sobota, 8 marca 2014

Chapter Nine: “When someone wants to know your passion - show it to him in every possible detail.”

Rozdział Dziewiąty: “Jeśli ktoś chce wiedzieć coś o twojej pasji – pokaż mu w najmniejszych szczegółach.”

~*~
Nie trać nigdy cierpliwości; to jest ostatni klucz, który otwiera drzwi.
~Antoine de Saint - Exupery 
______________________

~ Ile kurwa można odbierać telefon?! – usłyszeli zdenerwowany głos Harry ‘ego w słuchawce. Louis zaśmiał się pod nosem. Nie wiedział, że jego przyjaciela stać na takie słowa.
~ O co ci chodzi stary? To, że nie odebrałem po pierwszym sygnale w cale nie znaczy, że musisz się tak drzeć i przeklinać. – powiedział mocno rozbawiony. Zauważył, jak na twarzy szatynki pojawia się szeroki uśmiech. Lubił patrzeć, jak się uśmiecha. Robiła to bardzo rzadko w naturalny sposób; bez kpiny czy sarkazmu.
~ Nie wiem, czy wiesz, ale siostra Horan ‘a zniknęła na cały dzień i ma wyłączony telefon. – może i nie widział Hazzy, ale był pewny, że aktualnie przeciera sobie twarz, żeby się uspokoić. Popatrzył wymownie na Madeleine, która tylko beztrosko wzruszyła ramionami i wywróciła oczami w geście irytacji. Uśmiech dalej jednak nie znikał z jej twarzy. Oczywiście ku wielkiej uciesze Louisa. 
~ Spokojnie, nic jej nie jest. – powiedział, przyciągając do siebie szatynkę. Ta z kolei schowała twarz w zagłębieniu jego szyi i zaczęła wdychać zapach niesamowitych perfum chłopaka.
~ Ja wiedziałem, że między coś wami jest po tej akcji w pokoju! – wydarł się na całe gardło. Lou zagryzł dolną wargę, zaciskając zęby.
~ Harry spokojnie. Pamiętaj, że masz nic nikomu nie mówić, my zaraz będziemy z powrotem. – mruknął, starając się nie wybuchnąć głośnym krzykiem. 
~ Akurat. Chłopaki! – to było ostatnie, co zdołali usłyszeć, ponieważ zaraz potem z słuchawki wydobył się dźwięk zrywanego połączenia.
         Trwali chwilę w ciszy, ponieważ oboje musieli zebrać swoje myśli. Dobrze wiedzieli, że Loczek pójdzie z najświeższymi informacjami na temat ich przyjaciela i Madi do pozostałych chłopaków. Muszą wymyślić jakąś bardzo fajną, kolorową historię, żeby ich zmylić. Chociaż, może po prostu wystarczy powiedzieć, że Harry bardzo mocno uderzył się w głowę i teraz ma halucynacje na wskutek wstrząśnienia mózgu. Szatynka westchnęła ciężko, odsuwając od siebie Louisa. Popatrzyła w jego piękne, niebieskie oczy, po czym zeskoczyła z maski samochodu i udała się na miejsce pasażera. Chłopak popatrzył na nią zdziwiony, a ona w odpowiedzi tylko uśmiechnęła się szeroko, machając w jego kierunku kluczykami. Od razu zrozumiał aluzję i powędrował za kierownicę w zawrotnym tempie. Odpalił silnik, a Madeleine odruchowo odpaliła papierosa. Musi się jakoś mentalnie przygotować na "poważną" rozmowę z Horan 'em, a fajka na pewno jej w tym pomoże. 
       Całą drogę, co chwila zerkała na jego skupioną twarz i zastanawiała się, jak w tak krótkim czasie dopuściła do siebie kogoś obcego. Nie miała pojęcia, jakie uczucia żywi do tego chłopaka, ale wiedziała, że to nigdy nie była nienawiść. Już od samego początku sprawił, że patrzyła na niego inaczej, niż na wroga – czyli tak, jak postrzegała kogoś zupełnie dla siebie obcego. Był przystojny, owszem – nie bała się dopuszczać do siebie tej myśli. Jednak strach opanowywał jej ciało, kiedy uświadamiała sobie, że jest w jej typie. Nie mogła się zakochać, nie w kimś, kogo nie powinna nawet tolerować. Zacisnęła powieki, opierając głowę na szybie, kiedy wjechali już na ich osiedle. Nie chciała jeszcze wracać do domu, bo wiedziała, że będzie się musiała tłumaczyć, czego wręcz nienawidziła. To jest jej życie i, pomimo upomnień innych, przeżyje je po swojemu; według własnego pomysłu. 
