środa, 19 marca 2014

Chapter Twelve: “Moving allows you to implement the new changes.”

 Rozdział Dwunasty: “Przeprowadzka pozwala wprowadzić w życie nowe zmiany.”
~*~
„Prawdziwa miłość jest chyba samą tęsknotą i pragnieniem.”
~Anna Kamieńska
__________________ 
        Madeleine przewróciła się na drugi bok, przecierając zaspane oczy dłońmi. Wczoraj do drugiej w nocy jeździła po starych magazynach, które ostatnio pokazał jej Louis. Cały czas myślała nad tym, co powiedziała jej Danielle. Nie wiedziała, że Niall ma dziewczynę<też was kocham <3>. Chociaż w sumie … Skąd mogłaby wiedzieć, skoro ich najdłuższy, a zarazem jedyny, rozejm trwał mniej więcej dwie godziny. Przeciągnęła się na łóżku i od razu poderwała do pozycji siedzącej. Dziś nie idzie do szkoły, bo umówiła się wczoraj w między czasie na oglądanie dwóch mieszkań. Westchnęła ciężko. Czy aby na pewno chce się stąd wynosić? Odpowiedź jest oczywista. Nie ma zamiaru dłużej tutaj zostawać, ponieważ jeszcze jedna taka akcja z Horan ’em i wyląduje w psychiatryku, albo w więzieniu za morderstwo, co jest bardziej oczywistą wersją w jej przypadku. Przecież już raz była bliska zabicia tego debila, ale jego przyjaciele zdążyli ją od niego ociągnąć, niestety …
      Niechętnie podniosła się z łóżka i od razu udała w kierunku łazienki. Jest sama w domu, ewentualnie Danielle siedzi w salonie, ale przecież obie są dziewczynami i nic jej się nie stanie, jak zobaczy Madeleine w samym ręczniku. Zamknęła za sobą drzwi na klucz, ale to bardziej z przyzwyczajenia i podeszła do wanny. Odkręciła kurki, żeby w czasie, kiedy ona się rozbiera, wanna napełniła się chociaż trochę ciepłą wodą. Nienawidziła dotykać rozgrzanym ciałem do zimnych miejsc. Uczucie, jakie wtedy się tworzyło wewnątrz niej nie było w najmniejszym stopniu przyjemne.
       Pół godziny później suszyła swoje długie do pada włosy. Mimo tego, że wyglądały, jak jedna wielka szopa, to je lubiła. Uważała, że mają ładny kolor. Związała je szybko w warkocza na bok i owinięta ręcznikiem opuściła pomieszczenie. Wyjęła z komody bieliznę, po czym naciągnęła ją szybko na siebie. Teraz nadeszła kolej na tę trudniejszą część porannego ubierania się – dobieranie ciuchów. Odruchowo spojrzała przez okno. Dziś zaczyna się październik, a pogoda za oknem w cale nie zachęca mieszkańców Londynu do opuszczania swoich ciepłych mieszczan. Madeleine zagryzła dolną wargę, w której już od kilku minut znajdował się kolczyk, z powrotem odwracając wzrok w kierunku dość sporych rozmiarów mebla. Zaczęła przekładać poszczególne ubrania w poszukiwaniu tego konkretnego stroju, który bez żadnych wątpliwości mogłaby dziś na siebie założyć. W końcu wyjęła swoje ulubione, czarne spodnie z dziurami, specjalnie zaszytymi białym materiałem. Naciągnęła je na swoje nogi i zaczęła zagłębiać się w poszukiwaniu reszty stroju. Zdecydowała się na koszulkę z postacią z jakiejś tam kreskówki oraz szarą bluzę i czarne Converse, które również założyła na stopy. Z biurka chwyciła jeszcze czapkę, której daszek przekrzywiła lekko w prawą stronę. Dziś nie będzie musiała jej zdejmować, ponieważ ma zamiar jechać samochodem. Skoro już go ma, to nie będzie moknąć na deszczu, a poza tym sezon na motory już po woli dobiegł końca. Teraz nie będzie wyścigów aż do maja.
