Rozdział Trzeci: "Nawet, gdyby wszystko miało się zmienić, to prawdziwa pasja
pozostaje taka sama."
~*~
Kocha się ludzi, którzy kochają swoją pasję.
~ Kuba Wojewódzki
________________
Wpakowała
już wszystkie swoje rzeczy do bagażnika jednego z samochodów, należących do One Direction, bo taką właśnie okazała
się nazwa zespołu, w którym śpiewał jej brat. Oni jechali na dwa auta, a ona miała na motocyklu - za żadne skarby nie pozwoliła zostawić go w Mullingar - między
nimi, żeby przypadkiem w ostatnim momencie nie zawrócić. Dziwne, skoro wszystko
co jej, w bagażnikach mają oni, ale już nie miała siły się kłócić. Wcześniej czy później i tak zrobi
po swojemu. Wczoraj pożegnała się z przyjaciółmi i obiecała, że jak tylko
dojedzie na miejsce, zadzwoni do nich. Do rodziców nawet się nie odezwała i
nie miała takiego zamiaru. Naill kilkakrotnie próbował, jak on to ujął, „przemówić
jej do rozsądku”, ale i tak marnie mu to wyszło. Z resztą mógł się tego spodziewać, jeszcze zanim zaczynał swoje wywody. W ten sposób zaoszczędziłby gadania i czasu ich obojga. Ale skoro on to lubił, to przynajmniej tej jednej przyjemności nie musiała mu zabierać.
Dotarła do portu i stanęła w kolejce na prom. Kiedy już zapłaciła za
wjazd i zaparkowała w wolnym miejscu zauważyła, jak dwa znane jej czarne Porsche
również ustawiają się na parkingu. Widziała dokładnie blondyna, którego przed
rzuceniem się na nią powstrzymuje tylko Mulat, uspokajający go. Szło mu marnie,
bo przyrodni brat Madeleine jakby poczerwieniał na twarzy. Dziewczyna odchyliła
głowę w kasku do tyłu i zaczęła się śmiać, na co wskazywały jej trzęsące się ramiona, sygnalizując tym samym, że sytuacja jest dla niej
wyjątkowo zabawna. Odwróciła się, ściągając kask, kiedy poczuła delikatny dotyk
na ramieniu. Podniosła brew do góry, widząc kto za nią stoi.
- Louis. Wiem, że i tak nie zapamiętasz – zaśmiał
się, widząc jej zdziwiony wyraz twarzy. – Od razu mówię, że nie przyszedłem tutaj,
żeby prawić ci jakiekolwiek wykłady – wtrącił, podnosząc ręce do góry, kiedy
chciała coś powiedzieć.
- No to co w takim razie chciałeś? – zapytała obojętnie. Musiała go spławić, żeby zająć się czymś bardziej pożytecznym niż rozmowa z nim. Na przykład granie w jakś bezsensowną grę na komórce i błaganie wszystkich świętości, żeby mogła już położyć się w łóżku, które jej przygotowali.
- Porozmawiać – odparł szczerze. Popatrzyła na
niego oczami, wielkości pięciozłotówek. Poczekała chwilę, ponieważ myślała, że
chłopak zacznie skakać, śmiać się, albo cokolwiek innego, oznajmującego jej o
tym, iż właśnie rzucił jakimś mało wybrednym żartem. Jednak nic takiego nie
nastąpiło, a szatyn stał przed nią z szerokim uśmiechem, zdobiącym jego całkiem
przystojną twarz. Niepotrzebne skreślić. Po raz kolejny obrzuciła go
przenikliwym spojrzeniem.
- Wiesz, nie wiem, czy dogadasz się z zołzowatą
suką bez uczuć, która nie potrafi nic poza krzywdzeniem innych – mruknęła pod nosem przypominając sobie słowa Naill‘a, kiedy
próbował jej wytłumaczyć jak bardzo krzywdzi rodziców. Prychnęła pod nosem, jak
rozwścieczona kotka.