         Tomlinson w końcu zaparkował na podjeździe. Już z daleka zauważyli, że w salonie świeci się światło. Madeleine zagryzła dolną wargę, przypominając sobie istotny fakt, że przy jej oknie stoi dość wysokie drzewo. Nie zwracając uwagi na chłopaka poszła na tyły domu i spojrzała w górę. Nie myśląc już nad niczym więcej po prostu zaczęła wspinać się po roślinie. Czuła na sobie wzrok towarzysza, ale postanowiła zupełnie go zignorować. Kiedy była już na wprost szyby kopnęła w plastik, który ją otaczał (szybę) i jednym zwinnym ruchem stanęła na parapecie. Spojrzała w dół, uśmiechając się szeroko, kiedy zauważyła zdezorientowanie z nutką podziwu na twarzy szatyna.
- A ja? – zapytał, kręcąc głową z dezaprobatą. Madeleine wzruszyła niedbale ramionami.
- Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś teraz poszedł do domu, unikając bezsensownej gadki mojego szurniętego brachola. – zaśmiała się, znikając w pokoju.
        Od razu podeszła do drzwi, zamykając je na kluczyk. No cóż, dziś będzie musiała zrezygnować z kąpieli, albo nawet krótkiego prysznica, co nie jest najbardziej pocieszającą wiadomością, ale czego nie robi się dla świętego spokoju? Przebrała się szybko w piżamę i zmęczona padła na łóżko. Sen przyszedł niemalże natychmiast, za co była mu bardzo wdzięczna.
       Rano obudziło ją mocne walenie w drzwi i wiązanka przekleństw. Naciągnęła poduszkę na głowę. Jest pewna, że dziś mają sobotę, a co za tym idzie dzień wolny. Nie ma najmniejszego zamiaru podnosić się przed godziną dwunastą. Zdaje sobie sprawę z tego, że wieczorem ma wyścig, na który pewna Niall zakaże jej iść, po czym się pokłócą, a ona i tak postawi na swoim. Westchnęła ciężko, podnosząc się z ciepłej pościeli. Otworzyła zamek w drzwiach, co było niesamowicie wielkim błędem. Od razu do jej pokoju, jak burza wpadł blondyn. Na jego twarzy wymalowana była niewyobrażalna chęć mordu, pomieszana ze wściekłością. Madi zaczęła zastanawiać się, jak dużo czasu musiał spędzić pod jej drzwiami.
- Czyś ty do końca rozum straciła?! – wydarł się, zaciskając dłonie w pięści, żeby pohamować chęć zabicia swojej siostry. Jego zdenerwowanie powiększyło się jeszcze bardziej, kiedy w odpowiedzi wzruszyła ramionami. – Do salonu!
      Ślamazarnym krokiem ruszyła we wcześniej wskazanym kierunku. Tak, zdecydowanie chciała przeciągnąć moment rozpoczęcia monologu przez blondasa. Odwróciła się, warcząc coś niezrozumiałego pod nosem, kiedy pchnął ją do przodu. Nic nie powiedział, tylko wskazał palcem, że ma iść dalej. Stłumiła w sobie chęć przywalenia mu w ten wytapirowany łeb. On zdecydowanie na za dużo sobie pozwala.
