Rozdział Dwunasty: “Przeprowadzka pozwala wprowadzić w życie
nowe zmiany.”
~*~
„Prawdziwa miłość jest chyba samą tęsknotą i pragnieniem.”
~Anna Kamieńska
__________________
Madeleine przewróciła się na drugi bok, przecierając zaspane oczy
dłońmi. Wczoraj do drugiej w nocy jeździła po starych magazynach, które
ostatnio pokazał jej Louis. Cały czas myślała nad tym, co powiedziała jej
Danielle. Nie wiedziała, że Niall ma dziewczynę<też was kocham <3>. Chociaż w sumie … Skąd mogłaby
wiedzieć, skoro ich najdłuższy, a zarazem jedyny, rozejm trwał mniej więcej
dwie godziny. Przeciągnęła się na łóżku i od razu poderwała do pozycji
siedzącej. Dziś nie idzie do szkoły, bo umówiła się wczoraj w między czasie na oglądanie
dwóch mieszkań. Westchnęła ciężko. Czy aby na pewno chce się stąd wynosić?
Odpowiedź jest oczywista. Nie ma zamiaru dłużej tutaj zostawać, ponieważ
jeszcze jedna taka akcja z Horan ’em i wyląduje w psychiatryku, albo w
więzieniu za morderstwo, co jest bardziej oczywistą wersją w jej przypadku.
Przecież już raz była bliska zabicia tego debila, ale jego przyjaciele zdążyli
ją od niego ociągnąć, niestety …
Niechętnie podniosła się z łóżka i od razu udała w kierunku łazienki.
Jest sama w domu, ewentualnie Danielle siedzi w salonie, ale przecież obie są
dziewczynami i nic jej się nie stanie, jak zobaczy Madeleine w samym ręczniku.
Zamknęła za sobą drzwi na klucz, ale to bardziej z przyzwyczajenia i podeszła do
wanny. Odkręciła kurki, żeby w czasie, kiedy ona się rozbiera, wanna napełniła
się chociaż trochę ciepłą wodą. Nienawidziła dotykać rozgrzanym ciałem do
zimnych miejsc. Uczucie, jakie wtedy się tworzyło wewnątrz niej nie było w
najmniejszym stopniu przyjemne.
Pół
godziny później suszyła swoje długie do pada włosy. Mimo tego, że wyglądały,
jak jedna wielka szopa, to je lubiła. Uważała, że mają ładny kolor. Związała je
szybko w warkocza na bok i owinięta ręcznikiem opuściła pomieszczenie. Wyjęła z
komody bieliznę, po czym naciągnęła ją szybko na siebie. Teraz nadeszła kolej
na tę trudniejszą część porannego ubierania się – dobieranie ciuchów. Odruchowo
spojrzała przez okno. Dziś zaczyna się październik, a pogoda za oknem w cale
nie zachęca mieszkańców Londynu do opuszczania swoich ciepłych mieszczan.
Madeleine zagryzła dolną wargę, w której już od kilku minut znajdował się
kolczyk, z powrotem odwracając wzrok w kierunku dość sporych rozmiarów mebla.
Zaczęła przekładać poszczególne ubrania w poszukiwaniu tego konkretnego stroju,
który bez żadnych wątpliwości mogłaby dziś na siebie założyć. W końcu wyjęła
swoje ulubione, czarne spodnie z dziurami, specjalnie zaszytymi białym
materiałem. Naciągnęła je na swoje nogi i zaczęła zagłębiać się w poszukiwaniu
reszty stroju. Zdecydowała się na koszulkę z postacią z jakiejś tam kreskówki
oraz szarą bluzę i czarne Converse, które również założyła na stopy. Z biurka
chwyciła jeszcze czapkę, której daszek przekrzywiła lekko w prawą stronę. Dziś
nie będzie musiała jej zdejmować, ponieważ ma zamiar jechać samochodem. Skoro
już go ma, to nie będzie moknąć na deszczu, a poza tym sezon na motory już po
woli dobiegł końca. Teraz nie będzie wyścigów aż do maja.
Zeszła po schodach. Na dole zastała zupełną ciszę. Tak, jak obiecała jej wczoraj Danielle – nie ma zamiaru ingerować w jej życie. I właśnie takiego podejścia oczekuje od innych. Kto wie, może uda jej się dogadać z szatynką. Otworzyła lodówkę, wyjmując z niej wodę mineralną – praktycznie jedyne, co w niej pozostało i nadaje się do spożycia bez obawy o jakiekolwiek nieprzyjemne powikłania. Podskoczyła nieznacznie, kiedy usłyszała dość głośne trzaśnięcie drzwiami. Zdezorientowana udała się do przedpokoju, gdzie zobaczyła podenerwowaną dziewczynę, o której wcześniej myślała. Obrzuciła ją zdziwionym spojrzeniem, lekko kiwając głową na powitanie.