- Wiesz tak samo dobrze, jak ja, że możesz
zmienić swoją opinię. Wystarczy się tylko trochę postarać – powiedział
spokojnie, podchodząc bliżej. Wiedział, że poprzez taką zwyczajną wymianę zdań
zyskuje kruche zaufanie dziewczyny. Nie wiedział dlaczego, ale zależało mu na
nim. Może po prostu chciał pomóc przyjacielowi w okiełznaniu jej? Chociaż … A z
resztą nie, nie ważne.
- Zbyt długo pracowałam na takie zdanie innych,
żeby teraz to zmienić – po jej wypowiedzi zapadła cisza. Nie była ona
krępująca. Po prostu każde z nich musiało zebrać swoje myśli i poukładać je w jedną, w miarę składną całość. – Obiecałeś, że
nie będziesz chciał mnie nawracać. Jeżeli zmieniłeś zdanie, to możesz wrócić do
mojego braciszka i pomóc im go uspokaja. – powiedziała dziwnie zawiedziona tym, na
jaki tor już od początku zboczyła ich rozmowa. Wskazała obojętnie głową na samochód,
z którego blondyn dalej nie wyszedł.
- Mścisz się na nim – bardziej stwierdził, niż
zapytał Louis, przerywając ciszę panującą między nimi od paru minut. Odwróciła się z powrotem do niego. – Za to wtedy na wakacjach –
dodał, kiedy nie odzywała się dłuższą chwilę.
- Być może – odparła wymijająco. Spuściła
wzrok. Dlaczego ona jest taka przewidywalna?! Ugh. Kolejna rzecz, nad którą
zdecydowanie musi popracować, bo może bardzo źle na tej wadzie wyjść. - Albo to coś więcej niż ten jeden raz - dodała po chwili, bawiąc się swoimi paznokciami.
- To powiedz, co tam u ciebie ciekawego? –
zapytał, podchodząc jeszcze bliżej. Odpowiedział mu wesoły śmiech dziewczyny. Nie
sarkastyczny, udawany czy kpiący. Ona po prostu się śmiała. Tak, jak dziewczyna
do chłopaka, kiedy opowie, jakiś naprawdę ciekawy żart. Popatrzył na nią
rozbawiony i pokiwał głową. – Nie wiem, co w tym takiego śmiesznego –
powiedział, udając urażonego.
- Ładnie wyglądasz, jak się uśmiechasz –
powiedział, wywołując tym samym rumieniec na twarzy dziewczyny. Od razu
odwróciła się do niego tyłem, żeby nie zobaczył dwóch, dużych, lekko różowych plam
na jej policzkach. Nie powinna tak reagować! Chłopak zagryzł wargę i zrobił coś, czego nie powinien. I
chociaż dobrze o tym wiedział, to nie mógł się powstrzymać.
Podszedł do niej, by dwoma palcami przekręcić za podbródek jej twarz w
swoim kierunku. Nie miał bladego pojęcia, co nim kierowało. Jednak, kiedy
zobaczył jej ogromne ze zdziwienia, czekoladowe w tym momencie oczy, nie
żałował. Zdawał sobie sprawę, że później będzie tego żałował, ale aktualnie
liczyło się tylko to, że mógłby się rozpłynąć w źrenicach dziewczyny. Wydawały
mu się takie ciepłe, kiedy nie rzucały w nikogo piorunami.
- Nie dotykaj mnie już nigdy więcej – wyszeptała, nie zdolna do
niczego innego. Natychmiast spełnił jej obietnicę.