       Coś nią wstrząsnęło, kiedy stanęła w wejściu do pomieszczenia, a tam na kanapach siedziała pozostała czwórka. Louis znajdował się pomiędzy Liam ‘em a Zayn ‘em. Pokręcił przecząco głową ze zbolałą miną, zasłaniając twarz dłońmi i oparł łokcie na kolanach, kiedy zauważył, że na niego patrzy. Zrezygnowana zajęła miejsce a fotelu, żeby nikt nie mógł obok niej usiąść. Wzięła w dłonie pilot i włączyła telewizor, zatrzymując się na jakiejś stacji muzycznej. Blondyn zaczął chodzić w te i z powrotem z rękami ciągnącymi włosy. W pewnym momencie zatrzymał się i popatrzył groźnie na siostrę. Podszedł do niej z chęcią zabrania jej pilota, ale schowała go za plecami. Zauważyła, że wszyscy bez wyjątku cały czas gapią się na jej nogi, które były ukazane im w całej okazałości z powodu krótkich spodenek od piżamy.
- Wy dwoje. – zaczął groźnie Niall, wskazując Madeleine i Louisa. – Co macie na swoje wytłumaczenie? – Madi podniosła jedną brew wysoko i wróciła do beznamiętnego wgapiania się w telewizor, siadając na podkulonych nogach. Zrobiło jej się trochę zimno.
- Posłuchaj Niall. Przecież nic jej się nie stało, więc nie wiem, o co ci chodzi. – powiedział spokojnie szatyn. Madi zaśmiała się w duchu. Najlepszym sposobem na Horan ‘a jest całkowite zignorowanie go. Chociaż, bardzo chętnie posłucha, jak Lou się tłumaczy.
- Ale do jasnej cholery moglibyście chociaż odebrać telefon! – dziewczyna, korzystając z okazji, że chłopak stoi do niej plecami, po porostu wystawiła w jego kierunku środkowy palec. Kiedy tylko zaczęli się z niej śmiać, a Niall odwrócił w jej kierunku z powrotem patrzyła się na telewizor udając, że nic nie zrobiła.
- Oj, po prostu Madeleine padła komórka, a ja nie słyszałem mojej. – zaczął tłumaczyć się po raz kolejny. Madi prychnęła pod nosem, skupiając na sobie uwagę chłopaków.
- Nie prawda. Ja moją po prostu wyłączyłam, bo chciałam mieć święty spokój. – zaprotestowała, uśmiechając się słodko do rozbawionego Liam 'a, na którym akurat spoczął jej wzrok. Jego chyba zaczynała po woli tolerować, bo nie wtrącał się w to, co robi.
- Twoja szczerość jest zadziwiająca. – powiedział Zayn. Od razu na niego popatrzyła.
- Staram się. – mruknęła i wróciła do ponownego oglądania telewizora. Kiedy tylko zaczęła się piosenka One Direction zmieniła kanał na inny.
- Ej, to była nasza piosenka! – krzyknął Harry. Madeleine zmierzyła go nienawistnym spojrzeniem. Jak on jeszcze w ogóle śmiał się do niej odzywać po tym, jak poleciał do chłopaków z informacją, że całowała się z Louisem. Jeszcze takiego frajera w życiu nie spotkała.
- Ty się lepiej nie odzywaj. – ostrzegła, grożąc mu pilotem. Szatyn spiął się lekko, po czym wbił plecami w oparcie sofy. I tak ma być – każdy powinien czuć do niej respekt (ewentualnie po prostu się jej bać, ale to już jest mniej ważna informacja).
- Wracając. – warknął blondyn. – Nie masz się co napalać na ten wyścig, bo i tak w nim nie pojedziesz. – dodał, odwracając się na pięcie i kierując do kuchni. Musiał się czegoś napić, bo zaraz oszaleje.
           Wszystkie mięśnie Madeleine napięły się, a oczy i pięści mocno zacisnęły. Paznokcie boleśnie wbijały się w skórę dziewczyny, ale ona nie zwracała na to w tym momencie najmniejszej uwagi. Zagryzła dolną wargę do tego stopnia, że po kilku sekundach poczuła w ustach metaliczny posmak krwi. Horan po raz kolejny chciał za wszelką cenę pokazać, jakie to jego zdanie nie jest ważne. Gdy tylko nie dała rady już powstrzymać w sobie złości, poderwała się z fotela i poszła w kierunku swojego przyrodniego brata. Właśnie zaczęła się kolejna bitwa, której ona nie ma zamiaru przegrać. 4/5 One Direction wiedziało, że szykuje się duży wybuch.
