Rozdział Trzynasty: “Dwa ciała złączone w swoim prywatnym tańcu
zmysłów.” +18
~*~
Coraz częściej dochodzę
do wniosku, że seks, podobnie, jak narkotyki, jest ucieczką od rzeczywistości,
pozwala zapomnieć o kłopotach, odprężyć się. I jak wszystkie używki szkodzi i
wyniszcza.
~Paulo Coelho
„Jedenaście minut.”
__________________________
Uwaga! Tekst pisany pochyłą czcionką jest przeznaczony wyłącznie dla osób powyżej osiemnastego roku życia. Czytasz go na własną odpowiedzialność - autorka nie odpowiada za twój stan po przeczytaniu tych treści. Przepraszam, że jednak ją dodaję, ale później może już nie być do tego okazji. I tak wiem, że większość tego nie pominie ;d
Madeleine dziś po raz kolejny nie poszła
do szkoły. Zapakowała już wszystkie walizko do jednego z samochodów Niall,
który oczywiście odstawi zaraz po tym, jak odtransportuje wszystkie rzeczy do
nowego mieszkania. Danielle poinformowała ją wczoraj wieczorem, że dziś musiała
pojechać gdzieś tam w bardzo ważnej sprawie. Leine udawała, że ta informacja
nie wywarła na niej najmniejszego wrażenia, jednak w środku cieszyła się z
tego, jak dziecko, które dostało słodycze. Nie musiała martwić się, żeby myśleć
o spławieniu dziewczyny Liam 'a. Wjechała do podziemnego parkingu, na którym
zostały wydzierżawione jej dwa miejsca – jedno na samochód, a drugie motory, bo
w końcu za parę dni, ewentualnie godzin, będzie miała kolejny. Westchnęła
ciężko na samą myśl o tym wyścigu. Nic jej nie pasowało, wszystko wydawało się
podejrzane, ale naprawdę nie mogła zrezygnować, bo wyszłaby na tchórza.
Wtargała walizkę do swojego domu i zaprowadziła prosto do garderoby.
Rozejrzała się uśmiechnięta dookoła siebie. Zawsze chciała mieć własne cztery
ściany, ale nie myślała, że będzie zmuszona tak szybko się do nich
przeprowadzić z powodu przyrodniego brata. Chociaż, to również przez rodziców,
bo gdyby nie kazali jej się przeprowadzać z powrotem do Londynu dalej żyłaby po
swojemu w Mullingar. Tak, zdecydowanie winni są wszyscy, tylko nie ona.
Popatrzyła niepewnie na swój telefon. Miała zadzwonić do chłopaków, ale
nie może im wprost powiedzieć, że chce kupić nowy motor, bo zaczną coś
podejrzewać i najprawdopodobniej prawić morały na temat wyścigu. Madeleine
wystarczy już zupełnie świadomość, że po raz pierwszy w życiu nie jest pewna w
stu procentach tego, co chce zrobić. Westchnęła ciężko, przejeżdżając palcem po
ekranie, żeby znaleźć ten jeden konkretny numer. Gdy w końcu już na niego
patrzyła zawahała się. W sumie może sprawdzić nowości na Internecie. No, ale
chłopaki mogą jej powiedzieć cokolwiek na temat motorów, jakimi może się
ścigać, bo przecież mają z nimi do czynienia na co dzień w pracy. Ostatecznie
zadzwoniła.
~ Cóż się
stało Madeleine, że postanowiłaś do nas zadzwonić? – usłyszała ironiczny głos
Allana po drugiej stronie. Normalnie wywróciłaby na tę uwagę lekceważąco
oczami, ale dziś zagryzła dolną wargę, zaciskając powieki. Musi uważać na każde
słowo.
~ Wiesz,
szczęśliwa piątka pojechała w trasę koncertową, a mnie jakoś tak strasznie
nudno się samej zrobiło. – powiedziała niewinnie, podchodząc do okna
tarasowego. Patrzenie na ruch uliczny bardzo często ją uspokajało. Może i tym
razem się uda.