- Lepiej będzie, jak pójdziesz już do nich –
dodała, kiedy patrzył na nią wyczekująco. Zacisnął usta w wąską kreskę,
odwrócił się i odszedł w kierunku zdziwionych przyjaciół, zostawiając ją z
głową pełną przemyśleń. Z resztą. Sam nie miał wcale lepiej. Był pewny, że
będzie musiał tłumaczyć się przed chłopakami, dlaczego tak długo przy niej stał i jak w ogóle udało mu się skłonić j do normalnej rozmowy. Jednak on już postanowił, co zrobi. Będzie milczał do momentu, w którym sam tego nie zrozumie.
~*~*~*~
Kiedy prom już się zatrzymał nie miała zamiaru na nikogo czekać. Od razu
wyjechała na stały ląd i zaczęła zmierzać w kierunku Londynu. Była pewna, że
sama sobie poradzi w dotarciu do stolicy Wielkiej Brytanii. W końcu na autostradzie znajdowała się cała masa znaków. Jechała bardzo
szybko, czasami nawet ponad dwieście na godzinę, ale nie przeszkadzało jej to. Zdawała
sobie sprawę, że niedawno miała dosyć poważny wypadek, jednak wiedziała również,
że to nie było z jej winy i nie ma się czego bać, bo jest świetnym kierowcą.
Takie myślenie naprawdę jej pomagało. Z resztą, przecież to właśnie ona jest
najlepsza i nie zamierza rezygnować z tego tytułu. Zbyt dużo radości i zysków
jej to przynosi.
Zauważyła we wstecznym lusterku, że jej brat za wszelką cenę postanowił
nie spuszczać z niej oczu. Zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową. Wiedziała,
że to zauważył. Jechał przecież tylko kilkanaście metrów za nią. Postanowiła, że po
raz kolejny pokaże mu, kto w tym rodzeństwie jest lepszy.
Pochyliła tułów jeszcze bardziej do przodu, nogi wyrzuciła do tyłu najbardziej, jak tylko się da. Dodała gazu, nie puszczając hamulców. Na razie tylko się przygotowywała. Przymrużyła powieki, zerkając we wsteczne lusterko, aby sprawdzić czy blondyn zdał sobie w pełni sprawę z tego, co chce zrobić. Zauważyła zdenerwowanie wymalowane na jego twarzy. O to jej chodziło – doprowadzić go do szewskiej pasji. Zauważyła, że zbliżali się do tunelu. Bardzo dobrze, mogło być jeszcze ciekawiej. Przyspieszyła, zwalniając wszystkie zabezpieczenia. Zauważyła, jak jedna ze strzałek wyraźnie wskazuje dwieście dwadzieścia. Nie przeszkadzało jej to. Zwinnie wymijała kolejne samochody, mieściła się nawet w najmniejsze szczeliny między pojazdami większymi od jej motoru. Wiedziała, ile ryzykuje. Jednak właśnie o to chodziło w jeździe na dwóch kółkach. Niewyobrażalna prędkość powodowała adrenalinę, która buzowała w żyłach i doprowadzała niemalże do orgazmu. Przyspieszyła, żeby w ostatnim momencie dążyć przed wyprzedzającym samochodem. Usłyszała tylko głośny dźwięk kilku klaksonów. Niewiele myśląc pokazała facetowi, który siedział za kółkiem, środkowy palec i pojechała zadowolona dalej przed siebie.
Kiedy zauważyła tabliczkę z napisem „Londyn” było koło godziny siedemnasta.
Chłopaki znajdowali się przynajmniej dwie więcej drogi za nią. Postanowiła, że
zatrzyma się na ten czas w jakiejś knajpie, przez której okno będzie mogła
obserwować ulicę. Na pewno pozna ich samochody, przecież prawie pół dnia
jechała pomiędzy nimi. Głupki z nich, przecież mogli się domyśleć, że ona nie
zniesie tak wolnego tempa, kiedy pod sobą ma sto dziewięćdziesiąt trzy konie
mechaniczne. No bez przesady. Owszem, zatrzymywała się żeby zatankować swoją
maszynę, no ale taka jest uroda pojazdów mechanicznych – na powietrze nie
jeżdżą.