- Nie jesteś moim ojcem, żeby mówić mi, co mogę robić, a czego nie! – warknęła już od samego progu, wycierając wierzchem dłoni krew, spływającą jej po brodzie. Wzrok Madi ciskał piorunami, ale blondyn zdawał się nie przejąć tym za bardzo.
- Jak widać twój ojciec nie umiał cię wychować, więc ja spróbuję. – powiedział, nalewając do szklanki pomarańczowego soku. Szatynka jeszcze mocniej zacisnęła pięści, przez co skóra zaczynała ją coraz bardziej piec. Wiedziała, co się za chwilę stanie, ale nie zważała na to.
- Nie masz prawa tak o nim mówić. – syknęła, podchodząc coraz bliżej. – Nie znasz go nawet. – dodała po chwili namysłu. Tylko on sama miała prawo do obrażania swojego rodziciela, nikt inny. Syknęła, kiedy poczuła ciepłą ciecz na palcach. Nie poluźniła jednak uścisku.
- O proszę, a to nowość! – wykrzyknął, podskakując w miejscu i uśmiechając się szeroko. – Madeleine Davies kogoś broni, ba! To jedna z tych osób, która wyrządziła jej wielką życiową krzywdę! Wzruszyłem się. – powiedział sarkastycznie i otarł teatralnie łzę, udając dumnego ze swojej pociechy rodzica.
       To przebrało miarkę. Nikt nie miał prawa wtrącać się w jej życie zaraz po tym, jak ubliżył ojcu dziewczyny. W jednym momencie znalazła się przy nim i uderzyła z otwartej dłoni w policzek. Niall złapał się za zaróżowioną skórę i schylił. Jednak to nie był koniec. Madi wzięła do ręki butelkę  sokiem i wylała jej zawartość prosto na blond włosy chłopaka. Już chciała uderzyć go z całej siły w żołądek, żeby stracił na chwilę dech, ale poczuła, jak ktoś mocno obejmuje ją ramionami i udaje się w kierunku wyjścia z pomieszczenia. Zaczęła się szarpać, tak że jej stopy już dawno przestały dotykać podłogi i krzyczeć, ale to nic nie pomagało. Dopiero, kiedy znalazła się w swoim pokoju jej ręce zostały uwolnione. Natychmiast odwróciła się w stronę napastnika, którym okazał się Liam. Mierzyła go nienawistnym spojrzeniem i chciała pójść do łazienki, ale w ostatnim momencie powstrzymał ją od opuszczenia pomieszczenia.
- Spokojnie! Nie mam zamiaru zbliżać się na więcej niż pięć metrów do tego frajera! – warknęła, wyrywając swój nadgarstek z jego uścisku. Pokazała swoje dłonie, jakby chcąc mentalnie przekazać, że idzie zmyć z nich krew.
- Musicie przestać się tak zachowywać. – powiedział, mierząc ją surowym spojrzeniem. Zaśmiała się tak głośno, jak tylko potrafiła.
- Idź z tym do niego, bo gdyby nie jego niewyparzona gęba nic takiego nie miałoby miejsca. – mruknęła, odwracając się tyłem i podchodząc do szafy z ubraniami. Zaczęła w niej grzebać, zupełnie ignorując fakt, że Payne w dalszym ciągu się jej przygląda oraz to, że większość z nich zaraz będzie ubrudzona na ciemnoczerwono.
      Kiedy trzymała już w dłoniach dżinsowe spodnie, czarną bluzę i szarą bluzkę z nadrukiem w postaci Kubusia Puchatka wyszła z pokoju, wymijając chłopaka, po czym od razu zamknęła się w łazience. Siedziała w niej równo pół godziny. Po tym czasie, ubrana już, wróciła do swojego pokoju, w którym nikogo nie było. Od razu odpaliła komputer i zaczęła szukać mieszkań na sprzedaż. Chciała znaleźć jakieś dwupoziomowe, w centrum miasta. Tam ten cały zespół nie przebywa zbyt często, więc oprócz tego, że miałaby blisko do szkoły, to w końcu zyskałaby święty spokój. Dodała zakładki do kilku odnośników, po czym zamknęła klapę urządzenia. Spojrzała na zegarek. Do wyścigu zostało jej jeszcze jakieś pięć godzin. Westchnęła ciężko i udała się w kierunku salonu. Siedział w nim tylko Mulat. Przewróciła oczami, po czym usiadła na drugiej kanapie.