Zeszła po schodach. Na dole zastała zupełną ciszę. Tak, jak obiecała jej wczoraj Danielle – nie ma zamiaru ingerować w jej życie. I właśnie takiego podejścia oczekuje od innych. Kto wie, może uda jej się dogadać z szatynką. Otworzyła lodówkę, wyjmując z niej wodę mineralną – praktycznie jedyne, co w niej pozostało i nadaje się do spożycia bez obawy o jakiekolwiek nieprzyjemne powikłania. Podskoczyła nieznacznie, kiedy usłyszała dość głośne trzaśnięcie drzwiami. Zdezorientowana udała się do przedpokoju, gdzie zobaczyła podenerwowaną dziewczynę, o której wcześniej myślała. Obrzuciła ją zdziwionym spojrzeniem, lekko kiwając głową na powitanie.
- Nie mamy teraz czasu na takie drobnostki! –
krzyknęła, wymachując na wszystkie strony telefonem. – Już trzeci raz dzwonią,
a ja zupełnie zapomniałam, że będą cię kontrolować w ten sposób. – dodała,
wyciągając w jej kierunku dłoń z aparatem. Madi westchnęła ciężko, odbierając
przedmiot od dziewczyny i naciskając zieloną słuchawkę. Dan była zbyt zmachana,
żeby z kimkolwiek rozmawiać – wydałoby się, że nie było jej wcześniej w domu
Horan ‘a.
~ Czego? – warknęła mało uprzejmie, nie mając
zamiaru rozmawiać z żadnym z nich. No, może Louis jest wyjątkiem, ale mimo
wszystko musi dalej zachowywać jakieś pozory.
~ Telefon odbiera się za pierwszym razem. –
sarknął Liam, na co wywróciła oczami, czego on i tak pewnie nie zobaczył.
~ Twoja dziewczyna aktualnie okupuje ubikację, a
ja nie chciałam odbierać bez jej zgody, ale wy niestety mnie do tego
zmusiliście. – wytłumaczyła, uważnie oglądając swoje paznokcie, jakby były
najciekawszą rzeczą na świecie. No cóż, porównując je do rozmowy z
którymkolwiek członkiem One Direction – zdecydowanie są najciekawszą rzeczą na
świecie. – Mów szybko, czego chcesz, bo
wychodzę. – dodała, przyglądając się szatynce, która podniosła kciuk do góry, że
już wszystko jest w porządku i udało jej się opanować oddech oraz całą resztę
ciała.
~ Niall kazał sprawdzić, jak tam twoje
przygotowania do szkoły. – powiedział, a ona usłyszała, jak ktoś wchodzi do
pokoju, w którym znajduje się Payne.
~ Powiedz mu, żeby się gonił. – warknęła,
zrywając połączenie.
Oddała telefon swojej towarzyszce, zajmując miejsce na kanapie obok
niej. Schowała twarz w dłonie, odchylając głowę do tyłu. Wystarczyła jedynie
wzmianka o tym frajerze, a jej ciśnienie znacznie podskoczyło. Zaczęła po woli
w myślach odliczać do dziesięciu, żeby chociaż trochę się uspokoić, ale średnio
jej to pomagało. Już dawno powinna zapomnieć o tym sposobie i bezpośrednio
przechodzić do tego, który zdecydowanie działa w stu procentach. Podniosła się,
żeby wziąć z kuchni spodek z popiołem i od razu wróciła na swoje poprzednie
miejsce, po drodze odpalając pierwszą fajkę. Zaciągnęła się nikotyną, kiedy z
powrotem zajmowała swoje poprzednie miejsce.
- Wbrew pozorom nie gryzę. – zaśmiała się, kiedy
Danielle nie robiła nic, poza obserwowaniem jej. Odwróciła swoje spojrzenie w
kierunku szatynki.
- Po prostu nie wiem, czy to ten moment, w
którym jesteś już opanowana, czy jeszcze lepiej się nie odzywać. – wytłumaczyła
dziewczyna, podnosząc ręce w geście obronnym. Leine zaśmiała się szczerze.
- Madeleine Davies. – przedstawiła się,
wyciągając dłoń w kierunku swojej towarzyszki. Ta od razu odwzajemniła gest,
lekko poruszając ręką w dół i w górę.