~ Dobra,
dobra. Pamiętaj, że znam cię bardzo dobrze, Madi. Powiedz po prostu, co
chciałaś. – zaśmiał się. Szatynka zebrała się w sobie.
~ Poważnie
chciałam pogadać. – zapewniła gorliwie, karcąc się w myślach, za zbyt duży
entuzjazm. – Na przykład o motorach, bo jak wiesz oboje je bardzo lubimy. Może
wiesz coś o jakiejś nowej maszynie, która idealnie nadawałaby się na nielegalne
wyścigi. – mówiła nieporadnie bardziej do siebie, niż do niego. W słuchawce
zapadła kilkusekundowa cisza, która dłużyła jej się niemiłosiernie.
~ Jeżeli
chciałabyś w końcu zmienić tego swojego starego rupcia na coś nowego, to
proponowałbym ci zainwestować w BMW S 1000 RR. Jeździłaś już tą marką, więc
znasz ją bardzo dobrze, a parę dni temu naprawiałem jednego, więc jak wiesz
trzeba było go później sprawdzić i według mnie jest zajebisty. – powiedział
niepewnie, starając się przemyśleć dokładnie każde kolejne słowo. – Tylko
wiesz, że jest już po sezonie i nie musisz się z tym śpieszyć. – dodał po
chwili namysłu. Coś mu tutaj nie pasowało.
~ Dzięki
Allan, muszę spadać, ale jeszcze kiedyś zadzwonię! – powiedziała radośnie,
rozłączając się. Nie ma na co czekać!
Jednak teraz musi zrobić jeszcze jedną rzecz – a mianowicie znaleźć w
Londynie bank, w którym znajdują się wszystkie jej pieniądze. Wygrzebała z
walizki teczkę z dokumentami, które potrzebne jej będą do zmiany adresu i
wyszła z mieszkania, zamykając go na klucz. Z utęsknieniem popatrzyła na swoje
HP4, kiedy mijała je z daleka, ale dobrze wiedziała, że lepiej jej będzie
jechać teraz samochodem. Odblokowała drzwi za pomocą centralnego zamka i
natychmiast weszła do środka, rzucając biały przedmiot na siedzenie obok.
Odetchnęła głęboko, wpisując w nawigację adres swojego brata. Musi odstawić
auto, w którym aktualnie się znajduje i odebrać swoje. Wtedy wszystko z
przeprowadzką będzie już skończone i Madeleine w końcu będzie zdana tylko na
siebie.
Wjechała na podjazd. Zabarkowała samochód w garażu, po czym od razu
przerzuciła dokumenty do swojego i udała się w kierunku wejścia do domu. Tam
odłożyła kluczyki na stolik w salonie i znalazła kartkę oraz długopis, po czym
zaczęła pisać do blondasa, żeby przypadkiem nie wysłał za nią całego wojska. Po
raz ostatni rozejrzała się po dużym salonie i natychmiast wyszła, żeby wszelkie
przemyślenia dały jej święty spokój. Poinformowała stróża, że już wychodzi i
odjechała.
Załatwianie wszystkich spraw w banku zajęło jej nie więcej niż dwie
godziny. Zmęczona opuściła ogromny budynek przy Kingsway. Uśmiechnęła się do siebie, oglądając kartę
bankową ze zaktualizowanymi danymi. Nie ma już siły, żeby włóczyć się po
salonach motorowych – jak najszybciej musi położyć się do łóżka, bo zaraz
zaśnie na środku ulicy. Weszło do samochodu, po czym od razu odpaliła silnik.
Ruszyła przed siebie, modląc się w duchu, żeby nie spowodować żadnego wypadku.
I tak już za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
Czas mijał jej bardzo szybko i nawet nie zauważyła, a do wyścigu zostało
jej już tylko kilka dni. Codziennie starała się cokolwiek ulepszać w swoim
nowym motorze tak, żeby mieć pewność wygranej. Niall dzwonił do niej kilka razy
dziennie, ale nie odbierała. Dobrze wiedziała, o czym blondyn chciał rozmawiać
i właśnie dlatego odrzucała każde jedno połączenie. Nie wiedziała dlaczego, ale
coraz trudniej było jej to robić. Wczoraj jakaś dziwna siła kazała jej odebrać
i powiedzieć o wyścigu, ale w ostatnim momencie odrzuciła od siebie tę myśl,
naciskając natychmiast czerwoną słuchawkę.
