił, że patrzyła na niego inaczej, niż na wroga – czyli tak, jak postrzegała kogoś zupełnie dla siebie obcego. Był przystojny, owszem – nie bała się dopuszczać do siebie tej myśli. Jednak strach opanowywał jej ciało, kiedy uświadamiała sobie, że jest w jej typie. Nie mogła się zakochać, nie w kimś, kogo nie powinna nawet tolerować. Zacisnęła powieki, opierając głowę na szybie, kiedy wjechali już na ich osiedle. Nie chciała jeszcze wracać do domu, bo wiedziała, że będzie się musiała tłumaczyć, czego wręcz nienawidziła. To jest jej życie i, pomimo upomnień innych, przeżyje je po swojemu; według własnego pomysłu.
Tomlinson w końcu zaparkował na
podjeździe. Już z daleka zauważyli, że w salonie świeci się światło. Madeleine
zagryzła dolną wargę, przypominając sobie istotny fakt, że przy jej oknie stoi
dość wysokie drzewo. Nie zwracając uwagi na chłopaka poszła na tyły domu i
spojrzała w górę. Nie myśląc już nad niczym więcej po prostu zaczęła wspinać
się po roślinie. Czuła na sobie wzrok towarzysza, ale postanowiła zupełnie go
zignorować. Kiedy była już na wprost szyby kopnęła w plastik, który ją otaczał (szybę) i jednym zwinnym ruchem stanęła na parapecie. Spojrzała w dół, uśmiechając się
szeroko, kiedy zauważyła zdezorientowanie z nutką podziwu na twarzy szatyna.
- A ja? –
zapytał, kręcąc głową z dezaprobatą. Madeleine wzruszyła niedbale ramionami.
- Nic nie
stoi na przeszkodzie, żebyś teraz poszedł do domu, unikając bezsensownej gadki
mojego szurniętego brachola. – zaśmiała się, znikając w pokoju.
Od razu podeszła do drzwi, zamykając je
na kluczyk. No cóż, dziś będzie musiała zrezygnować z kąpieli, albo nawet
krótkiego prysznica, co nie jest najbardziej pocieszającą wiadomością, ale
czego nie robi się dla świętego spokoju? Przebrała się szybko w piżamę i
zmęczona padła na łóżko. Sen przyszedł niemalże natychmiast, za co była mu
bardzo wdzięczna.
Rano obudziło ją mocne walenie w drzwi i
wiązanka przekleństw. Naciągnęła poduszkę na głowę. Jest pewna, że dziś mają
sobotę, a co za tym idzie dzień wolny. Nie ma najmniejszego zamiaru podnosić
się przed godziną dwunastą. Zdaje sobie sprawę z tego, że wieczorem ma wyścig,
na który pewna Niall zakaże jej iść, po czym się pokłócą, a ona i tak postawi
na swoim. Westchnęła ciężko, podnosząc się z ciepłej pościeli. Otworzyła zamek
w drzwiach, co było niesamowicie wielkim błędem. Od razu do jej pokoju, jak
burza wpadł blondyn. Na jego twarzy wymalowana była niewyobrażalna chęć mordu,
pomieszana ze wściekłością. Madi zaczęła zastanawiać się, jak dużo czasu musiał
spędzić pod jej drzwiami.
- Czyś ty
do końca rozum straciła?! – wydarł się, zaciskając dłonie w pięści, żeby
pohamować chęć zabicia swojej siostry. Jego zdenerwowanie powiększyło się
jeszcze bardziej, kiedy w odpowiedzi wzruszyła ramionami. – Do salonu!
Ślamazarnym krokiem ruszyła we wcześniej
wskazanym kierunku. Tak, zdecydowanie chciała przeciągnąć moment rozpoczęcia
monologu przez blondasa. Odwróciła się, warcząc coś niezrozumiałego pod nosem,
kiedy pchnął ją do przodu. Nic nie powiedział, tylko wskazał palcem, że ma iść
dalej. Stłumiła w sobie chęć przywalenia mu w ten wytapirowany łeb. On
zdecydowanie na za dużo sobie pozwala.