      Zeszła po schodach. Na dole zastała zupełną ciszę. Tak, jak obiecała jej wczoraj Danielle – nie ma zamiaru ingerować w jej życie. I właśnie takiego podejścia oczekuje od innych. Kto wie, może uda jej się dogadać z szatynką. Otworzyła lodówkę, wyjmując z niej wodę mineralną – praktycznie jedyne, co w niej pozostało i nadaje się do spożycia bez obawy o jakiekolwiek nieprzyjemne powikłania. Podskoczyła nieznacznie, kiedy usłyszała dość głośne trzaśnięcie drzwiami. Zdezorientowana udała się do przedpokoju, gdzie zobaczyła podenerwowaną dziewczynę, o której wcześniej myślała. Obrzuciła ją zdziwionym spojrzeniem, lekko kiwając głową na powitanie.
- Nie mamy teraz czasu na takie drobnostki! – krzyknęła, wymachując na wszystkie strony telefonem. – Już trzeci raz dzwonią, a ja zupełnie zapomniałam, że będą cię kontrolować w ten sposób. – dodała, wyciągając w jej kierunku dłoń z aparatem. Madi westchnęła ciężko, odbierając przedmiot od dziewczyny i naciskając zieloną słuchawkę. Dan była zbyt zmachana, żeby z kimkolwiek rozmawiać – wydałoby się, że nie było jej wcześniej w domu Horan ‘a.
~ Czego? – warknęła mało uprzejmie, nie mając zamiaru rozmawiać z żadnym z nich. No, może Louis jest wyjątkiem, ale mimo wszystko musi dalej zachowywać jakieś pozory.
~ Telefon odbiera się za pierwszym razem. – sarknął Liam, na co wywróciła oczami, czego on i tak pewnie nie zobaczył.
~ Twoja dziewczyna aktualnie okupuje ubikację, a ja nie chciałam odbierać bez jej zgody, ale wy niestety mnie do tego zmusiliście. – wytłumaczyła, uważnie oglądając swoje paznokcie, jakby były najciekawszą rzeczą na świecie. No cóż, porównując je do rozmowy z którymkolwiek członkiem One Direction – zdecydowanie są najciekawszą rzeczą na świecie.  – Mów szybko, czego chcesz, bo wychodzę. – dodała, przyglądając się szatynce, która podniosła kciuk do góry, że już wszystko jest w porządku i udało jej się opanować oddech oraz całą resztę ciała.
~ Niall kazał sprawdzić, jak tam twoje przygotowania do szkoły. – powiedział, a ona usłyszała, jak ktoś wchodzi do pokoju, w którym znajduje się Payne.
~ Powiedz mu, żeby się gonił. – warknęła, zrywając połączenie.
       Oddała telefon swojej towarzyszce, zajmując miejsce na kanapie obok niej. Schowała twarz w dłonie, odchylając głowę do tyłu. Wystarczyła jedynie wzmianka o tym frajerze, a jej ciśnienie znacznie podskoczyło. Zaczęła po woli w myślach odliczać do dziesięciu, żeby chociaż trochę się uspokoić, ale średnio jej to pomagało. Już dawno powinna zapomnieć o tym sposobie i bezpośrednio przechodzić do tego, który zdecydowanie działa w stu procentach. Podniosła się, żeby wziąć z kuchni spodek z popiołem i od razu wróciła na swoje poprzednie miejsce, po drodze odpalając pierwszą fajkę. Zaciągnęła się nikotyną, kiedy z powrotem zajmowała swoje poprzednie miejsce.
- Wbrew pozorom nie gryzę. – zaśmiała się, kiedy Danielle nie robiła nic, poza obserwowaniem jej. Odwróciła swoje spojrzenie w kierunku szatynki.
- Po prostu nie wiem, czy to ten moment, w którym jesteś już opanowana, czy jeszcze lepiej się nie odzywać. – wytłumaczyła dziewczyna, podnosząc ręce w geście obronnym. Leine zaśmiała się szczerze.
- Madeleine Davies. – przedstawiła się, wyciągając dłoń w kierunku swojej towarzyszki. Ta od razu odwzajemniła gest, lekko poruszając ręką w dół i w górę.
- Danielle Peazer. – odpowiedziała Dan, poszerzając uśmiech na swojej twarzy.