Wyostrzyła wzrok, kiedy zauważyła znajome pojazdy, parkujące w przy
knajpie. Nie pomyliła się. Wesoła piątka wysiadła z samochodów, a ich wzrok
padł prosto na nią. Pomachała w ich kierunku. Widziała, jak z twarzy Naill’ a
znika szeroki uśmiech, który najprawdopodobniej spowodowany był tym, że przez
ten krótki czas nie musiał znosić jej drażniącego towarzystwa. I vice versa.
Oczywiście wszyscy dosiedli się do niej. Prychnęła pod nosem. Mogliby chociaż
zapytać ją o pozwolenie; pierwsza zajęła ten stolik.
- Jechałaś, jak wariatka – stwierdził bez ogródek ten z
najkrótszymi włosami. Podniosła brew do góry i obrzuciła go zdziwionym
spojrzeniem, po czym zaśmiała się kpiarsko, odchylając do tyłu. Pokiwała nią
z dezaprobatą. Już ona mu da popalić za tą wariatkę.
- Lubię adrenalinę – odparła spokojnie,
podciągając prawą nogę do góry; opierając ją na krzesełku. – Z nią życie jest ciekawsze –
dodała po chwili zastanowienia, a kąciki jej ust mimowolnie powędrowały w górę.
- Ale ty prawie wjechałaś w samochód! –
powiedział podniesionym głosem. Popatrzyła na niego rozbawiona. Lubiła, kiedy
jej przyjaciele tak się zachowywali po każdym wyścigu, w którym prawie w coś
nie wjechała. Rozbawiali ją do granic niemożliwości.
- Nie za dużo ci adrenaliny po ostatnim wypadku?
– zakpił Naill. Popatrzyła na niego z charakterystycznym wyrazem twarzy – górna
warga podniesiona do góry, szeroko otwarte oczy – i pomachała głową w kpiarskim
geście; przedrzeźniała go bez słów.
Później już się nie odzywała. Poczuła się urażona, ponieważ po raz
pierwszy w życiu chciała z kimś pokroju Horana nawiązać normalną rozmowę. No
cóż, jak widać na załączonym obrazku on by się z nią tylko kłócił. Nie będzie
mu w takim razie odbierać przyjemności. Dowiedziała się tylko, na jakiej ulicy
mieszkają, żeby nie musiała na nich czekać i od razu ruszyła. Cały dobry humor,
który pojawił się dzięki przejażdżce, poszedł się kochać, bo jakiś
blondyn postanowił sobie użyć i wyżyć na niej. Widziała, jak zespół również
wychodzi przez szklane drzwi, ale nie miała zamiaru na nich czekać.
W
połowie drogi wpadła na genialny pomysł. Uświadomiła sobie, że nie pożyczyła od
żadnego kluczyków, adres przecież zna, więc dlaczego nie miałaby trochę
pozwiedzać Londynu i przypomnieć wszystkie zakątki? No właśnie. Rozejrzała się
dookoła i skręciła w jakąś uliczkę. Dobrze wiedziała, gdzie chce dojechać –
obrzeża miasta. To miejsce, gdzie na pewno dostanie informacje na temat, który
najbardziej ją wtedy interesował.
~*~*~*~
- Cześć chłopaki. Nie wiecie może, z kim
mogłabym porozmawiać na temat nielegalnych wyścigów? – zagadnęła do nich.
Zauważyła, jak na ich twarzach malują się grymasy. Popatrzyli najpierw po
sobie, a później na nią. Jeden z nich, chyba najstarszy, pokiwał przecząco
głową. Zrozumiała, o co chodzi. – Spokojnie. Chciałam z nim tylko porozmawiać,
nie jestem z policji ani nic z tych rzeczy – odparła na ich reakcję, podnosząc
ręce do góry.