- Danielle Peazer. – odpowiedziała Dan,
poszerzając uśmiech na swojej twarzy.
Rozmawiały przez około godzinę, ale w końcu szatynka podniosła się i
poinformowała, że musi iść na umówione spotkanie. Madeleine pokiwała twierdząco
głową, że rozumie i włączyła telewizor, kiedy tylko dziewczyna opuściła dom. Do
jej spotkania pozostało jeszcze dobre półtorej godziny, które ma zamiar
wykorzystać na zupełne nic nierobienie. Przeskakiwała po kanałach, kiedy
trafiła na wywiad Harry ‘ego i Louisa dla jakiejś stacji muzycznej. Przeczucie
kazało jej zostawić ten program, chociaż każda komórka ciała dziewczyny starała
się przycisnąć guzik zmiany kanału na zupełnie inny i to w możliwie jak
najszybszym czasie.
- A jak tam z wybrankami waszych serc? Jesteście
ostatnimi partiami w zespole, które pozostają bez partnerki. – powiedziała
plastikowa prezenterka, która patrzyła prosto na Louisa. Madeleine poczuła
niesamowitą chęć zabicia jej, a lista osób, które muszą umrzeć, żeby jej życie
stało się piękne nieznacznie powiększyła się o jedną osobę.
- Moje serducho jest zupełnie wolne! – zaśmiał
się Styles, podnosząc ręce do góry. Madi odruchowo wywróciła oczami. Ten koleś
dosłownie doprowadzał ją do irytacji w tym samym stopniu, co Niall do szału. Skończeni
kretyni.
- Moje jest za to zajęte. – powiedział poważnie
Tomlinson. – To wspaniała dziewczyna, która jest miła, dziewczęca i wyjątkowa.
– dodał, a szatynka w tym momencie wyłączyła telewizor. Poczuła, jak po jej
policzkach spływa słona woda.
Dlaczego to tak cholernie boli? Przecież on nie jest dla niej nikim
ważnym! A może po prostu sama siebie oszukuje? Nie, przecież to niemożliwe,
żeby zakochała się w kimś takim, jak on. Już sam fakt, że należy do tego
frajerowanego zespołu go wyklucza. No, ale w sumie całowała się z nim, co jej
się bardzo podobało i te pieprzne motyle w brzuchu, które za każdym budzą się
życia, kiedy ten wariat jest w pobliżu. Złapała ozdobną poduszkę, przyłożyła ją
do twarzy i zaczęła krzyczeć z całej siły. Po kilku sekundach uznała jednak tę
czynność za bezsensowną i mało skuteczną, więc skończyła to robić tak szybko,
jak zaczęła. Jaka ona jest głupia i naiwna! Przecież to oczywiste, że szatyn
nie mówił o niej. Jak kogoś takiego, jak Madeleine można nazwać wspaniałą,
wyjątkową, a już szczególnie dziewczęcą? Właśnie, nie można. Życie jest do
dupy.
Stała w przestronnym salonie dwupiętrowego mieszkania w centrum miasta i
zachwycała się jego wyglądem. Pierwsza opcja okazała się totalną porażką.
Wszystko trzeba było remontować od samego początku, a Madeleine nie ma na taką
zabawę czasu. Natomiast opcja długa, którą właśnie skończyła oglądać jest wręcz
idealna dla niej. Kuchnia z nowoczesnym wyposażeniem, która chyba zrobiła na
niej największe wrażenie ze wszystkich pomieszczeń. Trzy pokoje z pełnym
umeblowaniem, każdy zrobiony w innych kolorach. Dwie łazienki – jedna na dole,
druga na górze. Salon i spory balkon, który pochodził już pod taras. Podniosła
się z wygodnego siedzenia, podchodząc do faceta, który pokazywał jej to
miejsce, które ma zamiar kupić. Po załatwieniu kilku formalność umówili się, że
pieniądze przyniesie mu jutro do biura zaraz po tym, jak wyjdzie ze szkoły i
właśnie wtedy dostanie klucze.
Wieczorem siedziała sobie przed laptopem i
przeglądała zupełnie nieistotne strony internetowe, kiedy zobaczyła, jak jej telefon
zaczyna wściekle wibrować na szafce obok. W ostatnim momencie wzięła go do
ręki, tym samym ratując od rozbicia się o twardą podłogę, której w tym miejscu
nie pokrywał kudłaty dywan. Zdziwiła się, kiedy na wyświetlaczu zobaczyła
nieznany numer. Wzruszyła tylko ramionami, odbierając. Nie wiedziała, czego ma
się spodziewać, ale nie pomyślała, że będzie aż tak źle.