       Rozmawiały przez około godzinę, ale w końcu szatynka podniosła się i poinformowała, że musi iść na umówione spotkanie. Madeleine pokiwała twierdząco głową, że rozumie i włączyła telewizor, kiedy tylko dziewczyna opuściła dom. Do jej spotkania pozostało jeszcze dobre półtorej godziny, które ma zamiar wykorzystać na zupełne nic nierobienie. Przeskakiwała po kanałach, kiedy trafiła na wywiad Harry ‘ego i Louisa dla jakiejś stacji muzycznej. Przeczucie kazało jej zostawić ten program, chociaż każda komórka ciała dziewczyny starała się przycisnąć guzik zmiany kanału na zupełnie inny i to w możliwie jak najszybszym czasie.
- A jak tam z wybrankami waszych serc? Jesteście ostatnimi partiami w zespole, które pozostają bez partnerki. – powiedziała plastikowa prezenterka, która patrzyła prosto na Louisa. Madeleine poczuła niesamowitą chęć zabicia jej, a lista osób, które muszą umrzeć, żeby jej życie stało się piękne nieznacznie powiększyła się o jedną osobę.
- Moje serducho jest zupełnie wolne! – zaśmiał się Styles, podnosząc ręce do góry. Madi odruchowo wywróciła oczami. Ten koleś dosłownie doprowadzał ją do irytacji w tym samym stopniu, co Niall do szału. Skończeni kretyni.
- Moje jest za to zajęte. – powiedział poważnie Tomlinson. – To wspaniała dziewczyna, która jest miła, dziewczęca i wyjątkowa. – dodał, a szatynka w tym momencie wyłączyła telewizor. Poczuła, jak po jej policzkach spływa słona woda.
       Dlaczego to tak cholernie boli? Przecież on nie jest dla niej nikim ważnym! A może po prostu sama siebie oszukuje? Nie, przecież to niemożliwe, żeby zakochała się w kimś takim, jak on. Już sam fakt, że należy do tego frajerowanego zespołu go wyklucza. No, ale w sumie całowała się z nim, co jej się bardzo podobało i te pieprzne motyle w brzuchu, które za każdym budzą się życia, kiedy ten wariat jest w pobliżu. Złapała ozdobną poduszkę, przyłożyła ją do twarzy i zaczęła krzyczeć z całej siły. Po kilku sekundach uznała jednak tę czynność za bezsensowną i mało skuteczną, więc skończyła to robić tak szybko, jak zaczęła. Jaka ona jest głupia i naiwna! Przecież to oczywiste, że szatyn nie mówił o niej. Jak kogoś takiego, jak Madeleine można nazwać wspaniałą, wyjątkową, a już szczególnie dziewczęcą? Właśnie, nie można. Życie jest do dupy.
        Stała w przestronnym salonie dwupiętrowego mieszkania w centrum miasta i zachwycała się jego wyglądem. Pierwsza opcja okazała się totalną porażką. Wszystko trzeba było remontować od samego początku, a Madeleine nie ma na taką zabawę czasu. Natomiast opcja długa, którą właśnie skończyła oglądać jest wręcz idealna dla niej. Kuchnia z nowoczesnym wyposażeniem, która chyba zrobiła na niej największe wrażenie ze wszystkich pomieszczeń. Trzy pokoje z pełnym umeblowaniem, każdy zrobiony w innych kolorach. Dwie łazienki – jedna na dole, druga na górze. Salon i spory balkon, który pochodził już pod taras. Podniosła się z wygodnego siedzenia, podchodząc do faceta, który pokazywał jej to miejsce, które ma zamiar kupić. Po załatwieniu kilku formalność umówili się, że pieniądze przyniesie mu jutro do biura zaraz po tym, jak wyjdzie ze szkoły i właśnie wtedy dostanie klucze.
         Wieczorem siedziała sobie przed laptopem i przeglądała zupełnie nieistotne strony internetowe, kiedy zobaczyła, jak jej telefon zaczyna wściekle wibrować na szafce obok. W ostatnim momencie wzięła go do ręki, tym samym ratując od rozbicia się o twardą podłogę, której w tym miejscu nie pokrywał kudłaty dywan. Zdziwiła się, kiedy na wyświetlaczu zobaczyła nieznany numer. Wzruszyła tylko ramionami, odbierając. Nie wiedziała, czego ma się spodziewać, ale nie pomyślała, że będzie aż tak źle.
~ Słucham. – powiedziała szorstko, nie przerywając wcześniejszej czynności. Nerwowo zamknęła jedną z kart przeglądarki, kiedy zobaczyła wielki tytuł mówiący o tym, że Louis Tomlinson się zakochał.