- Kiedy wyjeżdżacie w jakąś trasę koncertową? – wypaliła nagle, w cale na niego nie patrząc. Za to Zayn zaczął jej się przyglądać. Nie mógł uwierzyć w to, że jako pierwsza się do niego odezwała.
- Dwa dzień po urodzinach Niall ‘a. – odpowiedział niepewnie. Madeleine westchnęła ciężko, wyrażając tym samym wysoki poziom swojej irytacji. – Jutro są. – dodał Malik, kiedy domyślił się, co znów jej nie pasuje.
        Już nic więcej nie powiedziała, tylko podniosła się i poszła do kuchni. Tak swoją drogą, to dość zabawne, że jest już tutaj od kilku tygodni, a zdążyła zobaczyć w całym domu trzy pomieszczenia. Z resztą, nie interesuje jej ta cała rudera. Wyjęła z szafki niewielki spodek i odpaliła papierosa, otwierając okno na oścież. Nie zwracając uwagi na to, że na dworze pada lekki deszcz usiadła na szafce kuchennej. Zaciągnęła się mocno dymem. A już udało jej się rzucić palenie. No cóż, mówi się trudno. Lepsze to, niż rozniesienie całej tej snobistycznej dzielnicy.
- Zamknij to cholerne okno! – usłyszała krzyk z sąsiedniego pomieszczenia. Zaśmiała się na tyle głośno, żeby ją usłyszał.
- Spierdalaj! – odkrzyknęła, dziękując w duchu, że jego głupota zdołała poprawić jej w nieznacznym stopniu humor. Kaszlnęła, kiedy okazało się, że między palcami został jej już sam filtr. Wykrzywiła twarz w grymasie obrzydzenia, po czym zgasiła peta na spodku, który trzymała w dłoniach. Niewiele myśląc, odpaliła kolejnego papierosa. Odwróciła znudzony wzrok, kiedy w drzwiach pojawił się Mulat.
- Powiedziałem, żebyś zamknęła to o … ołł. – nie skończył, kiedy zobaczył, co dziewczyna robi. – Palisz? Tak beze mnie? – zapytał, udając obrażony ton. W kilka sekund znalazł się obok swojej towarzyszki, wyciągając z kieszeni bluzy paczkę fajek.
- Ile was nie będzie? – zapytała po chwili milczenia. Po raz kolejny tego dnia zmierzył ją uważnie wzrokiem. Musi wiedzieć, jak bardzo szybko trzeba przeprowadzić akcję po tytułem „przeprowadzka”.
- Dwa tygodnie. – odparł, nie odrywając wzroku od jej twarzy, która zwrócona była w tym momencie na dom po przeciwnej stronie ulicy.
- Tamten ładniejszy. – powiedziała, wskazując dłonią dom, który cały czas taksowała. Zayn zaczął się śmiać. Zmierzyła go zdziwionym spojrzeniem.
- Nie wiem, co cię tak śmieszy. – warknęła.
- Mój. – wydyszał, pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu. Uniosła jedną brew wysoko, ponieważ dopiero po chwili dotarł do niej sens ostatniej wypowiedzi mulata. Wzruszyła ramionami i wróciła do obserwowania widoków za oknem. – Dlaczego akurat motoryzacja? – zapytał nagle chłopak, po kilku minutach spędzonych w zupełnej ciszy. Madeleine popatrzyła zdziwiona prosto na niego.
- Nie wiem, po prostu mnie do tego ciągnie. – odpowiedziała, odpalając trzeciego z rzędu papierosa. Zdecydowanie nikt tak skutecznie nie potrafi podnieść jej ciśnienia, jak ten blond frajer.
- Opowiedz, jak ty to czujesz. – zaproponował, kończąc papierosa. Wzruszyła ramionami, odwracając wzrok z powrotem na ulicę.