- Słucham uroczą panią – usłyszała za sobą
męski głos. Zacisnęła powieki i odwróciła się po woli. Zmierzyła grupę facetów
krytycznym spojrzeniem. Widziała szerokie uśmiechy, które mówiły tylko jedno.
Podoba im się. Zarzuciła włosami i podniosła dumnie głowę. – Podobno chciałaby
pani ze mną porozmawiać – dodał jeden z nich, widząc jej wyczekujący wyraz twarzy. Miał ciemno brązowe włosy, czarne dżinsowe spodnie i skórzaną kurtkę w tym samym kolorze, spod której wystawała szara koszulka z dekoltem w serek. Zupełnie nie w jej stylu, chociaż zdecydowanie przypominał facetów, z jakimi zadawała się na co dzień.
- Owszem, jeżeli wie pan, kiedy odbywają się
najbliższe nielegalne wyścigi oraz gdzie będą miały miejsce, to tak. Chcę z
panem porozmawiać – powiedziała, nie ruszając się nawet o centymetr. Przedrzeźniała jego nadmierną grzeczność, co - sądząc po zadziornym uśmiechu na jego twarzy - ewidentnie mu się spodobało.
- Nowa w zawodzie, czy przeniosłaś się do
Londynu? – zapytał, podchodząc do niej. – Carlos. – przedstawił się, wyciągając
w jej kierunku dużą, męską dłoń. Obce imię. To tłumaczyło lekko hiszpański akcent. Uścisnęła jego rękę, potrząsając nią lekko.
- Można powiedzieć, że przeniosła- odparła pobieżnie, kiwając w zamyśleniu głową. Nie chciała z nim rozmawiać. Nie przyjechała tutaj, żeby zawierać nowe znajomości, a już na pewno nie z lovelasami, udającymi badboy'ów jego pokroju.
- Można powiedzieć, że przeniosła- odparła pobieżnie, kiwając w zamyśleniu głową. Nie chciała z nim rozmawiać. Nie przyjechała tutaj, żeby zawierać nowe znajomości, a już na pewno nie z lovelasami, udającymi badboy'ów jego pokroju.
- Dosyć – odparła pewnie. Wytłumaczył jej trasę
przejazdu. Zgodziła się bez wahania. Na sam koniec obrzuciła jeszcze tylko spojrzeniem
jego pojazd. Kawasaki z800. Szybszy, ale Madi jest lepsza. W wyścigach nie chodzi o to, kto na czym siedzi, ale ile ma w głowie i jak dobrze potrafi to wykorzystać. To taktyka jest najważniejsza. Gdyby myślała inaczej, na pewno nie udałoby jej się zajść tak daleko.
Ustawili się na prowizorycznej linii startu i czekali, na sygnał. Blondyn - ubrany w dżinsy i ciemną bluzę, który miał go dać, podniósł rękę do góry. Madeleine przygotowała się do startu, jak za każdym razem. Dłoń poszła w dół, a ona od razu wystartowała. Wyjeżdżała już z uliczki, na której się aktualnie znajdowała. Zauważyła znak stop, ale zupełnie go ignorując przyspieszyła, by wymusić pierwszeństwo. Kiedy zobaczyła, kto siedzi za kółkiem z przerażoną miną zachciało jej się śmiać. Lokowaty. Czyżby już przyjechali do domu i teraz stwierdzili, że muszą ją znaleźć? To się zdziwił. Jej pewnie nie rozpozna, ale motocykl, to już inna bajka. Musi wymyślić coś, jak ten kretyn pójdzie się poskarżyć Niallowi. Mniejsza z tym, teraz ważniejsze jest to, że przez zamieszanie mężczyzna, z którym się ściga stracił do niej kilka sekund.