~ Cześć piękna. – każda komórka jej ciała zamarła, a po plecach przeszły dreszcze, słysząc znienawidzony głos. Zamknęła oczy, starając się opanować strach, pomieszany z odrazą. Nie może dać ponieść się emocjom, bo to źle się dla niej skończy.
~ Czego chcesz Daniels? – zapytała , trzaskając klapą od komputera. Nie obchodziło jej to, że może się zniszczyć. Usłyszała po drugiej stronie gardłowy śmiech, przez który poczuła na plecach nieprzyjemny dreszcz.
~ Niczego kocie. – zapewnił. – Po prostu chciałem się z tobą jeszcze raz pościgać. – dodał niewinnym głosem. W głowie Madeleine pojawiło się niesamowicie wiele wątpliwości. Zaczęła rozważać wszystkie za i przeciw. Westchnęła, kiedy wyszło na to, że tych drugich jest zdecydowanie więcej od pierwszych.
~ Gdzie i kiedy? – te słowa samoistnie wypłynęły z jej ust. W głowie zakodowała sobie, że jak tylko skończy tę popieprzoną rozmowę, to musi zadzwonić do któregoś z chłopaków, żeby zapytać, do którego psychiatry najszybciej się dostanie i, czy ewentualnie nie znają jakiegoś. 
~ Weź swój motorek i przyjedź na trasę, gdzie w Londynie odbywają się nielegalne wyścigi. – wiedziała, no po prostu była pewna, że ten frajer będzie chciał spróbować czegoś innego, skoro samochodem mu się nie udało. – Za trzy tygodnie w piątek, godzina dwudziesta trzecia. – dodał po chwili zastanowienia.
~ Przecież sezon skończył się wczoraj. – warknęła, podnosząc się z łóżka. Tylko ona potrafi wpierdolić się w takie bagno w przeciągu jednej, na pozór nic nie znaczącej, rozmowy. Po prosu niesamowicie i zajebiście!
~ Boisz się, Maleństwo? – zakpił, a krew w żyłach Madi niebezpiecznie się zagotowała.
~ W twoich snach, Daniels. – warknęła, doprowadzając tym samym swojego wroga do niesamowitego rozbawienia.
~ Tam robimy zupełnie co innego, dzieciaku. – zakpił, kończąc połączenie. Nie musiał usłyszeć od niej potwierdzenia - dobrze wiedział, że się zgodzi.
       Madeleine stanęła na środku pokoju, odrzucając telefon na łóżko. Zacisnęła dłonie w pięści i rzuciła się na nikomu nic niewinną ścianę. Zaczęła ją okładać z całej siły, żeby wyładować swoją frustrację, gniew i irytację. Nie przestawała nawet, kiedy na białej farbie pokazały się pierwsze szkarłatne plamy. Aktualnie była, jak w amoku – musiała się na czymś wyżyć, a lepiej, żeby to była ściana w pokoju, niż przypadkowy przechodzeń z ulicy. Syknęła, kiedy adrenalina spadła nieznacznie, ale wystarczająco, aby odczuć ból. Oparła się plecami w miejscu, gdzie widnieje jej krew i po woli zsunęła na dół, zakrywając usta dłonią i zanosząc głośnym szlochem. Przecież on już nigdy nie miał pokazać się w jej pojebanym życiu. Dwa lata temu, kiedy Gareth z Davidem obijali mu paskudnego ryja, to miał być koniec ich znajomości. Ukryła głowę w kolanach, kiedy uświadomiła sobie, że wtedy obiecał się zemścić. W tym momencie świadomość wróciła do niej ze zdwojoną siłą, wbijając w podłogę. Policja dwa dni temu nie pojawiła się przypadkowo na wyścigu, kiedy to właśnie oni brali w nim udział. On ich poinformował o zdarzeniu, kiedy udało jej się doprowadzić do jego stłuczki z tamtym samochodem. Jak mogła być taka głupia, żeby tego wcześniej nie zauważyć?! Najprawdopodobniej w piątek gliny będą już na nią czekać na miejscu. Zaklęła szpetnie pod nosem. Teraz jest za późno na to, żeby zrezygnować i wyjść z tego z twarzą.