~ Słucham. – powiedziała szorstko, nie
przerywając wcześniejszej czynności. Nerwowo zamknęła jedną z kart
przeglądarki, kiedy zobaczyła wielki tytuł mówiący o tym, że Louis Tomlinson
się zakochał.
~ Cześć piękna. – każda komórka jej ciała
zamarła, a po plecach przeszły dreszcze, słysząc znienawidzony głos. Zamknęła
oczy, starając się opanować strach, pomieszany z odrazą. Nie może dać ponieść
się emocjom, bo to źle się dla niej skończy.
~ Czego chcesz Daniels? – zapytała , trzaskając
klapą od komputera. Nie obchodziło jej to, że może się zniszczyć. Usłyszała po
drugiej stronie gardłowy śmiech, przez który poczuła na plecach nieprzyjemny
dreszcz.
~ Niczego kocie. – zapewnił. – Po prostu
chciałem się z tobą jeszcze raz pościgać. – dodał niewinnym głosem. W głowie
Madeleine pojawiło się niesamowicie wiele wątpliwości. Zaczęła rozważać
wszystkie za i przeciw. Westchnęła, kiedy wyszło na to, że tych drugich jest
zdecydowanie więcej od pierwszych.
~ Gdzie i kiedy? – te słowa samoistnie wypłynęły
z jej ust. W głowie zakodowała sobie, że jak tylko skończy tę popieprzoną
rozmowę, to musi zadzwonić do któregoś z chłopaków, żeby zapytać, do którego psychiatry najszybciej się dostanie i, czy ewentualnie nie znają jakiegoś.
~ Weź swój motorek i przyjedź na trasę, gdzie w
Londynie odbywają się nielegalne wyścigi. – wiedziała, no po prostu była pewna,
że ten frajer będzie chciał spróbować czegoś innego, skoro samochodem mu się
nie udało. – Za trzy tygodnie w piątek, godzina dwudziesta trzecia. – dodał po chwili
zastanowienia.
~ Przecież sezon skończył się wczoraj. –
warknęła, podnosząc się z łóżka. Tylko ona potrafi wpierdolić się w takie bagno
w przeciągu jednej, na pozór nic nie znaczącej, rozmowy. Po prosu niesamowicie
i zajebiście!
~ Boisz się, Maleństwo? – zakpił, a krew w
żyłach Madi niebezpiecznie się zagotowała.
~ W twoich snach, Daniels. – warknęła,
doprowadzając tym samym swojego wroga do niesamowitego rozbawienia.
~ Tam robimy zupełnie co innego, dzieciaku. –
zakpił, kończąc połączenie. Nie musiał usłyszeć od niej potwierdzenia - dobrze wiedział, że się zgodzi.
Madeleine stanęła na środku pokoju, odrzucając telefon na łóżko.
Zacisnęła dłonie w pięści i rzuciła się na nikomu nic niewinną ścianę. Zaczęła
ją okładać z całej siły, żeby wyładować swoją frustrację, gniew i irytację. Nie
przestawała nawet, kiedy na białej farbie pokazały się pierwsze szkarłatne
plamy. Aktualnie była, jak w amoku – musiała się na czymś wyżyć, a lepiej, żeby
to była ściana w pokoju, niż przypadkowy przechodzeń z ulicy. Syknęła, kiedy
adrenalina spadła nieznacznie, ale wystarczająco, aby odczuć ból. Oparła się
plecami w miejscu, gdzie widnieje jej krew i po woli zsunęła na dół, zakrywając
usta dłonią i zanosząc głośnym szlochem. Przecież on już nigdy nie miał pokazać
się w jej pojebanym życiu. Dwa lata temu, kiedy Gareth z Davidem obijali mu
paskudnego ryja, to miał być koniec ich znajomości. Ukryła głowę w kolanach,
kiedy uświadomiła sobie, że wtedy obiecał się zemścić. W tym momencie
świadomość wróciła do niej ze zdwojoną siłą, wbijając w podłogę. Policja dwa
dni temu nie pojawiła się przypadkowo na wyścigu, kiedy to właśnie oni brali w
nim udział. On ich poinformował o zdarzeniu, kiedy udało jej się doprowadzić do
jego stłuczki z tamtym samochodem. Jak mogła być taka głupia, żeby tego
wcześniej nie zauważyć?! Najprawdopodobniej w piątek gliny będą już na nią
czekać na miejscu. Zaklęła szpetnie pod nosem. Teraz jest za późno na to, żeby
zrezygnować i wyjść z tego z twarzą.