- Przecież też jeździsz. Dobrze wiesz, jakie to niesamowite, kiedy z każdym przejechanym metrem adrenalina skacze coraz wyżej. W podbrzuszu czujesz mrowienie, które potrafi doprowadzić do euforii. To tak, jakbyś się zakochał, ale ta miłość jest prawdziwa. Dobrze wiesz, że twój motor cię nie porzuci, a jeśli będziesz o niego dbał, to on san odwdzięczy się tym samym, tylko trochę w inny sposób. Zaufanie do maszyny jest niemalże naturalne, inaczej już na samym początku mógłbyś zrezygnować. Za każdym razem, kiedy jako pierwsza przekraczam linię mety, pomimo tego, że jest wielu zawodników, którzy mają zdecydowanie lepszy sprzęt ode mnie, czuję się, jakby jakaś część mnie chciała wyskoczyć i zacząć tańczyć wszystkie tańce szczęścia, jakie tylko istnieją. Każdy kolejny wyścig jest nowym marzeniem, z którego nie potrafię zrezygnować. Zawsze, gdy ktoś mówi, że nie  mogę się ścigać, bo to niebezpieczne, to chciałabym mu wtedy zabrać coś najważniejszego, co udało się mu w całym życiu zdobyć i kazać funkcjonować bez tego. To tak, jakbyś stracił tlen, serce stanęło, a ludzie dookoła żądali, żebyś cały czas egzystował. – zakończyła, a oczy Zayn ‘a mało nie wyszły mu z oczodołów.
           Owszem, Madeleine miała rację, mówiąc że również się ściga, ale on robił to bardziej dlatego, że to lubił. Parę razy udało mu się wygrać, ale nie przykładał do tego tak wielkiego znaczenia, jak Madi. Dla niej zwycięstwa były taką samą pasją, jak motoryzacja. Podziwiał ją za takie oddanie. Ona faktycznie zakochała się w motorach.
          Po kilku minutach bezczynnego siedzenia podniosła się z parapetu, podając prowizoryczną popielniczkę swojemu towarzyszowi, aby następnie udać się do swojego pokoju. Założyła na siebie skórzaną kurtkę, a na stopy trampki. Wsadziła jeszcze tylko do kieszeni kluczyki od samochodu i zbiegła po schodach. W wejściu minęła się z Liam ‘em, który najprawdopodobniej przyszedł podmienić Mulata i zajmować się niańczeniem jej. Zdziwiony nie zorientował się, co Madeleine robi i już po chwili szatynka siedziała w swoim samochodzie, wyjeżdżając z posesji brata. Dopiero wtedy zauważyła, jak dwóch chłopaków biegnie w jej stronę, żeby ją powstrzymać. Uśmiechnęła się półgębkiem, kiedy wjeżdżała już na czarny asfalt, lekko mokry od wcześniej padającego deszczu. Przyspieszyła, chcąc dać jak najmniej czasu do namyślania się swoim opiekunkom.
         Tak naprawdę nie wie, gdzie chce teraz pojechać. To, że wyszła z domu było najnormalniej w świecie niezrozumiałym nawet dla niej samej impulsem. Po prostu – coś powiedziało jej, że może nie mieć dzisiaj więcej okazji, żeby wyrwać się z tego domu wariatów, więc postanowiła skorzystać z tej, którą aktualnie otrzymała. Zaczęła się zastanawiać tylko, gdzie aktualnie jest Niall i reszta wesołej gromadki. Może nie przebywała z nimi zbyt długo, ale zdążyła zauważyć, że jeżeli nie ma ich na oku przez dłuższy okres czasu, to może stać się coś naprawdę niedobrego dla niej. Westchnęła ciężko nad swoim losem, po czym skręciła w lewo, kierując się prosto do galerii handlowej. Horan, to frajer, ale podświadomość kazała jej kupić mu coś na urodziny. W końcu są rodzeństwem; przyszywanym, ale zawsze to coś.
       Zaparkowała i wyszła z samochodu, udając się prosto do dużego, przeszklonego wejścia. Skierowała się od razu do drogerii. Stając przy półkach naszły ją przemyślenia odnośnie tego, co powiedziała Malikowi. Każde jedno słowo było prawdziwe. Nie kryła się z tym, co kocha i w najbliższej przyszłości nie miała takiego zamiaru. Jeżeli trzeba, to może nawet oddać wszystkie pieniądze, które odtąd wygrała, żeby tylko dalej mogła się ścigać.