       Popatrzyła nieprzytomnie na swoje dłonie, krzywiąc się z obrzydzenia. Skóra była bardzo zakrwawiona, a czerwona ciecz w dalszym ciągu nie przestawała płynąć. Podniosła się niezgrabnie z podłogi starając się, żeby rany nie miały żadnego kontaktu z twardymi przedmiotami. Otworzyła drzwi kopniakiem, trzymając ręce do góry. Automatycznie poczuła krew na przedramionach. Z całej siły starała się, żeby nic nie skapnęło na podłogę, kiedy niemalże biegła w kierunku kuchni. Odkręciła ramieniem strumień zimnej wody, wkładając pod nią ręce. Jęknęła, kiedy poczuła niesamowite pieczenie. Świeczki automatycznie stanęły w jej oczach. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyła, że nie jest sama.
      Danielle siedziała w salonie i rozmawiała przez telefon z Liam ‘em. Oczywiście chłopaki najpierw chcieli usłyszeć głos Madeleine, żeby mieć pewność, że aktualnie siedzi w domu, a nie jeździ nie wiadomo gdzie, ale Dan uparcie obstawała przy tym, że tamta śpi, a ona sama nie ma zamiaru jej budzić. Chciała dać dziewczynie choć trochę odpoczynku od upierdliwego One Direction. Prawdą było to, że ubóstwiała tych chłopaków, ale również szczerze współczuła dziewczynie. Dobrze wiedziała, jak nieznośni potrafią być, kiedy teoretycznie się o kogoś troszczą. Niestety, kiedy Leine w zawrotnym tempie zbiegła po schodach było słychać odgłos uderzania stóp o podłogę. Li automatycznie zapytał się o nią, a chłopaki podłapali temat i kazali Dan zanieść telefon siostrze Niall ‘a. Dziewczyna westchnęła ciężko, gratulując inteligencji swojemu chłopakowi, ale podniosła się niechętnie  z kanapy i poszła ślamazarnie do kuchni. Kiedy stanęła w wejściu do pomieszczenie, dosłownie wbiło ją w podłogę. Jako, że miała spuszczoną głowę mogła zobaczyć szkarłatne plamy na jasnobrązowych kafelkach. Zaczęła przerażona, tym samym zwracając na siebie uwagę Madi i doprowadzając do tysięcy pytań ze strony chłopaków. Nie zwracała na to jednak uwagi, wypuszczając z dłoni telefon, który z głośnym trzaskiem rozbiła się o posadzkę. Trwały tak wpatrzone w siebie przez kilka sekund, które dłużyły im się niemiłosiernie. W końcu jednak Danielle pokiwała głową, wprawiając w szaleńczy ruch swoje długie włosy, żeby przywrócić racjonalne myślenie.
- Co ci się stało? – zapytała niepewnie, podchodząc do Madeleine. Usłyszała jej ciężkie westchnienie.
- Spierdoliłam życie jedną znajomością. – powiedziała, uśmiechając się sarkastycznie i wycierając policzki w ramiona. Skoro nie jest sama, to wszystkie emocje muszą odejść w odstawkę, a ona musi pokazać, jaka jest twarda.
- Nie mów, jeżeli nie chcesz. – mruknęła po chwili zastanowienia Peazer, odwracając wzrok od dłoni szatynki. Zawsze był wyczulona na krew i zdarzało jej się kilkakrotnie zemdleć w kinie na taki scenach, a dłonie Davies wyglądały wyjątkowo nieciekawie.
- Jeżeli chcesz, to możesz wyjść. Ja sobie poradzę. – zaśmiała się Madeleine, zakręcając kran. Dan popatrzyła na dziewczynę z wdzięcznością.
           Leine podeszła do szafek kuchennych i zaczęła je po kolei przeszukiwać. Każdy dotyk twardej klamki sprawiał jej niesamowity ból, ale postanowiła nie poddawać się do samego końca. Zacisnęła powieki, zagryzając dolną wargę, kiedy zaczęła polewać rany spirytusem. Piętnaście minut później miała już zabandażowane obie dłonie, ale tak żeby mogła normalnie wykonywać wszystkie czynności. Jedyny problem był w tym, że ręce dalej piekły i nic nie mogła na to poradzić. W głębi siebie miała nadzieję, że do jutra przejdzie. Wyszła z kuchni i usiadła na kanapie w salonie. Popatrzyła kątem oka na zegarek, który wskazywał dwudziestą pierwszą. Najwyższa pora, żeby kłaść się jutro spać, ale Madeleine nie miała siły nawet się poruszyć. Zauważyła, że Danielle nie ma już w domu. Nie mam jej tego w żadnym wypadku za złe, a nawet przeciwnie – nie mogła aktualnie zrobić nic lepszego, niż opuścić miejsce, w którym przebywa Madi. Szatynka tak zagłębiła się w swoje przemyślenie, że nawet nie zauważyła, w którym momencie odpłynęła.