Ustawili się na prowizorycznej linii startu i czekali, na sygnał. Blondyn - ubrany w dżinsy i ciemną bluzę, który miał go dać, podniósł rękę do góry. Madeleine przygotowała się do startu, jak za każdym razem. Dłoń poszła w dół, a ona od razu wystartowała. Wyjeżdżała już z uliczki, na której się aktualnie znajdowała. Zauważyła znak stop, ale zupełnie go ignorując przyspieszyła, by wymusić pierwszeństwo. Kiedy zobaczyła, kto siedzi za kółkiem z przerażoną miną zachciało jej się śmiać. Lokowaty. Czyżby już przyjechali do domu i teraz stwierdzili, że muszą ją znaleźć? To się zdziwił. Jej pewnie nie rozpozna, ale motocykl, to już inna bajka. Musi wymyślić coś, jak ten kretyn pójdzie się poskarżyć Niallowi. Mniejsza z tym, teraz ważniejsze jest to, że przez zamieszanie mężczyzna, z którym się ściga stracił do niej kilka sekund.
Nie
zatrzymała się na późnym żółtym. Zwolniła tylko na chwilę, kiedy z oddali zauważyła samochód policyjny. Musiała
uważać, żeby jej nie złapali, bo miałaby wtedy, mogłaby zapomnieć o jakimkolwiek życiu poza szkołą i domem przyrodniego brata. Horan na pewno zamknął by ją pod kluczem, ponieważ gliny z Mullingar na
pewno wtrąciłby swoje trzy grosze w takiej sytuacji, a ona mogłaby skończyć w
najlepszym przypadku na warunkowym. Z doświadczenia innych wie, że to nic przyjemnego,
musieć uważać na wszystko, co się robi.
- Piątek, godzina siedemnasta, zbieramy się w
tym miejscu, gdzie dziś zaczęliśmy nasz wyścig – poinformował ją pełnym
uznania głosem mężczyzna. Jechał cały czas za nią. Jej technika była niesamowita,
potrafiła zrobić wszystko ze swoją maszyną. Nawet te najtrudniejsze sztuczki.
Słyszał od niej wcześniej od znajomego z Mullingar, ale nie spodziewał się, że
jest aż tak dobra w tym, co robi. Ludzie lubią wyolbrzymiać niektóre rzeczy, szczególnie te dość efektowne.
Dwie
godziny później parkowała już na posesji swojego przyrodniego brata. Musiała
niechętnie przyznać, że dom zrobił na niej dość spore wrażenie. No, ale w końcu
czego mogła się spodziewać po jednej z najdroższych dzielnic w Londynie.
Westchnęła zrezygnowana i udała się w stronę wejścia do domu. Z przerażeniem
stwierdziła, że w holu leży o cztery pary butów za dużo. Po cichu udała się w
kierunku schodów, ale kiedy już przy nich była, to zdała sobie sprawę, że i tak
musi zapytać, gdzie są jej walizki i który pokój może sobie wziąć. Zaklęła
szpetnie pod nosem. Zawróciła od razu. Chciała mieć to już jak najszybciej za
sobą.
Stanęła w miejscu, opierając się o framugę i zaczęła przyglądać się
temu, co miało miejsce w pomieszczeniu. Na białej, skórzanej kanapie siedział
chłopak, z którym prawie miała dzisiaj stłuczkę, a dookoła niego zebrali się
prawie wszyscy. Brakowało tylko Louisa. Nie! Nie może o nim myśleć. Poczuła,
jak ktoś łapie ją delikatnie za ramię. Odwróciła się po woli.
Przypadek? Nie sądzę.
Przypadek? Nie sądzę.
- Lou – powiedziała to tak cicho, że niemal
podchodziło pod szept. W odpowiedzi dostała szeroki uśmiech chłopaka.
- Czyli jednak zapamiętałaś moje imię – zaśmiał
się. Mruknęła pod nosem coś w stylu „Nie martw się, nie na długo”, ale sama
ledwo zrozumiała, co przed chwilą powiedziała. Jego wzrok padł na czwórkę,
siedzącą w salonie. – Podobno o mało nie zderzył się z jakimś wariatem na
motorze. Jest przerażony – dodał, wskazując głową na Loczka. Madeleine ledwo
powstrzymała w sobie głośny wybuch śmiechu. Nie udało jej się tylko zapanować
nad ironicznym uśmieszkiem.
- Na przyszłość niech uważa, bo motory są
wszędzie – powiedziała sarkastycznie, tym samym zwracając na siebie uwagę
wszystkich zgromadzonych. Zmarszczka, która ozdobiła czoło blondasa zwiastowała
„poważną” rozmowę. No trudno, na pewno uda jej się jakoś wytrzymać.
- Wyjechał z podporządkowanej – wyszeptał
przerażony chłopak. Dopiero teraz zauważyła, że ma kolana podciągnięte pod
brodę. Wyjrzał przez okno, a jego oczy powiększyły się do niemożliwych
rozmiarów. Powędrowała wzrokiem w miejsce, które obserwuje. No to teraz się
zacznie. – To ten motor! – pisnął rzucając się prosto w ramiona Liama.
- No popatrz. Czyżby to zbieg okoliczności? –
sarknął Mulat, patrząc prosto na Madeleine. Dziewczyna odpowiedziała
nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Gdzie są moje walizki i gdzie mam pokój? – zapytała,
niewzruszona stanem przestraszonego członka zespołu. Naprawdę chciała z całej siły uniknąć kłótni,
która wręcz wisiała w powietrzu. Pisnęła, kiedy w dość brutalny sposób została
posadzona na kanapie obok brązowowłosego. Widziała rozbawienie na twarzy Louisa.
Poruszył ustami, jakby chciał bezgłośnie powiedzieć „powodzenia”, a następnie
rozsiadł się na fotelu.
- W całym Londynie nie tylko ja mam takie BMW, jest dość stare i niezbyt drogie jak na motocykle –
mruknęła. Chyba udało się ich przekonać, ale mimo to musiała tutaj siedzieć.
- Teraz ustalamy pewne zasady, których masz się
trzymać – powiedział blondyn, a Madeleine myślała, że wybuchnie śmiechem.
Zdusiła jednak po raz kolejny tę chęć w sobie, a jedyną oznaką, ze usłyszała to, co przed
chwilę powiedział była uniesiona wysoko brew. – Nie bierzesz udziału w wyścigach, nie
przeklinasz, nie chodzisz na imprezy, wracasz przed dziesiątą – wyliczał na
palcach, robiąc krótką przerwę na zastanowienie po każdej regule. Dziewczyna kiwała gorliwie głową. – Drzwi do twojego
pokoju, to te trzecie po lewej, a naprzeciwko masz łazienkę – oznajmił po
chwili zdziwiony, że przystała na wszystko.
- Zgaduję, że mój bagaż jest już na miejscu –
powiedziała, podnosząc się z gracją. Piątka chłopaków przytaknęła, obserwując
uważnie każdy jej ruch.
Kiedy znalazła się w pomieszczeniu, gdzie teraz będzie mieszkać, musiała
niechętnie przyznać, że osoba która zajęła się wystrojem naprawdę ma gust. Podeszła
do walizki i wyjęła z niej kosmetyczkę po czym powędrowała w kierunku łazienki.
Weszła do środka i zamknęła się od wewnątrz. Jedyne, co teraz potrzebuje, to
gorąca kąpiel. Odkręciła, pozwalając wodzie swobodnie wypełnić dużą, narożną
wannę. Sama natomiast zaczęła się po woli rozbierać. Na sam koniec wrzuciła
wszystkie ubrania do kosza z brudami.
Stanęła przed lustrem i zaczęła przyglądać się swojemu odbiciu.
Przejechała delikatnie opuszkami palców po dosyć sporawej bliźnie na prawym
biodrze. Pamiątka po bójce z jakiś niezrównoważonym kretynem, który nie potrafił przegrywać z godnością. Chociaż, gdyby nie Allan mogłoby się to dla niej źle skończyć. Pokręciła głową i
weszła do wanny. Poczuła ciepło, rozchodzące się po całym jej ciele. Zanurzyła
się cała. Tak, to jest właśnie to, co kocha najbardziej.
Gdy woda zrobiła się już całkiem zimna wyszła z wanny i zaczęła
wycierać. Na głowie zawiązała turban, żeby włosy zdążyły choć trochę wyschnąć.
Rozejrzała się dookoła i pacnęła z otwartej dłoni w czoło. Jak mogła być na
tyle głupia, żeby zapomnieć ubrań? Westchnęła żałośnie nad swoim nieszczęsnym
losem i owinęła ręcznikiem. No trudno, jest już stosunkowo późno, może nikogo
nie ma, a Naill siedzi w swoim pokoju. Nie myśląc więcej wyszła z łazienki.
Trzy metry, które dzieliły ją od pokoju pokonała w kilku zamaszystych krokach.
Kiedy tylko drzwi się za nią zamknęły naparła na nie plecami. Jest uratowana.
Panie Boże, daj mi to przeżyć bez myśli samobójczych.
Panie Boże, daj mi to przeżyć bez myśli samobójczych.
wjiwehiwhviwejwdjooqouwehcnnbmnpioqywiajznxmvldorywmclsjelvnslje
OdpowiedzUsuńTakie jest moje zdanie na temat tego zajebistego rozdziału!!! ^^ Bardzo się cieszę, że nowiuteńki rozdział już jutro!!!!!
~Życzę dużo weny ^^
Nie dziwię się Harry'emu... Mam nadzieję że Lou jakoś do niej dotrze...
OdpowiedzUsuńczekam na next!
Wow cudny rozdział akcja się rozkręca i robi się coraz ciekawiej :-) Czekam z niecierpliwością na next i duuuużo weny życzę :-)
OdpowiedzUsuńzajebiozna sihdsycsyhcbswedj
OdpowiedzUsuńkocham
weny
zapraszam do mnie
liczę, ze skomentujesz
http://fanfiction-harry-styles.blogspot.com/
http://the-black-side-of-darkness.blogspot.com/
Przeczytałam wszystkie rozdziały tak mnie wciągnęło! Jednym słowem ; zajebi*ste :D
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do mnie na opowiadanie Fan Fiction w roli głównej między innymi z Justinem Biberem.
Candice, dziewczyna zamieszkująca w niewielkiej miejscowości w Ameryce północnej. Uważana jako popularna nastolatka, która przepada za imprezami. Można by powiedziec, że wszystko w jej życiu układa się jak należy..do czasu aż pewnego dnia, kiedy zamierza świętowac z swoim chłopakiem ZOSTAJE POJMANA JAKO ZAKŁADNICZKA. Gdyby nie zwykłe pójście do banku nic by się takiego nie wydarzyło.
Pragniecie reszty jej historii? To zajrzyjcie, czy Candice wciąż żyje..
http://madman-beginning.blogspot.com/
Naprawdę interesujące. ; )
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy Madi będzie się trzymać wyznaczonych zasad. ;D
Czytam to opowiadanie już chyba 3 raz i chyba powtórze. BOŻE DROGI DZIEWCZYNO JAKIE TO JEST ZAJEBISTE! czytając te rozdziały to ja totalnie szczam ze śmiechu. A Madi czasem z niektórymi zachowaniami przypomina mi samą siebie, co jeszcze bardziej mnie rozśmiesza. Kocham cie i twoje opowiadanie. Serio. Miłość wam kurwa wyznaje <3
OdpowiedzUsuńA dziękuję serdecznie :D
Usuń*chamska reklama* zapraszam na inne opowiadania może też ci podejdą xDDDD
ily2 <3