Dłonie już się zagoiły. Teraz musiała tylko poczekać, aż zejdą jej
blizny. Nie ukrywa, że na początku każda czynność sprawiała dziewczynie
niesamowitą trudność. Co chwilę krzywiła się i syczała z bólu. Przez pierwszych
kilka dni dostała nawet zwolnienie ze szkoły od wychowawcy, kiedy powiedziała
mu, że naprawiała bratu samochód i oparzyła się o silnik, ponieważ chłopak nie
powiedział jej, że wcześniej jeździł pojazdem. Na szczęście wszyscy uwierzyli w
te bajeczkę nic nie podejrzewając. Za każdym razem zastanawiała się, jak można
być tak głupim. Przecież od silnika czuć ciepło, kiedy jest rozgrzany, a ona
zna się na tym, jak mało kto. Później wróciła na zajęcia, jednak nikt nie
zmuszał jej do zadań praktycznych. Wbrew pozorom nie podobało jej się to.
Madeleine kochała to, co studiuje i na co dzień dziewczynie brakowało „zabawy”
z kluczem francuskim czy cewką zapłonową*.
Była
jeszcze jedna rzecz, której mimo wszystko jej brakowało. Chociaż odpowiedniej
będzie, jeśli powiem, że tęskniła za jedną osobą, która bardzo szybko stała się
dla niej niesamowicie ważna. Przeniosła spojrzenie z zegara na okno, jakby z
nadzieją, że go tam zobaczy. Jak to możliwe, że cały czas siedział w jej
głowie? Przecież jeszcze nigdy, żaden chłopak aż tak jej nie omamił. Nawet
Daniells ‘owi się to nie udało, a Tomlinson ‘owi wystarczyła chwila. Podparła
brodę na ręce, beznamiętnie wpatrując się w tablicę. Jeszcze chwila z matmą i
wyląduje w wariatkowie. Na szczęście nie musiała już długo czekać na dzwonek,
który ogłosił przeszczęśliwym uczniom koniec czwartku. Madeleine poderwała się
miejsca, od razu naciągając na siebie kurtkę, którą wzięła ze sobą. Szeroki
uśmiech przyozdobił jej twarz.
Wyszła na pole, a jej twarz od razu owiało zimne powietrze. Skrzywiła
się nieznacznie, zapinając kurtkę pod samą szyję. Chłód coraz bardziej zaczynał
uświadamiać ją w tym, że senon się skończył, a ona mimo to będzie musiała się
ścigać już pojutrze. Odwróciła głowę w lewo, kiedy usłyszała piski i
przekrzykiwanie się dziewczyn. Nie miała pojęcia, co może doprowadzać je do
takiego stanu. Wzruszyła ramionami i udała się przed siebie. Niestety, miała
spuszczoną głowę, ponieważ grzebała coś w telefonie i nie zauważyła, jak wpada
na znaną jej już blondynkę. Od razu podniosła głowę do góry. Zobaczyła
uśmiechającą się do niej przepraszająco Suzane. Odwzajemniła gest i po raz
kolejny ruszyła przed siebie. Tym razem co innego jednak sprawiło, ze stanęła w
miejscu.
W
tłumie dziewczyn zauważyła jego. Nie mogła zrozumieć, po co przyjechał pod jej szkołę. Spanikowana zupełnie nie wiedziała, co ma
zrobić. Ocknęła się dopiero, kiedy ich spojrzenia spotkały się. Natychmiast
ruszyła w kierunku swojego samochodu, nie zwracając uwagi na to, że chłopak
również zaczął podążać w jej kierunku. Nikt z ich piątki nie miał wiedzieć,
gdzie aktualnie mieszka. Westchnęła ciężko. Plus dziesięć punktów
do inteligencji, panie Tomlinson za to, że wymyśliłeś tak prosty sposób na dopadnięcię jej. Wsiadła do Lamborghini, od razu odpalając
silnik i odjeżdżając z szerokim uśmiechem. Była przekonana, że nie uda mu się
jej znaleźć.