         Rano obudziło ją słońce, które wpadało do pokoju przez niezasunięte rolety. Podniosła się z kanapy z cichym westchnieniem, wydobywającym się z jej gardła. Gdy w końcu znalazła się w pozycji siedzącej położyła dłoń na karku i zaczęła kręcić głową w różne strony. Wszystkie kośni niemiłosiernie ja bolały. Odruchowo popatrzyła na zabandażowane dłonie. Opatrunek przesiąkł gdzieniegdzie, ale nie było aż tak źle, jakby się mogło wydawać. Poszła ślamazarnym krokiem do swojego pokoju, gdzie z szafy zaczęła wyciągać poszczególne części garderoby. Oczywiście za każdym razem, kiedy dotykała kolejnych ciuchów krzywiła się i syczała. Bolało, ale będzie z tym walczyć, bo w końcu jest Madeleine Davies. Założyła na siebie jasne, dżinsowe spodnie, koszulkę z postacią z kreskówki oraz bluzę z Batmanem. Zeszła do kuchni, ale nie po to, żeby zrobić sobie śniadanie, z którego postanowiła dziś zrezygnować, ale zmienić opatrunki na dłoniach.
         Po jakimś czasie ponownie znalazła się w swoim pokoju po potrzebne do szkoły rzeczy. Wzięła telefon, który cały czas leżał na łóżku i usiłowała odblokować. Bardzo zdziwiła się, kiedy odkryła, że urządzenie jest zablokowane. Pacnęła się z otwartej dłoni w czoło, ale od razu tego pożałowała, gdy poczuła przeszywający ból. Skrzywiła się nieznacznie. Wracając … Komórka musiała najpierw uderzyć w ścianę, przez co odmówiła współpracy. Westchnęła ciężko, włączając swoją Nokię. Pokiwała z uznaniem głową, kiedy zobaczyła na wyświetlaczu informację o siedemdziesięciu trzech nieodebranych połączeniach i stu trzydziestu ośmiu wiadomościach do odczytania. Przynajmniej nie będzie się tak do końca nudzić na dzisiejszych lekcjach. Wzięła plecak i z powrotem zeszła na dół. Założyła kurtkę skórzaną oraz czarne Converse i już była w pełni gotowa. Pożegnała się ze stróżem, który pilnował domu Niall ‘a w czasie, kiedy nikogo w nim nie było i wyjechała z terenu posiadłości, z której wyprowadzi się w ciągu najbliższych kilku dni, z czego jest niezmiernie szczęśliwa.
        Zatrzymała się dopiero pod szkołą. Oczywiście złamała chyba pół przepisów drogowych, włącznie z przejazdem na czerwonym świetle, ale strasznie nudziło jej się, kiedy stała w korkach. Zamknęła wszystkie drzwi za pomocą zamka centralnego i udała się do wejścia. Po drodze spotkała Denisa, z którym aktualnie prowadziła bardzo ożywioną rozmowę, w której nie zabrakło gestykulacji. Chłopak pytał, dlaczego ma zabandażowane obie dłonie, ale zbyła go jakimś dennym wytłumaczeniem, w które i tak nie uwierzył. Zaraz po dzwonku pożegnała się z nim i udała w kierunku sali, gdzie odbywać się będzie pierwsza lekcja – język angielski. Szatynka usiadła w ostatniej ławce, po czym położyła na niej plecak tak, żeby nauczycielka nie widziała, że bawi się telefonem. Wpisała hasło i włączyła pierwszą wiadomość.
- Co tam się kurwa stało?!  - Krótko, aczkolwiek bardzo treściwie. Jak się można było domyślić nadawcą był nie kto inny, jak blondas. Madeleine ukryła uśmiech, który cisnął jej się na usta. Po raz kolejny udało jej się zdenerwować Niall ‘a.