Popatrzyła nieprzytomnie na swoje dłonie, krzywiąc się z obrzydzenia.
Skóra była bardzo zakrwawiona, a czerwona ciecz w dalszym ciągu nie przestawała
płynąć. Podniosła się niezgrabnie z podłogi starając się, żeby rany nie miały
żadnego kontaktu z twardymi przedmiotami. Otworzyła drzwi kopniakiem, trzymając
ręce do góry. Automatycznie poczuła krew na przedramionach. Z całej siły
starała się, żeby nic nie skapnęło na podłogę, kiedy niemalże biegła w kierunku
kuchni. Odkręciła ramieniem strumień zimnej wody, wkładając pod nią ręce.
Jęknęła, kiedy poczuła niesamowite pieczenie. Świeczki automatycznie stanęły w
jej oczach. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyła, że nie jest sama.
Danielle siedziała w salonie i rozmawiała przez telefon z Liam ‘em.
Oczywiście chłopaki najpierw chcieli usłyszeć głos Madeleine, żeby mieć
pewność, że aktualnie siedzi w domu, a nie jeździ nie wiadomo gdzie, ale Dan
uparcie obstawała przy tym, że tamta śpi, a ona sama nie ma zamiaru jej budzić.
Chciała dać dziewczynie choć trochę odpoczynku od upierdliwego One Direction.
Prawdą było to, że ubóstwiała tych chłopaków, ale również szczerze współczuła
dziewczynie. Dobrze wiedziała, jak nieznośni potrafią być, kiedy teoretycznie
się o kogoś troszczą. Niestety, kiedy Leine w zawrotnym tempie zbiegła po
schodach było słychać odgłos uderzania stóp o podłogę. Li automatycznie zapytał
się o nią, a chłopaki podłapali temat i kazali Dan zanieść telefon siostrze
Niall ‘a. Dziewczyna westchnęła ciężko, gratulując inteligencji swojemu
chłopakowi, ale podniosła się niechętnie
z kanapy i poszła ślamazarnie do kuchni. Kiedy stanęła w wejściu do
pomieszczenie, dosłownie wbiło ją w podłogę. Jako, że miała spuszczoną głowę
mogła zobaczyć szkarłatne plamy na jasnobrązowych kafelkach. Zaczęła
przerażona, tym samym zwracając na siebie uwagę Madi i doprowadzając do tysięcy
pytań ze strony chłopaków. Nie zwracała na to jednak uwagi, wypuszczając z dłoni telefon, który z głośnym trzaskiem rozbiła
się o posadzkę. Trwały tak wpatrzone w siebie przez kilka sekund, które dłużyły
im się niemiłosiernie. W końcu jednak Danielle pokiwała głową, wprawiając w
szaleńczy ruch swoje długie włosy, żeby przywrócić racjonalne myślenie.
- Co ci się stało? – zapytała niepewnie,
podchodząc do Madeleine. Usłyszała jej ciężkie westchnienie.
- Spierdoliłam życie jedną znajomością. –
powiedziała, uśmiechając się sarkastycznie i wycierając policzki w ramiona.
Skoro nie jest sama, to wszystkie emocje muszą odejść w odstawkę, a ona musi
pokazać, jaka jest twarda.
- Nie mów, jeżeli nie chcesz. – mruknęła po
chwili zastanowienia Peazer, odwracając wzrok od dłoni szatynki. Zawsze był wyczulona
na krew i zdarzało jej się kilkakrotnie zemdleć w kinie na taki scenach, a
dłonie Davies wyglądały wyjątkowo nieciekawie.
- Jeżeli chcesz, to możesz wyjść. Ja sobie
poradzę. – zaśmiała się Madeleine, zakręcając kran. Dan popatrzyła na
dziewczynę z wdzięcznością.
Leine podeszła do szafek kuchennych i zaczęła je po kolei przeszukiwać.