Dwadzieścia minut później, kiedy siedziała już przed telewizorem w
mieszkaniu, usłyszała dość głośne pukanie do drzwi. Zdziwiona podniosła się z siedzenia
i udała w tamtym kierunku. Nie patrząc przez wizjer otworzyła wejście i to był
właśnie błąd. Ujrzała szczerzącego się Louisa w pełnej okazałości. Chłopak
opierał się szarmancko barkiem o framugę i przyglądał z niedowierzaniem
szatynce. Ta tylko posłała mu niewinny uśmiech i już chciała zamknąć drzwi, ale
on w ostatnim momencie jej to uniemożliwił. Wszedł do mieszkania z grymasem na
twarzy. No cóż, dostać w stopę z drzwi, kiedy to Madi usiłowała je zamknąć na
pewno nie było najmilszym przeżyciem.
Leine zaczęła cofać się
do salonu, a Lou od razu poszedł w jej ślady. On stawiał krok do przodu, a ona
do tyłu. Nie zerwali kontaktu wzrokowego. Dziewczyna była wręcz przerażona. Nie
wiedziała do końca, czego może się po nim spodziewać, a jakaś wewnętrzna siła
nie pozwalała jej go w żaden sposób skrzywdzić. Niestety plecy dziewczyny w
końcu trafiły na ścianę. Wzdrygnęła się, czując twardą, zimną powierzchnię za
sobą. Zamknęła oczy wiedząc, że to jest już koniec jej ucieczki. Louis położył
dłonie po obu stronach jej głowy, tym samym uniemożliwiając dziewczynie
jakąkolwiek ucieczkę. Zmniejszył odległość
między ich twarzami do kilku milimetrów. Mocniej zacisnęła powieki,
czując jego ciepły oddech na swoich ustach. Po chwili chłopak pocałował jej
górną, a później dolną wargę.
- Nie
ładnie tak uciekać bez słowa pożegnania. – powiedział zadziorne, przejeżdżając
nosem po szyi Madeleine, przez co wywołał na całym jej ciele niesamowite
deszcze. Zaciągnął się zapachem jej słodkich perfum. Ona natomiast pozostawała
w szoku, w ogóle nie wiedziała, co może mu teraz odpowiedzieć.
- Zostawiłam
kartkę, że żyję i nic mi nie jest. – mruknęła, ledwo powstrzymując drżenie
głosu. Nie chciała mu pokazać, jak bardzo na nią działa. Usłyszała jego ciche
westchnienie zrezygnowania, a zaraz potem patrzyli sobie prosto w oczy. Kiedy
chciała odwrócić głowę on jej na to nie pozwolił.
- To było
dla Niall ‘a, a ja? – zapytał. Czy jemu na niej zależało? Iskierka nadziei
zapaliła się gdzieś w jej wnętrzu. Może faktycznie dla niego jest tą
dziewczyną, którą opisał w telewizji. Szybko jednak przyszło do niej zwątpienie.
Dla nikogo nie była dziewczęca.
Przemyślenia dziewczyny przerwał
Tomlinson, który zaczął na zmianę całować i przygryzać delikatną skórę na jej
szyi. Ciche jęki wydobywały się z ust szatynki, co jeszcze bardziej go
podniecało. W pewnym momencie zassał jedno miejsce, pozostając tak przez
dłuższą chwilę. Jego dłonie po woli zaczynały błądzić pod jej koszulką. Kiedy
się odsunął na szyi Madi widniała sporych rozmiarów malinka. Nie zwracał jednak
uwagi na to, że udało mu się to zrobić. Po prostu z całą zachłannością, na jaką
było go stać, wpił się po raz kolejny w usta partnerki. Nie protestowała, od
razu odwzajemniając pocałunek. Tak strasznie brakowało jej jego bliskości, że
teraz za nic by go nie oddała. Kierowana impulsem położyła jedną dłoń na karku
Louisa, a drugą zaczęła bawić się włosami chłopaka. Poczuła na ustach, jak się
uśmiecha. Nie musiała czekać długo, a wdarł się językiem do jej buzi. Jęknął
cicho, kiedy zaczął po woli podciągać jej koszulkę, ale pozwoliła mu na to i
już po kilku sekundach materiał opadł bezwładnie na kanapę. Złapał Madeleine za
pośladki i podniósł je do góry ściskając mocno, na co od razu oplotła go udami.
Louis zaczął kierować się w stronę schodów.
Po kilkudziesięciu sekundach poczuła
materiał pościeli w swojej sypialni. Wzdrygnęła się na jej dotyk. Przez otwarte
okno była strasznie zimna, co spowodowało nieprzyjemne uczucie na rozgrzanych
plecach dziewczyny. Zignorowała to jednak, całkowicie poddając się pieszczotom
ze strony Louisa. Dobrze wiedziała, że cały czas dążą tylko w jednym kierunku,
ale chciała tego całą sobą. Zdawała sobie sprawę, że później będzie mogła
żałować, ale postanowiła poddać się magii chwili i nie myśleć „co będzie potem”.
W końcu zawsze tak robiła, więc dlaczego teraz miałaby to zmienić?
Louis zaczął zjeżdżać z pocałunkami
coraz niżej. Wplotła palce w jego dłonie, wyginając się w łuk. Było jej tak
niesamowicie. Zagryzała dolną wargę, powstrzymując w gardle jęk rozkoszy, kiedy
poczuła, jak chłopak rozpina jej spodnie. Robił to w ten sposób, że co chwilę
muskał pacami brzucha dziewczyny, czym wywoływał u niej przyjemne dreszcze.
Ściągnął z niej dżinsowy materiał i odrzuciła gdzieś w kąt pomieszczenia.
Przerwał na moment pieszczoty, podciągając się do góry, żeby spojrzeć prosto w
jej zamglone oczy. Bał się, że Madeleine nie będzie chciała z nim tego zrobić i
za chwilę przerwie ten niesamowity, przynajmniej dla niego, moment. Jednak ona
nic takiego nie chciała zrobić. Jakby na potwierdzenie swojej pewności wpiła
się bez ostrzeżenia w jego wargi, tak jak on kilka minut wcześniej i zaczęła
ściągać jego koszulkę. Pomógł jej w tym.
– Jesteś taka piękna. – powiedział
Louis, lustrując całe jej ciało palącym ją spojrzeniem. Na twarz dziewczyny
wkroczył delikatny rumieniec, który dodał jej trochę niewinności. Była
przyzwyczajona do komplementów od płci przeciwnej, ale jeszcze nikt nigdy nie
działał na nią tak, jak szatyn.
Nie zdążyła nic mu odpowiedzieć,
ponieważ złożył już setny pocałunek tego wieczoru na jej ustach. Jednak ten był
inny od pozostałych. Pełen pasji zarówno z jego, jak i jej strony. Powolny,
namiętny i pobudzający wszystkie zmysły, które jeszcze pozostawały w stanie
spoczynku. Madi złapała za pasek i zaczęła się z nim siłować. Po krótkim czasie
ustąpił, uwalniając erekcję chłopaka. Jęknął cicho, kiedy zaczęła gładzić
otwartą dłonią jego członka. Wiedziała, że sprawia mu tym wiele przyjemności i
postanowiła to wykorzystać. Delikatnie pchnęła go do tyłu, a on nie protestując
wykonał nieme polecenie swojej partnerki. Dziewczyna od razu usiadła na jego
udach i pocałowała, przejmując tym samym kontrolę nad ich ciałami. Jej długie
palce gładziły tors Louisa. Trwali tak przez chwilę, aż w końcu nie była w
stanie już zapanować nad swoim podnieceniem i zdjęła z szatyna bokserki. On uznał
w tym momencie, że najwyższa pora znów być tym dominującym. Przewrócił ich tak,
że Davies znajdowała się pod nim, a on sam idealnie wpasował się między jej
uda. Wystarczyło jedno spojrzenie na jej twarz, a już wiedział, że jest gotowa.
Pozbył się reszty ubrań, jakie na sobie miała, po czym wszedł w nią jednym, szybkim
ruchem. Niemalże natychmiast usłyszał ciche westchnienie, które wydarło się z
otwartych ust dziewczyny.
Poruszał się w niej dość szybko, ale
nie przeszkodziło im to w odnalezieniu wspólnego rytmu. Widział, jak
powstrzymuje się przed pokazaniem mu, jak wiele przyjemności jej sprawia.
Louisowi jednak to nie przeszkadzało, bo i tak coraz bardziej miękła, a co za
tym idzie pokój wypełniał się jej cichymi jękami. W pewnym momencie poczuł, jak
kładzie dłonie na jego plecach, a zaraz potem długie paznokcie Madeleine
zaczynają jeździć po jego plecach, zostawiając najprawdopodobniej krwawe ślady.
Czuł, że jest coraz bliżej i nie mylił się. Po kilku sekundach zadrżała w jego
objęciach. Osiągnęła szczyt, ale on sam musiał na niego jeszcze chwilę
poczekać.
- Lou. –
głośne westchnienie wydobyło się z jej ust, a oczy otworzyły szeroko. To
wystarczyło mu, żeby dojść. (Nie wierzę, że to napisałam. Przepraszam za słabą
jakość wcześniejszego fragmentu.)
Leżeli razem na go w łóżku Madeleine i nie odzywali się do siebie. Po
prostu nie potrzebowali słów, żeby chwila, w której się znajdują była magiczna.
Dziewczyna ułożyła się wygodnie na torsie chłopaka i rysowała palcem
przypadkowe wzroki na jego umięśnionej klatce piersiowej. On natomiast bawił
się jej długimi, brązowymi włosami. Za oknem już dawno zrobiło się ciemno i
jedynie latarnie uliczne oświetlały okolicę. Z ulicy dobiegały odgłosy silników
i pojedyncze krzyki lub nawoływania. Niekiedy zdarzyło się również, że
przejechała jakaś reklama. Nic nowego – zwykłe odgłosy miasta. Jednak ten
wieczór był dla nich wyjątkowy. W końcu oboje uświadomili sobie, jak potrzebują
siebie nawzajem. Czy to była miłość? Jeszcze nie, na razie zauroczenie, ale
oboje byli już coraz bliżej zakochania. Jedno jest pewne. Jeżeli któremu
ktolwiek z nich stanie się coś złego, to drugie nie pozostanie na to obojętne.
W
pewnym momencie Madi poruszyła się nerwowo. Naszła ją nagła potrzeba, żeby
powiedzieć swojemu towarzyszowi o tym, co będzie miało miejsce już za
kilkadziesiąt godzin. Nie wiedziała, dlaczego, ale wydawało jej się, że
powinien o tym wiedzieć. Westchnęła cicho, tym samym powodując, że chłopak
otworzył oczy i zaczął zwracać większą uwagę na to, co robi dziewczyna.
- Louis. – powiedziała niepewnie, podnosząc się
na ręce. W jednej dłoni trzymała kawałek kołdry, którym się zasłaniała. – W
sobotę w nocy będę miała wyścig. – dodała, spuszczając głowę. Usłyszała, jak
szatyn podnosi się i siada na łóżku. Niepewnie popatrzyła na jego plecy.
Zauważyła, że jest pochylony i chowa twarz w dłoniach. Nie miała pojęcia, czego
może się po nim spodziewać.
- Madeleine. – zaczął spokojnie, nie poruszając
się nawet o milimetr. Davies przeszedł przyjemny prąd po kręgosłupie, kiedy
usłyszała, jak wypowiada jej pełne imię. – Dobrze wiesz, że nie jestem w stanie
ci tego zabronić. Zrobisz, jak będziesz uważała i ja muszę to zaakceptować. –
mruknął. Poczuł, jak Madi oplata go od tyłu. Jednak on musiał jeszcze coś
powiedzieć. – Wiedz jednak, że jeżeli cokolwiek ci się stanie, to jako pierwszy
znajdę sukinsyna, który cokolwiek ci zrobił i własnoręcznie go zabiję. –
zakończył.
W
umyśle dziewczyny automatycznie pojawiły się obrazy jak Louis bije się z Mark
‘iem. Oczywiście chłopak nie miałby z nim najmniejszych szans, ale to tylko
wyobraźnia, więc wygrywa. Szatynka uśmiechnęła się do siebie
szeroko, siadając na kolanach chłopaka. W końcu znalazła swojego „księcia z
bajki”.
~*~
* cewka zapłonowa – rodzaj transformatora
w instalacji elektrycznej pojazdów mechanicznych z silnikiem benzynowym o
zapłonie iskrowym. (Dalszej części definicji nie będę podawać, bo i tak
większość mało z tego zrozumie ;d)
cudowny rozdział ciekawi mnie co wydarzy się dalej i czy weźmie udział w tym wyścigu czekam na środę :) z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńKurze jestem pewna że coś się stanie na ty wyścigu... Mm nadzieje że wszystko bd okey :) co do rozdziału to jest cudowny i naprawde Louis jest tutaj takim zajebistym chłopakiem że normalnie nie moge :))) cudownie piszesz! ;)
OdpowiedzUsuńOdhshdj. Cudownee. Masz talent skarbiee. <3 pisz szybciuutkko!! :*
OdpowiedzUsuńCzekam na nextaa! :)
@luvmyniallers
Masz ogrooomny talent!:D Rozdział świetnyy a co do +18? No cóż tu napisac... I tak przeczytałam!! xd czekam z niecierpliwoscia<3
OdpowiedzUsuńPrzyjmuje przeprosiny hahahaha xD
OdpowiedzUsuńrozdział egyibegyig <3
proszę Cię tylko o jedno żeby Madeleine nie była w ciąży proszę :( i żeby nadal byłą taką suką hahahaha cóż mogę więcej powiedzieć hmm....już Ci mówiłam że masz wielki talent i nadal tak twierdzę :)
Chciałam Cię przeprosić że tak późno komentuje niestety zajebali mi prąd hahaha idioci xD ale pierwszą rzeczą którą zrobiłam mając prąd było skomentowanie rozdziału :)
pozdrawiam i życzę weny
@xellieg
Tobie się może średnio podoba, ale ja go uwielbiam :) Mam nadzieję, że Madi nic się nie stanie na wyścigu.
OdpowiedzUsuńMasz ogromny talent! :P
Czekam na nexta.
Jejku... Boskie no :* chcialabym sie rozpisac no ale ... noo... brak mi slow.!
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny! *.*
To jest piękne! I wcale nas nie zawiodłaś!!!!
OdpowiedzUsuńCudooooooooo *.*
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńNaprawdę masz talent i nigdy w to nie wątp.
Szkoda, że nie możesz dodawać częściej.
Świetny *_________* pisz szybko następny :* jesteś niesamowita
OdpowiedzUsuńEj, ej skąd Ty wiesz że jestem z S-rz? Może odwiedzisz moje miasto i się spotkamy?
OdpowiedzUsuńNapisałaś, że jedno nie zdradzi drugiego ale to nie wyklucza rozstania - w sumie nie są razem ale mogą urwać kontakt....
Druga opcja to wypadek....
Czekam na next!
PS: Może odezwiesz się do mnie na gg? 45470693
Super! Pisz szybko następny!
OdpowiedzUsuńZajebisty! Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńGenialne!
OdpowiedzUsuńJesteś świetna <3
Rozdział świetny kochana, nic dodać i nic ująć. ♡♡♡♥♥♥♡♡♡♥♥♥ a tą scena +18 wręcz najlepszą hahaha. Jezu.
OdpowiedzUsuńK.
Ta*
UsuńNajlepsza**
*** przepraszam za błędy, ale piszę z telefonuu.
; 3
Ofdagbgsugbggro cudo <3 next :**
OdpowiedzUsuńSuper <3. nie mogłam się powstrzymać i nie ominęłam całej sceny +18 tylko...tą bardziej, bardziej +18 XD. Ale awwww...Madi i Loui. ♥
OdpowiedzUsuńŚwketne świetne świetne . !! Kocham too . Hah a scena +18 rewelka xdd
OdpowiedzUsuń