- Jeżeli nie odbierzesz kolejnego połączenia, to przysięgam, że nasza trasa zakończy się szybciej niż zaczęła. – dziewczyna prychnęła pod nosem, tym samym zwracając ku sobie zdziwione spojrzenie jakiejś laski, siedzącej w ławce obok. Zupełnie ją zignorowała, otwierając kolejnego sms ‘a.
- Madeleine wiem, że nie chcesz rozmawiać z Niall ‘em, ale ode mnie mogłabyś odebrać. – jak widać, Louis również próbował się z nią skontaktować. Zagryzła dolną wargę. Nie stanął w jej obronie, kiedy kłóciła się z Horan ‘em o niańkę, więc jest obrażona.
        To były tylko trzy wiadomości, jakie były w skrzynce, ale widniało ich tam znacznie więcej. Niektóre powtarzały się. Jedną wysłał nawet Liam – zwyzywał ją od nieodpowiedzialnych gówniar i tyle. Cóż, nie tylko blondas ma słabe nerwy. Prawie zrobiło jej się go szkoda. Równo z dzwonkiem podniosła się z siedzenie i udała do wyjścia, pisząc do chłopaków, że żyje i nic jej nie jest. Miała cichą nadzieję, że siedzą na próbie, albo coś takiego i nie będą mogli rozmawiać. Niestety, już po kilku sekundach poczuła wibracje w kieszeni. Westchnęła ciężko, udając się w kierunku toalet – jedynego miejsca, w którym panuje jako taki spokój. Szybko odebrała, widząc numer Lou na wyświetlaczu.
~ Halo. – powiedziała obojętnie, oglądając swoje paznokcie, które wydawały jej się teraz zaskakująco ciekawe.
~ Co stało się wczoraj w nocy, że Danielle krzyczała, a twój telefon był wyłączony? – zapytał bez ceregieli. Madeleine zaśmiała się sarkastycznie. Wiedziała, że właśnie o to im chodzi. Pokręciła głową przecząco, chociaż nie mogli tego zobaczyć.
~ Czuję się bardzo dobrze chłopcy, dziękuję za troskę. – powiedziała kpiąco. Usłyszała dzwonek, oznajmiający, że zaraz zaczyna się druga lekcja. – Przykro mi, ale musimy kończyć, bo już jestem spóźniona na zajęcia. – westchnęła teatralnie, zrywając połączenie.
           Na ostatniej lekcji czuła, że jej poziom znudzenia jeszcze nigdy nie był aż tak wysoki. Co chwilę zmieniała pozycję – w jednej chwili podpierała się na ręce, a następnej wgapiała bezsensownie w tablicę, przechylając głowę w jedną stronę. Była w stu procentach pewna, że jest to spowodowane tym, że zaraz po dzwonku pojedzie podpisać umowę o mieszkanie, a co za tym idzie w końcu uwolni się od upierdliwego starszego brata. Westchnęła ciężko, uderzając palcami o lat swojego stolika. Popatrzyła zniecierpliwiona na zegarek, a kiedy strzałka odmierzająca sekundy coraz bardziej zbliżała się do dwunastki, oczy dziewczyny znacznie powiększyły się. W myślach odliczyła ostatnie dziesięć sekund, niezauważenie chowając książki do plecaka. Gdy tylko dzwonek w końcu zakończył kolejny szkolny dzień pierwsza wybiegła z pomieszczenia. Kurtkę zabrała ze sobą, więc w tempie natychmiastowym ubrała ją po drodze. Nie zwracała uwagi na zdziwione spojrzenia innych. Wiedziała, że każdy w tej szkole zdążył już zauważyć, iż z nią nie należy zadzierać. Z tego powodu nikt nawet nie odważył się jej zatrzymywać. Widziała po niektórych nauczycielach, że oni również się boją. Leine to pasowało; nawet bardzo.
          Tym razem starała się przestrzegać większej ilości przepisów drogowych, ponieważ na drogach było wiele samochodów, a co za tym idzie policja czujnie śledziła postępowanie wszystkich. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby nie przejechała kilku późnych żółtych i przepuściła wszystkich pieszych, ale to drobnostki przy tym, co potrafi czasami wyczyniać. Zaparkowała przed wejściem do ogromnego budynku i od razu pognała pod gabinet. W kolejce nie czekała dłużej, niż trzy minuty, a po załatwieniu wszystkich formalności wróciła do domu Horan ‘a z uśmiechem na ustach i kluczami do nowego, własnego mieszkania.

19 komentarzy:

  1. WOAH, KOCHAM TO! :3
    LASKI KOMENTUJEMY :3
    1 ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczyłaś mnie (pewnie nie tylko mnie) tym, że El to dziewczyna Nialla....
    Powinna zrezygnować z tego wyścigu....
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. super ! Kocham to opowiadanie :'')

    OdpowiedzUsuń
  4. osz ty zaskoczonko że El nie jest dziewczyną Lou ale no no zobaczymy co dalej cudny rozdział do soboty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaaak ja chce + 18 !!!! Wgl swietny rozdzial czekam na wuexej nie tylko tu ale tez na nobady will tell kochaaam

      Usuń
  5. Zajebiste zajebiste zajebisteee!!!tak taak taaak. Chce +18 hahahhahh. ;) z wyscigu ma nie rezygnowac. Ma w nim pojechac. :) hhehehhh ;)
    Pozdrawiam :p
    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  6. El jest z Niallem?! Nie spodziewałam się tego *o*
    Cudowny długi rozdział ^^
    Co do scenki +18 hmmm zapowiada się ciekawie XD Nie mam zastrzeżeń co do tej scenki (zawsze można urozmaicić swoje opowiadanko!) Więc jestem na................. TAK XD
    Życzę duuużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu hahahahahahahaha El dziewczyną Nialla hahaahahhaha popłakałam się
    ej serio niech Madeleine będzie wielką suką i niech uczestniczy w tym wyścigu
    i nie proszę nie +18 bo znów będzie tak że już będą ze sobą i blablabla żyli długo i szczęśliwie :))) nie mogę się doczekać następnego tu i an twoim drugim blogu :D życzę weny!
    @xellieg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie na blogu po 12 rozdziale i żyli długo i szczęśliwie? Pff ... Wątpisz w moje możliwości. ;c
      Scena +18 jest tylko dlatego, że ... nawet nie wiem. xD

      Usuń
  8. Mysle ze troszke za wczesnie na scene +18 ;> Mysle ze moglaby sie dziwnie zachowywac itp. a tego nie lubie ;D oczywiscie rozdzial fenomenalny ! Czekam na next z niecierpliwoscia !<3 Kochamm

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to opowiadanie i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D A co do tej sceny to trochę za wcześnie. Szybko next :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju Madi to ma dopiero charakterek. Cieszę się że El nie jest dziewczyną Lou mam nadzieję że Madi i Lou będą razem Kochammmmmm cie :D

    OdpowiedzUsuń
  11. troszkę sie przeraziłam zachowaniem Madeline, ale to nie zmienia faktu, ze jak zwykle jestemoczarowana twoimi rozdzialami! scena +18 tak c: ahaha, pozdrawiam i czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. JUż się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. Dziewczyno jesteś zajebista i twoje opowiadanie tak samo ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny odcinek, czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
  14. Genialne. Piszesz tak niesamowicie zaczepiście, że głowa boli. ;P
    Ja osobiście nie przepadam za +18, ale w większości opowiadań jakie czytałam prawie zawsze występowała i zawsze ją omijałam, więc dla mnie nie ma większego znaczenia czy będzie, czy nie. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, no i nowy wygląd jest mega! <3 ;)

      Usuń
  15. Gdziez bym smiala watpic w twoje umiejetnosci hahahaahie ma takiej opcji :) piszesz swietnie to trzeba przyznac xD
    po prostu bylo kilka tez fajnych blogow ale nagle autorka zdecydowala sie na taka scene i pozniej tylko
    "och czemu mnie zdradziles?! to koniec!"
    "ale to niechcacy kocham tylko ciebie!!"
    "ooo……dobrze wybaczam ci kc"
    nie chcialam zeby moje ulubione opowiadanie tak sie zjebalo
    ale juz wiem ze to nie bedzie jakad tandeta hahaha :)
    weny zycze xx
    @xellieg

    OdpowiedzUsuń
  16. Haha! To było dobre! El dziewczyną Nialla! Czekam z niecierpliwością na nexta.
    Nie przeszkadza mi +18, a nawet bym je chciała. Na wszystkich blogach ono jest i powoli zaczyna mi to nie przeszkadzać, a wręcz przeciwnie :) Ale decyzja należy do Cb <3

    OdpowiedzUsuń