Coś nią wstrząsnęło, kiedy stanęła w
wejściu do pomieszczenia, a tam na kanapach siedziała pozostała czwórka. Louis
znajdował się pomiędzy Liam ‘em a Zayn ‘em. Pokręcił przecząco głową ze zbolałą
miną, zasłaniając twarz dłońmi i oparł łokcie na kolanach, kiedy zauważył, że na niego patrzy. Zrezygnowana zajęła miejsce a fotelu,
żeby nikt nie mógł obok niej usiąść. Wzięła w dłonie pilot i włączyła
telewizor, zatrzymując się na jakiejś stacji muzycznej. Blondyn zaczął chodzić
w te i z powrotem z rękami ciągnącymi włosy. W pewnym momencie zatrzymał się i
popatrzył groźnie na siostrę. Podszedł do niej z chęcią zabrania jej pilota,
ale schowała go za plecami. Zauważyła, że wszyscy bez wyjątku cały czas gapią
się na jej nogi, które były ukazane im w całej okazałości z powodu krótkich
spodenek od piżamy.
- Wy
dwoje. – zaczął groźnie Niall, wskazując Madeleine i Louisa. – Co macie na
swoje wytłumaczenie? – Madi podniosła jedną brew wysoko i wróciła do
beznamiętnego wgapiania się w telewizor, siadając na podkulonych nogach. Zrobiło jej się
trochę zimno.
-
Posłuchaj Niall. Przecież nic jej się nie stało, więc nie wiem, o co ci chodzi.
– powiedział spokojnie szatyn. Madi zaśmiała się w duchu. Najlepszym sposobem
na Horan ‘a jest całkowite zignorowanie go. Chociaż, bardzo chętnie posłucha,
jak Lou się tłumaczy.
- Ale do
jasnej cholery moglibyście chociaż odebrać telefon! – dziewczyna, korzystając z
okazji, że chłopak stoi do niej plecami, po porostu wystawiła w jego kierunku
środkowy palec. Kiedy tylko zaczęli się z niej śmiać, a Niall odwrócił w jej
kierunku z powrotem patrzyła się na telewizor udając, że nic nie zrobiła.
- Oj, po
prostu Madeleine padła komórka, a ja nie słyszałem mojej. – zaczął tłumaczyć
się po raz kolejny. Madi prychnęła pod nosem, skupiając na sobie uwagę
chłopaków.
- Nie
prawda. Ja moją po prostu wyłączyłam, bo chciałam mieć święty spokój. –
zaprotestowała, uśmiechając się słodko do rozbawionego Liam 'a, na którym akurat
spoczął jej wzrok. Jego chyba zaczynała po woli tolerować, bo nie wtrącał się w
to, co robi.
- Twoja
szczerość jest zadziwiająca. – powiedział Zayn. Od razu na niego popatrzyła.
- Staram
się. – mruknęła i wróciła do ponownego oglądania telewizora. Kiedy tylko zaczęła się
piosenka One Direction zmieniła kanał na inny.
- Ej, to
była nasza piosenka! – krzyknął Harry. Madeleine zmierzyła go nienawistnym
spojrzeniem. Jak on jeszcze w ogóle śmiał się do niej odzywać po tym, jak
poleciał do chłopaków z informacją, że całowała się z Louisem. Jeszcze takiego
frajera w życiu nie spotkała.
- Ty się
lepiej nie odzywaj. – ostrzegła, grożąc mu pilotem. Szatyn spiął się lekko, po
czym wbił plecami w oparcie sofy. I tak ma być – każdy powinien czuć do niej
respekt (ewentualnie po prostu się jej bać, ale to już jest mniej ważna
informacja).
-
Wracając. – warknął blondyn. – Nie masz się co napalać na ten wyścig, bo i tak
w nim nie pojedziesz. – dodał, odwracając się na pięcie i kierując do kuchni.
Musiał się czegoś napić, bo zaraz oszaleje.
Wszystkie mięśnie Madeleine napięły
się, a oczy i pięści mocno zacisnęły. Paznokcie boleśnie wbijały się w skórę
dziewczyny, ale ona nie zwracała na to w tym momencie najmniejszej uwagi.
Zagryzła dolną wargę do tego stopnia, że po kilku sekundach poczuła w ustach
metaliczny posmak krwi. Horan po raz kolejny chciał za wszelką cenę pokazać,
jakie to jego zdanie nie jest ważne. Gdy tylko nie dała rady już powstrzymać w
sobie złości, poderwała się z fotela i poszła w kierunku swojego przyrodniego
brata. Właśnie zaczęła się kolejna bitwa, której ona nie ma zamiaru przegrać. 4/5
One Direction wiedziało, że szykuje się duży wybuch.