       Skrzywiła się nieznacznie, wąchając któreś z kolei męskie perfumy. Na razie żadne jej się nie spodobały aż tak bardzo, żeby wydała na nie tyle pieniędzy, ile za nie żądają. Zdziercy i tyle. Westchnęła zrezygnowana, wyciągając telefon. Zaczęła przeglądać listę numerów, aż w końcu trafiła na ten konkretny. Zagryzła dolną wargę, wahając się. Przecież on znowu może przebywać w czyimś towarzystwie. Coś zakuło ją w sercu na samą myśl, ale postarała się to zupełnie zignorować. Postanowiła, że najpierw napisze do niego sms ‘a.
      Westchnęła ciężko. Nic jej to nie dało. Postanowiła jednak, że poczeka, aż on sam do niej zadzwoni. Skrzywiła się lekko, odkładając na półkę kolejny flakonik. Westchnęła ciężko, przemieszczając się pomiędzy poszczególnymi regałami. Nie chciała tutaj być, ale sumienie nie pozwalało jej opuścić tego cholernego miejsca. Poczuła, jak jej Nokia wibruje w kieszeni. Popatrzyła na wyświetlacz, a uśmiech mimowolnie ozdobił twarz dziewczyny. Dotknęła ekranu, odbierając tym samym połączenie.
~ Słucham? – powiedziała, usiłując zachować obojętny ton głosu. Przecież musiała stwarzać jakieś pozory, żeby wesoła piątka nie pomyślała, że zaczyna się zmieniać.
~ To ty pytałaś co robię, więc pomyślałem, że czegoś chcesz. – zaśmiał się po drugiej stronie. Zagryzła dolną wargę. Teraz zauważyła, że to chyba jednak był głupi pomysł, żeby do niego dzwonić.
~ Wiesz co, już nie ważne. – powiedziała zrezygnowana, odkładając koszyk i w szybkim tempie udając się do jubilera naprzeciwko. Przywitała się, po czym od razu zabrała za oglądanie zegarków. Nie zauważyła, żeby Niall miał kiedykolwiek jakiś ubrany.
~ Gdzie jesteś? – zapytał zaciekawiony tym, że słyszał inne głosy. Na samą myśl, że może przebywać w towarzystwie innego mężczyzny złość rosła w nim w zastraszająco szybkim tempie.
~ W galerii. – odparła, jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. W między czasie wskazała jeszcze na jeden z zegarków. Jubiler od razu zabrał się za wyciąganie go z gablotki.
~ Zaraz tam będę. – powiedział, a Madeleine usłyszała szelest, więc wywnioskowała błyskotliwie, że chłopak podniósł się z siedzenie.
~ Skąd wiesz, w której? – pokiwała twierdząco głową i udała się w kierunku kasy.
~ W której? – powtórzył niechętnie jej słowa. Nienawidził nie mieć racji.
~ I tak już zaraz wychodzę, więc się nie wysilaj. – zaśmiała się, odbierając zapakowany prezent. Pożegnała się skinieniem głowy i udała w kierunki wyjścia z tego znienawidzonego miejsca. – Na razie! – powiedziała wesoło, zrywając połączenie.
        Wsiadła do samochodu i od razu skierowała się do hotelu, żeby porozmawiać jeszcze przed wyścigiem z Gareth ‘em. Musi dowiedzieć się, z kim ma w ogóle rywalizować. Tak naprawdę, od jego przyjazdu do Londynu, ani raz nie poruszali tematu wydarzenia dzisiejszego wieczoru. Teraz uświadomiła sobie, że to trochę dziwne, iż za każdym razem próbowała nawiązać do wyścigu, to przyjaciel zmieniał natychmiast zdanie. Tak, jakby bał się jej reakcji, gdy dowie się czegokolwiek o swoim przeciwniku. Przecież to bez sensu. Jej rozmyślania przerwał fakt, że właśnie dotarła na miejsce.