Każdy dotyk twardej klamki sprawiał jej niesamowity ból, ale postanowiła nie
poddawać się do samego końca. Zacisnęła powieki, zagryzając dolną wargę, kiedy zaczęła
polewać rany spirytusem. Piętnaście minut później miała już zabandażowane obie
dłonie, ale tak żeby mogła normalnie wykonywać wszystkie czynności. Jedyny
problem był w tym, że ręce dalej piekły i nic nie mogła na to poradzić. W głębi
siebie miała nadzieję, że do jutra przejdzie. Wyszła z kuchni i usiadła na
kanapie w salonie. Popatrzyła kątem oka na zegarek, który wskazywał dwudziestą
pierwszą. Najwyższa pora, żeby kłaść się jutro spać, ale Madeleine nie miała
siły nawet się poruszyć. Zauważyła, że Danielle nie ma już w domu. Nie mam jej
tego w żadnym wypadku za złe, a nawet przeciwnie – nie mogła aktualnie zrobić
nic lepszego, niż opuścić miejsce, w którym przebywa Madi. Szatynka tak
zagłębiła się w swoje przemyślenie, że nawet nie zauważyła, w którym momencie
odpłynęła.
Rano obudziło ją słońce, które wpadało do pokoju przez niezasunięte
rolety. Podniosła się z kanapy z cichym westchnieniem, wydobywającym się z jej
gardła. Gdy w końcu znalazła się w pozycji siedzącej położyła dłoń na karku i
zaczęła kręcić głową w różne strony. Wszystkie kośni niemiłosiernie ja bolały.
Odruchowo popatrzyła na zabandażowane dłonie. Opatrunek przesiąkł
gdzieniegdzie, ale nie było aż tak źle, jakby się mogło wydawać. Poszła
ślamazarnym krokiem do swojego pokoju, gdzie z szafy zaczęła wyciągać
poszczególne części garderoby. Oczywiście za każdym razem, kiedy dotykała
kolejnych ciuchów krzywiła się i syczała. Bolało, ale będzie z tym walczyć, bo
w końcu jest Madeleine Davies. Założyła na siebie jasne, dżinsowe spodnie,
koszulkę z postacią z kreskówki oraz bluzę z Batmanem. Zeszła do kuchni, ale
nie po to, żeby zrobić sobie śniadanie, z którego postanowiła dziś zrezygnować,
ale zmienić opatrunki na dłoniach.
Po jakimś czasie ponownie znalazła się w swoim pokoju po potrzebne do
szkoły rzeczy. Wzięła telefon, który cały czas leżał na łóżku i usiłowała
odblokować. Bardzo zdziwiła się, kiedy odkryła, że urządzenie jest zablokowane.
Pacnęła się z otwartej dłoni w czoło, ale od razu tego pożałowała, gdy poczuła
przeszywający ból. Skrzywiła się nieznacznie. Wracając … Komórka musiała
najpierw uderzyć w ścianę, przez co odmówiła współpracy. Westchnęła ciężko,
włączając swoją Nokię. Pokiwała z uznaniem głową, kiedy zobaczyła na
wyświetlaczu informację o siedemdziesięciu trzech nieodebranych połączeniach i
stu trzydziestu ośmiu wiadomościach do odczytania. Przynajmniej nie będzie się
tak do końca nudzić na dzisiejszych lekcjach. Wzięła plecak i z powrotem zeszła
na dół. Założyła kurtkę skórzaną oraz czarne Converse i już była w pełni
gotowa. Pożegnała się ze stróżem, który pilnował domu Niall ‘a w czasie, kiedy
nikogo w nim nie było i wyjechała z terenu posiadłości, z której wyprowadzi się
w ciągu najbliższych kilku dni, z czego jest niezmiernie szczęśliwa.
Zatrzymała się dopiero pod szkołą. Oczywiście złamała chyba pół
przepisów drogowych, włącznie z przejazdem na czerwonym świetle, ale strasznie
nudziło jej się, kiedy stała w korkach. Zamknęła wszystkie drzwi za pomocą
zamka centralnego i udała się do wejścia. Po drodze spotkała Denisa, z którym
aktualnie prowadziła bardzo ożywioną rozmowę, w której nie zabrakło
gestykulacji. Chłopak pytał, dlaczego ma zabandażowane obie dłonie, ale zbyła
go jakimś dennym wytłumaczeniem, w które i tak nie uwierzył. Zaraz po dzwonku
pożegnała się z nim i udała w kierunku sali, gdzie odbywać się będzie pierwsza
lekcja – język angielski. Szatynka usiadła w ostatniej ławce, po czym położyła
na niej plecak tak, żeby nauczycielka nie widziała, że bawi się telefonem.
Wpisała hasło i włączyła pierwszą wiadomość.
- Co tam
się kurwa stało?! - Krótko, aczkolwiek bardzo treściwie. Jak
się można było domyślić nadawcą był nie kto inny, jak blondas. Madeleine ukryła
uśmiech, który cisnął jej się na usta. Po raz kolejny udało jej się zdenerwować
Niall ‘a.
- Jeżeli
nie odbierzesz kolejnego połączenia, to przysięgam, że nasza trasa zakończy się
szybciej niż zaczęła.
– dziewczyna prychnęła pod nosem, tym samym zwracając ku sobie zdziwione
spojrzenie jakiejś laski, siedzącej w ławce obok. Zupełnie ją zignorowała,
otwierając kolejnego sms ‘a.
-
Madeleine wiem, że nie chcesz rozmawiać z Niall ‘em, ale ode mnie mogłabyś
odebrać. – jak
widać, Louis również próbował się z nią skontaktować. Zagryzła dolną wargę. Nie
stanął w jej obronie, kiedy kłóciła się z Horan ‘em o niańkę, więc jest
obrażona.
To
były tylko trzy wiadomości, jakie były w skrzynce, ale widniało ich tam
znacznie więcej. Niektóre powtarzały się. Jedną wysłał nawet Liam – zwyzywał ją
od nieodpowiedzialnych gówniar i tyle. Cóż, nie tylko blondas ma słabe nerwy.
Prawie zrobiło jej się go szkoda. Równo z dzwonkiem podniosła się z siedzenie i
udała do wyjścia, pisząc do chłopaków, że żyje i nic jej nie jest. Miała cichą
nadzieję, że siedzą na próbie, albo coś takiego i nie będą mogli rozmawiać.
Niestety, już po kilku sekundach poczuła wibracje w kieszeni. Westchnęła
ciężko, udając się w kierunku toalet – jedynego miejsca, w którym panuje jako
taki spokój. Szybko odebrała, widząc numer Lou na wyświetlaczu.
~ Halo. –
powiedziała obojętnie, oglądając swoje paznokcie, które wydawały jej się teraz
zaskakująco ciekawe.
~ Co stało
się wczoraj w nocy, że Danielle krzyczała, a twój telefon był wyłączony? –
zapytał bez ceregieli. Madeleine zaśmiała się sarkastycznie. Wiedziała, że
właśnie o to im chodzi. Pokręciła głową przecząco, chociaż nie mogli tego
zobaczyć.
~ Czuję
się bardzo dobrze chłopcy, dziękuję za troskę. – powiedziała kpiąco. Usłyszała
dzwonek, oznajmiający, że zaraz zaczyna się druga lekcja. – Przykro mi, ale
musimy kończyć, bo już jestem spóźniona na zajęcia. – westchnęła teatralnie,
zrywając połączenie.
Na ostatniej lekcji czuła, że jej poziom znudzenia jeszcze nigdy nie był
aż tak wysoki. Co chwilę zmieniała pozycję – w jednej chwili podpierała się na
ręce, a następnej wgapiała bezsensownie w tablicę, przechylając głowę w jedną
stronę. Była w stu procentach pewna, że jest to spowodowane tym, że zaraz po
dzwonku pojedzie podpisać umowę o mieszkanie, a co za tym idzie w końcu uwolni
się od upierdliwego starszego brata. Westchnęła ciężko, uderzając palcami o lat
swojego stolika. Popatrzyła zniecierpliwiona na zegarek, a kiedy strzałka
odmierzająca sekundy coraz bardziej zbliżała się do dwunastki, oczy dziewczyny
znacznie powiększyły się. W myślach odliczyła ostatnie dziesięć sekund,
niezauważenie chowając książki do plecaka. Gdy tylko dzwonek w końcu zakończył
kolejny szkolny dzień pierwsza wybiegła z pomieszczenia. Kurtkę zabrała ze
sobą, więc w tempie natychmiastowym ubrała ją po drodze. Nie zwracała uwagi na
zdziwione spojrzenia innych. Wiedziała, że każdy w tej szkole zdążył już
zauważyć, iż z nią nie należy zadzierać. Z tego powodu nikt nawet nie odważył
się jej zatrzymywać. Widziała po niektórych nauczycielach, że oni również się
boją. Leine to pasowało; nawet bardzo.
Tym razem starała się przestrzegać
większej ilości przepisów drogowych, ponieważ na drogach było wiele samochodów,
a co za tym idzie policja czujnie śledziła postępowanie wszystkich. Oczywiście
nie byłaby sobą, gdyby nie przejechała kilku późnych żółtych i przepuściła
wszystkich pieszych, ale to drobnostki przy tym, co potrafi czasami wyczyniać.
Zaparkowała przed wejściem do ogromnego budynku i od razu pognała pod gabinet.
W kolejce nie czekała dłużej, niż trzy minuty, a po załatwieniu wszystkich
formalności wróciła do domu Horan ‘a z uśmiechem na ustach i kluczami do nowego,
własnego mieszkania.
WOAH, KOCHAM TO! :3
OdpowiedzUsuńLASKI KOMENTUJEMY :3
1 ;)
Zaskoczyłaś mnie (pewnie nie tylko mnie) tym, że El to dziewczyna Nialla....
OdpowiedzUsuńPowinna zrezygnować z tego wyścigu....
Czekam na next!
super ! Kocham to opowiadanie :'')
OdpowiedzUsuńosz ty zaskoczonko że El nie jest dziewczyną Lou ale no no zobaczymy co dalej cudny rozdział do soboty :)
OdpowiedzUsuńTaaaaak ja chce + 18 !!!! Wgl swietny rozdzial czekam na wuexej nie tylko tu ale tez na nobady will tell kochaaam
UsuńZajebiste zajebiste zajebisteee!!!tak taak taaak. Chce +18 hahahhahh. ;) z wyscigu ma nie rezygnowac. Ma w nim pojechac. :) hhehehhh ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :p
@luvmyniallers
El jest z Niallem?! Nie spodziewałam się tego *o*
OdpowiedzUsuńCudowny długi rozdział ^^
Co do scenki +18 hmmm zapowiada się ciekawie XD Nie mam zastrzeżeń co do tej scenki (zawsze można urozmaicić swoje opowiadanko!) Więc jestem na................. TAK XD
Życzę duuużo weny :D
Jezu hahahahahahahaha El dziewczyną Nialla hahaahahhaha popłakałam się
OdpowiedzUsuńej serio niech Madeleine będzie wielką suką i niech uczestniczy w tym wyścigu
i nie proszę nie +18 bo znów będzie tak że już będą ze sobą i blablabla żyli długo i szczęśliwie :))) nie mogę się doczekać następnego tu i an twoim drugim blogu :D życzę weny!
@xellieg
U mnie na blogu po 12 rozdziale i żyli długo i szczęśliwie? Pff ... Wątpisz w moje możliwości. ;c
UsuńScena +18 jest tylko dlatego, że ... nawet nie wiem. xD
Mysle ze troszke za wczesnie na scene +18 ;> Mysle ze moglaby sie dziwnie zachowywac itp. a tego nie lubie ;D oczywiscie rozdzial fenomenalny ! Czekam na next z niecierpliwoscia !<3 Kochamm
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D A co do tej sceny to trochę za wcześnie. Szybko next :P
OdpowiedzUsuńJeju Madi to ma dopiero charakterek. Cieszę się że El nie jest dziewczyną Lou mam nadzieję że Madi i Lou będą razem Kochammmmmm cie :D
OdpowiedzUsuńtroszkę sie przeraziłam zachowaniem Madeline, ale to nie zmienia faktu, ze jak zwykle jestemoczarowana twoimi rozdzialami! scena +18 tak c: ahaha, pozdrawiam i czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńJUż się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. Dziewczyno jesteś zajebista i twoje opowiadanie tak samo ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny odcinek, czekam na next :3
OdpowiedzUsuńGenialne. Piszesz tak niesamowicie zaczepiście, że głowa boli. ;P
OdpowiedzUsuńJa osobiście nie przepadam za +18, ale w większości opowiadań jakie czytałam prawie zawsze występowała i zawsze ją omijałam, więc dla mnie nie ma większego znaczenia czy będzie, czy nie. xD
Aha, no i nowy wygląd jest mega! <3 ;)
UsuńGdziez bym smiala watpic w twoje umiejetnosci hahahaahie ma takiej opcji :) piszesz swietnie to trzeba przyznac xD
OdpowiedzUsuńpo prostu bylo kilka tez fajnych blogow ale nagle autorka zdecydowala sie na taka scene i pozniej tylko
"och czemu mnie zdradziles?! to koniec!"
"ale to niechcacy kocham tylko ciebie!!"
"ooo……dobrze wybaczam ci kc"
nie chcialam zeby moje ulubione opowiadanie tak sie zjebalo
ale juz wiem ze to nie bedzie jakad tandeta hahaha :)
weny zycze xx
@xellieg
Haha! To było dobre! El dziewczyną Nialla! Czekam z niecierpliwością na nexta.
OdpowiedzUsuńNie przeszkadza mi +18, a nawet bym je chciała. Na wszystkich blogach ono jest i powoli zaczyna mi to nie przeszkadzać, a wręcz przeciwnie :) Ale decyzja należy do Cb <3