- Nie
jesteś moim ojcem, żeby mówić mi, co mogę robić, a czego nie! – warknęła już od
samego progu, wycierając wierzchem dłoni krew, spływającą jej po brodzie. Wzrok
Madi ciskał piorunami, ale blondyn zdawał się nie przejąć tym za bardzo.
- Jak
widać twój ojciec nie umiał cię wychować, więc ja spróbuję. – powiedział,
nalewając do szklanki pomarańczowego soku. Szatynka jeszcze mocniej zacisnęła
pięści, przez co skóra zaczynała ją coraz bardziej piec. Wiedziała, co się za
chwilę stanie, ale nie zważała na to.
- Nie masz
prawa tak o nim mówić. – syknęła, podchodząc coraz bliżej. – Nie znasz go
nawet. – dodała po chwili namysłu. Tylko on sama miała prawo do obrażania
swojego rodziciela, nikt inny. Syknęła, kiedy poczuła ciepłą ciecz na palcach.
Nie poluźniła jednak uścisku.
- O proszę,
a to nowość! – wykrzyknął, podskakując w miejscu i uśmiechając się szeroko. –
Madeleine Davies kogoś broni, ba! To jedna z tych osób, która wyrządziła jej
wielką życiową krzywdę! Wzruszyłem się. – powiedział sarkastycznie i otarł
teatralnie łzę, udając dumnego ze swojej pociechy rodzica.
To przebrało miarkę. Nikt nie miał prawa
wtrącać się w jej życie zaraz po tym, jak ubliżył ojcu dziewczyny. W jednym
momencie znalazła się przy nim i uderzyła z otwartej dłoni w policzek. Niall
złapał się za zaróżowioną skórę i schylił. Jednak to nie był koniec. Madi
wzięła do ręki butelkę sokiem i wylała
jej zawartość prosto na blond włosy chłopaka. Już chciała uderzyć go z całej
siły w żołądek, żeby stracił na chwilę dech, ale poczuła, jak ktoś mocno
obejmuje ją ramionami i udaje się w kierunku wyjścia z pomieszczenia. Zaczęła
się szarpać, tak że jej stopy już dawno przestały dotykać podłogi i krzyczeć,
ale to nic nie pomagało. Dopiero, kiedy znalazła się w swoim pokoju jej ręce
zostały uwolnione. Natychmiast odwróciła się w stronę napastnika, którym okazał
się Liam. Mierzyła go nienawistnym spojrzeniem i chciała pójść do łazienki, ale
w ostatnim momencie powstrzymał ją od opuszczenia pomieszczenia.
-
Spokojnie! Nie mam zamiaru zbliżać się na więcej niż pięć metrów do tego
frajera! – warknęła, wyrywając swój nadgarstek z jego uścisku. Pokazała swoje dłonie, jakby chcąc mentalnie
przekazać, że idzie zmyć z nich krew.
- Musicie
przestać się tak zachowywać. – powiedział, mierząc ją surowym spojrzeniem.
Zaśmiała się tak głośno, jak tylko potrafiła.
- Idź z
tym do niego, bo gdyby nie jego niewyparzona gęba nic takiego nie miałoby
miejsca. – mruknęła, odwracając się tyłem i podchodząc do szafy z ubraniami.
Zaczęła w niej grzebać, zupełnie ignorując fakt, że Payne w dalszym ciągu się
jej przygląda oraz to, że większość z nich zaraz będzie ubrudzona na
ciemnoczerwono.
Kiedy trzymała już w dłoniach dżinsowe
spodnie, czarną bluzę i szarą bluzkę z nadrukiem w postaci Kubusia Puchatka
wyszła z pokoju, wymijając chłopaka, po czym od razu zamknęła się w łazience.
Siedziała w niej równo pół godziny. Po tym czasie, ubrana już, wróciła do
swojego pokoju, w którym nikogo nie było. Od razu odpaliła komputer i zaczęła
szukać mieszkań na sprzedaż. Chciała znaleźć jakieś dwupoziomowe, w centrum
miasta. Tam ten cały zespół nie przebywa zbyt często, więc oprócz tego, że
miałaby blisko do szkoły, to w końcu zyskałaby święty spokój. Dodała zakładki
do kilku odnośników, po czym zamknęła klapę urządzenia. Spojrzała na zegarek.
Do wyścigu zostało jej jeszcze jakieś pięć godzin. Westchnęła ciężko i udała
się w kierunku salonu. Siedział w nim tylko Mulat. Przewróciła oczami, po czym
usiadła na drugiej kanapie.
- Kiedy
wyjeżdżacie w jakąś trasę koncertową? – wypaliła nagle, w cale na niego nie
patrząc. Za to Zayn zaczął jej się przyglądać. Nie mógł uwierzyć w to, że jako
pierwsza się do niego odezwała.
- Dwa dzień po urodzinach Niall ‘a. – odpowiedział niepewnie. Madeleine westchnęła ciężko,
wyrażając tym samym wysoki poziom swojej irytacji. – Jutro są. – dodał Malik,
kiedy domyślił się, co znów jej nie pasuje.
Już nic więcej nie powiedziała, tylko
podniosła się i poszła do kuchni. Tak swoją drogą, to dość zabawne, że jest już
tutaj od kilku tygodni, a zdążyła zobaczyć w całym domu trzy pomieszczenia. Z
resztą, nie interesuje jej ta cała rudera. Wyjęła z szafki niewielki spodek i
odpaliła papierosa, otwierając okno na oścież. Nie zwracając uwagi na to, że na
dworze pada lekki deszcz usiadła na szafce kuchennej. Zaciągnęła się mocno dymem.
A już udało jej się rzucić palenie. No cóż, mówi się trudno. Lepsze to, niż
rozniesienie całej tej snobistycznej dzielnicy.
- Zamknij
to cholerne okno! – usłyszała krzyk z sąsiedniego pomieszczenia. Zaśmiała się
na tyle głośno, żeby ją usłyszał.
- Spierdalaj!
– odkrzyknęła, dziękując w duchu, że jego głupota zdołała poprawić jej w
nieznacznym stopniu humor. Kaszlnęła, kiedy okazało się, że między palcami
został jej już sam filtr. Wykrzywiła twarz w grymasie obrzydzenia, po czym
zgasiła peta na spodku, który trzymała w dłoniach. Niewiele myśląc, odpaliła
kolejnego papierosa. Odwróciła znudzony wzrok, kiedy w drzwiach pojawił się
Mulat.
-
Powiedziałem, żebyś zamknęła to o … ołł. – nie skończył, kiedy zobaczył, co
dziewczyna robi. – Palisz? Tak beze mnie? – zapytał, udając obrażony ton. W
kilka sekund znalazł się obok swojej towarzyszki, wyciągając z kieszeni bluzy
paczkę fajek.
- Ile was
nie będzie? – zapytała po chwili milczenia. Po raz kolejny tego dnia zmierzył
ją uważnie wzrokiem. Musi wiedzieć, jak bardzo szybko trzeba przeprowadzić
akcję po tytułem „przeprowadzka”.
- Dwa
tygodnie. – odparł, nie odrywając wzroku od jej twarzy, która zwrócona była w
tym momencie na dom po przeciwnej stronie ulicy.
- Tamten
ładniejszy. – powiedziała, wskazując dłonią dom, który cały czas taksowała.
Zayn zaczął się śmiać. Zmierzyła go zdziwionym spojrzeniem.
- Nie
wiem, co cię tak śmieszy. – warknęła.
- Mój. –
wydyszał, pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu. Uniosła jedną brew wysoko,
ponieważ dopiero po chwili dotarł do niej sens ostatniej wypowiedzi mulata. Wzruszyła
ramionami i wróciła do obserwowania widoków za oknem. – Dlaczego akurat
motoryzacja? – zapytał nagle chłopak, po kilku minutach spędzonych w zupełnej
ciszy. Madeleine popatrzyła zdziwiona prosto na niego.
- Nie
wiem, po prostu mnie do tego ciągnie. – odpowiedziała, odpalając trzeciego z
rzędu papierosa. Zdecydowanie nikt tak skutecznie nie potrafi podnieść jej
ciśnienia, jak ten blond frajer.
- Opowiedz,
jak ty to czujesz. – zaproponował, kończąc papierosa. Wzruszyła ramionami,
odwracając wzrok z powrotem na ulicę.
- Przecież
też jeździsz. Dobrze wiesz, jakie to niesamowite, kiedy z każdym przejechanym
metrem adrenalina skacze coraz wyżej. W podbrzuszu czujesz mrowienie, które
potrafi doprowadzić do euforii. To tak, jakbyś się zakochał, ale ta miłość jest
prawdziwa. Dobrze wiesz, że twój motor cię nie porzuci, a jeśli będziesz o
niego dbał, to on san odwdzięczy się tym samym, tylko trochę w inny sposób.
Zaufanie do maszyny jest niemalże naturalne, inaczej już na samym początku
mógłbyś zrezygnować. Za każdym razem, kiedy jako pierwsza przekraczam linię
mety, pomimo tego, że jest wielu zawodników, którzy mają zdecydowanie lepszy
sprzęt ode mnie, czuję się, jakby jakaś część mnie chciała wyskoczyć i zacząć
tańczyć wszystkie tańce szczęścia, jakie tylko istnieją. Każdy kolejny wyścig
jest nowym marzeniem, z którego nie potrafię zrezygnować. Zawsze, gdy ktoś
mówi, że nie mogę się ścigać, bo to
niebezpieczne, to chciałabym mu wtedy zabrać coś najważniejszego, co udało się
mu w całym życiu zdobyć i kazać funkcjonować bez tego. To tak, jakbyś stracił
tlen, serce stanęło, a ludzie dookoła żądali, żebyś cały czas egzystował. –
zakończyła, a oczy Zayn ‘a mało nie wyszły mu z oczodołów.
Owszem, Madeleine miała rację,
mówiąc że również się ściga, ale on robił to bardziej dlatego, że to lubił.
Parę razy udało mu się wygrać, ale nie przykładał do tego tak wielkiego
znaczenia, jak Madi. Dla niej zwycięstwa były taką samą pasją, jak motoryzacja.
Podziwiał ją za takie oddanie. Ona faktycznie zakochała się w motorach.
Po kilku minutach bezczynnego
siedzenia podniosła się z parapetu, podając prowizoryczną popielniczkę swojemu
towarzyszowi, aby następnie udać się do swojego pokoju. Założyła na siebie
skórzaną kurtkę, a na stopy trampki. Wsadziła jeszcze tylko do kieszeni
kluczyki od samochodu i zbiegła po schodach. W wejściu minęła się z Liam ‘em,
który najprawdopodobniej przyszedł podmienić Mulata i zajmować się niańczeniem
jej. Zdziwiony nie zorientował się, co Madeleine robi i już po chwili szatynka
siedziała w swoim samochodzie, wyjeżdżając z posesji brata. Dopiero wtedy
zauważyła, jak dwóch chłopaków biegnie w jej stronę, żeby ją powstrzymać.
Uśmiechnęła się półgębkiem, kiedy wjeżdżała już na czarny asfalt, lekko mokry
od wcześniej padającego deszczu. Przyspieszyła, chcąc dać jak najmniej czasu do
namyślania się swoim opiekunkom.
Tak naprawdę nie wie, gdzie chce teraz
pojechać. To, że wyszła z domu było najnormalniej w świecie niezrozumiałym
nawet dla niej samej impulsem. Po prostu – coś powiedziało jej, że może nie
mieć dzisiaj więcej okazji, żeby wyrwać się z tego domu wariatów, więc
postanowiła skorzystać z tej, którą aktualnie otrzymała. Zaczęła się
zastanawiać tylko, gdzie aktualnie jest Niall i reszta wesołej gromadki. Może
nie przebywała z nimi zbyt długo, ale zdążyła zauważyć, że jeżeli nie ma ich na
oku przez dłuższy okres czasu, to może stać się coś naprawdę niedobrego dla
niej. Westchnęła ciężko nad swoim losem, po czym skręciła w lewo, kierując się
prosto do galerii handlowej. Horan, to frajer, ale podświadomość kazała jej
kupić mu coś na urodziny. W końcu są rodzeństwem; przyszywanym, ale zawsze to
coś.
Zaparkowała i wyszła z samochodu, udając
się prosto do dużego, przeszklonego wejścia. Skierowała się od razu do
drogerii. Stając przy półkach naszły ją przemyślenia odnośnie tego, co
powiedziała Malikowi. Każde jedno słowo było prawdziwe. Nie kryła się z tym, co
kocha i w najbliższej przyszłości nie miała takiego zamiaru. Jeżeli trzeba, to
może nawet oddać wszystkie pieniądze, które odtąd wygrała, żeby tylko dalej
mogła się ścigać.
Skrzywiła się nieznacznie, wąchając
któreś z kolei męskie perfumy. Na razie żadne jej się nie spodobały aż tak
bardzo, żeby wydała na nie tyle pieniędzy, ile za nie żądają. Zdziercy i tyle.
Westchnęła zrezygnowana, wyciągając telefon. Zaczęła przeglądać listę numerów,
aż w końcu trafiła na ten konkretny. Zagryzła dolną wargę, wahając się.
Przecież on znowu może przebywać w czyimś towarzystwie. Coś zakuło ją w sercu
na samą myśl, ale postarała się to zupełnie zignorować. Postanowiła, że
najpierw napisze do niego sms ‘a.
Westchnęła ciężko. Nic jej to nie dało.
Postanowiła jednak, że poczeka, aż on sam do niej zadzwoni. Skrzywiła się
lekko, odkładając na półkę kolejny flakonik. Westchnęła ciężko, przemieszczając
się pomiędzy poszczególnymi regałami. Nie chciała tutaj być, ale sumienie nie pozwalało
jej opuścić tego cholernego miejsca. Poczuła, jak jej Nokia wibruje w kieszeni.
Popatrzyła na wyświetlacz, a uśmiech mimowolnie ozdobił twarz dziewczyny. Dotknęła
ekranu, odbierając tym samym połączenie.
~ Słucham?
– powiedziała, usiłując zachować obojętny ton głosu. Przecież musiała stwarzać
jakieś pozory, żeby wesoła piątka nie pomyślała, że zaczyna się zmieniać.
~ To ty
pytałaś co robię, więc pomyślałem, że czegoś chcesz. – zaśmiał się po drugiej
stronie. Zagryzła dolną wargę. Teraz zauważyła, że to chyba jednak był głupi pomysł,
żeby do niego dzwonić.
~ Wiesz
co, już nie ważne. – powiedziała zrezygnowana, odkładając koszyk i w szybkim
tempie udając się do jubilera naprzeciwko. Przywitała się, po czym od razu zabrała
za oglądanie zegarków. Nie zauważyła, żeby Niall miał kiedykolwiek jakiś
ubrany.
~ Gdzie
jesteś? – zapytał zaciekawiony tym, że słyszał inne głosy. Na samą myśl, że
może przebywać w towarzystwie innego mężczyzny złość rosła w nim w
zastraszająco szybkim tempie.
~ W
galerii. – odparła, jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. W
między czasie wskazała jeszcze na jeden z zegarków. Jubiler od razu zabrał się
za wyciąganie go z gablotki.
~ Zaraz
tam będę. – powiedział, a Madeleine usłyszała szelest, więc wywnioskowała błyskotliwie,
że chłopak podniósł się z siedzenie.
~ Skąd
wiesz, w której? – pokiwała twierdząco głową i udała się w kierunku kasy.
~ W
której? – powtórzył niechętnie jej słowa. Nienawidził nie mieć racji.
~ I tak
już zaraz wychodzę, więc się nie wysilaj. – zaśmiała się, odbierając zapakowany
prezent. Pożegnała się skinieniem głowy i udała w kierunki wyjścia z tego
znienawidzonego miejsca. – Na razie! – powiedziała wesoło, zrywając połączenie.
Wsiadła do samochodu i od razu skierowała
się do hotelu, żeby porozmawiać jeszcze przed wyścigiem z Gareth ‘em. Musi
dowiedzieć się, z kim ma w ogóle rywalizować. Tak naprawdę, od jego przyjazdu
do Londynu, ani raz nie poruszali tematu wydarzenia dzisiejszego wieczoru. Teraz
uświadomiła sobie, że to trochę dziwne, iż za każdym razem próbowała nawiązać
do wyścigu, to przyjaciel zmieniał natychmiast zdanie. Tak, jakby bał się jej
reakcji, gdy dowie się czegokolwiek o swoim przeciwniku. Przecież to bez sensu.
Jej rozmyślania przerwał fakt, że właśnie dotarła na miejsce.
Zaparkowała przed dużym budynkiem i
udała się w kierunku głównego wejścia. W środku przywitał ją ogromny,
nowocześnie urządzony hol. Nie zwracała jednak uwagi na wystrój. Minęła
recepcję, zza której uśmiechała się do niej szeroko jakaś blondynka.
Zignorowała ją zupełnie, wchodząc do windy. Nacisnęła guzik, dzięki któremu
dostanie się na drugie piętro – dostała dokładne instrukcje od Gareth ‘a na
temat tego, gdzie zamieszkał na czas pobytu w jej rodzinnym mieście. Westchnęła
ciężko, przypominając sobie tę ciężką rozmowę. Madeleine czasami wydaje się, że
on uważa ją za głupszą, niż jest w rzeczywistości. Kiedy dotarła w końcu pod
jego drzwi nawet nie bawiła się w pukanie, tylko weszła z marszu. Chłopak leżał
na łóżku i przeglądał bezsensownie kanały na plazmowym telewizorze.
Odchrząknęła, uświadamiając go, że nie jest już od kilku sekund sam. Od razu
popatrzył w jej kierunku i wyszczerzył się, jak głupi. Nudziło mu się przez te kilka
ostatnich dni bez wkurzającej go na każdym kroku przyjaciółki.
- Z kim
się będę ścigać dziś wieczorem? – zapytała prosto z mostu, krzyżując ręce na
wysokości piersi. Nie miała zamiaru bawić się z nim więcej w podchody. Chciała
coś wiedzieć, a to trzeba koniecznie uszanować.
- No
wiesz, nasz go bardzo dobrze. – zaczął się jąkać, błądząc wzrokiem po całym
pomieszczeniu. Podeszła do niego, stając naprzeciwko i obrzucając wyczekującym
spojrzeniem. Westchnął ciężko, wiedząc, co za chwilę nastąpi.
- Mark
Daniels. – powiedział, zasłaniając się rękami. Madi pobladła na twarzy.
Panie Boże, daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi
siłę, to ich wszystkich zapierdolę gołymi rękami.
Świetne. Awwwww...Louis i Madi ♥
OdpowiedzUsuńNiech te 15 komentarzy będzie, błagam! :D
Byle do środy!
xx
Ejjjj no!! Dlaczego w tym momencie?? Ugghhh. :))
OdpowiedzUsuńRozdzial zajebisty. Szybkoo chce nastepnyy. A wiec spinajcie dupe i komentujcie!!! :D
@luvmyniallers
Zaczelam czytac dzisiaj i jestem pelna podziwu. Opowiadanie jest meega faajne i czekam jak wszyscy na nexta. Prosze, proooszee pisz szybko dalej!!!!!! B-)
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie to dlaczego Niall nie dostrzegł tego, że powinien zmienić podejście do Madi... Gdyby zaczął zachowywać się jak Louis, Zayn lub Liam byłby im łatwiej. Może ten prezent będzie początkiem lepszych stosunków?
OdpowiedzUsuńCoś czuję że Harry'emu się oberwie....
Czekam na next!
Świeetnyy !! :DD czekam na ten rozdzial od rana i sie nie zawiodłam . ! AWSOME :D
OdpowiedzUsuńSuper super super jestem ciekawa o co chodzi z tym gościem a madi i louis awwww kocham i czekam na next :-):-)
OdpowiedzUsuńZajebiste! Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńlubię to !
OdpowiedzUsuńChce więcej!!
OdpowiedzUsuńChcę już środę !!!
OdpowiedzUsuńCiekawe czy wygra ten wyścig?
cudooo...
OdpowiedzUsuńto jest jak narkotyk
Jak zawsze świetnie, oby tak dalej. Czekam na kolejny odcinek :D
OdpowiedzUsuńDzisiaj zaczęłam czytać twojego bloga. Bardzo mi się podoba, mam nadzieję, że nie wyczerpią Ci się pomysły, nie opuści Cię wena i poprowadzisz tą historię do końca :-D
OdpowiedzUsuńW.
wow it's awesome! :))
OdpowiedzUsuńAw....
OdpowiedzUsuńOk.... A więc...
OdpowiedzUsuńHarry i jego wyczucie czasu! Ah ten Hazza... :D
Ciekawi mnie, dlaczego dziewczyna tak się przestraszyła gdy dowiedziała się z kim będzie się ścigać... Musiałaś przerwać w tym momencie?!
Ile czasu zajmie Niallowi odgadniecie co planuje jego siostra? A nawet jak się nie kapnie, to strasznie się wkurzy, kiedy wróci a jego siostry nie ma :P
Czekam na nn!