        Zaparkowała przed dużym budynkiem i udała się w kierunku głównego wejścia. W środku przywitał ją ogromny, nowocześnie urządzony hol. Nie zwracała jednak uwagi na wystrój. Minęła recepcję, zza której uśmiechała się do niej szeroko jakaś blondynka. Zignorowała ją zupełnie, wchodząc do windy. Nacisnęła guzik, dzięki któremu dostanie się na drugie piętro – dostała dokładne instrukcje od Gareth ‘a na temat tego, gdzie zamieszkał na czas pobytu w jej rodzinnym mieście. Westchnęła ciężko, przypominając sobie tę ciężką rozmowę. Madeleine czasami wydaje się, że on uważa ją za głupszą, niż jest w rzeczywistości. Kiedy dotarła w końcu pod jego drzwi nawet nie bawiła się w pukanie, tylko weszła z marszu. Chłopak leżał na łóżku i przeglądał bezsensownie kanały na plazmowym telewizorze. Odchrząknęła, uświadamiając go, że nie jest już od kilku sekund sam. Od razu popatrzył w jej kierunku i wyszczerzył się, jak głupi. Nudziło mu się przez te kilka ostatnich dni bez wkurzającej go na każdym kroku przyjaciółki.
- Z kim się będę ścigać dziś wieczorem? – zapytała prosto z mostu, krzyżując ręce na wysokości piersi. Nie miała zamiaru bawić się z nim więcej w podchody. Chciała coś wiedzieć, a to trzeba koniecznie uszanować.
- No wiesz, nasz go bardzo dobrze. – zaczął się jąkać, błądząc wzrokiem po całym pomieszczeniu. Podeszła do niego, stając naprzeciwko i obrzucając wyczekującym spojrzeniem. Westchnął ciężko, wiedząc, co za chwilę nastąpi.
- Mark Daniels. – powiedział, zasłaniając się rękami. Madi pobladła na twarzy.
Panie Boże, daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę, to ich wszystkich zapierdolę gołymi rękami.

16 komentarzy:

  1. Świetne. Awwwww...Louis i Madi ♥
    Niech te 15 komentarzy będzie, błagam! :D
    Byle do środy!
    xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Ejjjj no!! Dlaczego w tym momencie?? Ugghhh. :))
    Rozdzial zajebisty. Szybkoo chce nastepnyy. A wiec spinajcie dupe i komentujcie!!! :D

    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczelam czytac dzisiaj i jestem pelna podziwu. Opowiadanie jest meega faajne i czekam jak wszyscy na nexta. Prosze, proooszee pisz szybko dalej!!!!!! B-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawia mnie to dlaczego Niall nie dostrzegł tego, że powinien zmienić podejście do Madi... Gdyby zaczął zachowywać się jak Louis, Zayn lub Liam byłby im łatwiej. Może ten prezent będzie początkiem lepszych stosunków?
    Coś czuję że Harry'emu się oberwie....
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świeetnyy !! :DD czekam na ten rozdzial od rana i sie nie zawiodłam . ! AWSOME :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Super super super jestem ciekawa o co chodzi z tym gościem a madi i louis awwww kocham i czekam na next :-):-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebiste! Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Chce więcej!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Chcę już środę !!!
    Ciekawe czy wygra ten wyścig?

    OdpowiedzUsuń
  10. cudooo...
    to jest jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zawsze świetnie, oby tak dalej. Czekam na kolejny odcinek :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzisiaj zaczęłam czytać twojego bloga. Bardzo mi się podoba, mam nadzieję, że nie wyczerpią Ci się pomysły, nie opuści Cię wena i poprowadzisz tą historię do końca :-D

    W.

    OdpowiedzUsuń
  13. wow it's awesome! :))

    OdpowiedzUsuń
  14. Ok.... A więc...
    Harry i jego wyczucie czasu! Ah ten Hazza... :D
    Ciekawi mnie, dlaczego dziewczyna tak się przestraszyła gdy dowiedziała się z kim będzie się ścigać... Musiałaś przerwać w tym momencie?!
    Ile czasu zajmie Niallowi odgadniecie co planuje jego siostra? A nawet jak się nie kapnie, to strasznie się wkurzy, kiedy wróci a jego siostry nie ma :P
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń