Rozdział Piętnasty: “To już koniec Madeleine Davies?”
~*~
Mullingar,
30 października 2010 roku
Brązowowłosa dziewczyna siedziała
pod jednym z drzew. Nie zwracała uwagi na to, że jest najprawdopodobniej po
dwudziestej czwartej, z nieba leje się deszcz, a dookoła panuje straszne zimno.
Miała na sobie tylko cienką, letnią bluzę, więc wszystkie ubrania były
przemoknięte. Podniosła spojrzenie swoich zapuchniętych oczu, kiedy tylko
usłyszała trzask łamanych gałęzi pod naporem czyichś stóp. Poprawiła ciężki,
mokry kaptur, który opadł jej na oczy. Mimowolnie wzdrygnęła się, widząc
wyłaniające się z głębi lasu trzy postacie. Z daleka oceniła, że są to
mężczyźni. Nie poruszyła się jednak o milimetr. Od jakiegoś czasu wszystko było
jej na tyle obojętne, że chyba nawet gwałt nie wywarłby w jej umyśle
jakiegokolwiek znaczenia. Zdziwiła się, kiedy każdy z chłopaków usiadł dookoła
niej.
- Co się
stało? – zapytał jeden z nich, po krótkiej chwili, która panowała pomiędzy
nimi. Madeleine westchnęła ciężko, nie wiedząc co powiedzieć.
- Życie
jest do dupy. – powiedziała w końcu, ściskając mocniej ramiona wokół swoich
nóg, gdy usłyszała ich ciche parsknięcie śmiechu. Nie powiem, zabolało ją to
trochę.
- I taka
małolata jak ty wie oczywiście o tym najwięcej. – zakpił drugi. Dziewczyna zacisnęła
z całej siły wargi, powieki oraz dłonie w niewielkie pięści. Nie obchodziło jej
to, że za chwilę paznokcie przebiją delikatną skórę. Już od jakiegoś czasu
zauważył, że charakter zmienia jej się na bardziej butny, wybuchowy, wredny,
uparty. Jednak piętnastolatce to odpowiadało.
- Nie
znasz ani mnie, ani mojego życia. – powiedziała płaczliwie, nie mogąc
powstrzymać drżenia głosu.
- To
opowiedz. – usłyszała głos trzeciego chłopaka. Podniosła głowę, mierząc ich
wszystkich zdziwionym spojrzeniem. Wzruszyła tylko ramionami, widząc ich
zachęcające wyrazy twarzy i postanowiła jednak powiedzieć im swoją historię.
Londyn, 5
października 2014 roku
Potrząsnęła
głową, słysząc warkot silnika. Na szybko przetarła po raz kolejny twarz dłońmi
i odwróciła głowę w tamtym kierunku. Skrzywiła się
nieznacznie, widząc zupełnie nieznanych ludzi. Zaczynają zjeżdżać się gapie, a
to oznacza tylko jedno – wyścig coraz bliżej. Wzdrygnęła się na samą myśl o
tym, że po raz kolejny będzie zmuszona oglądać ohydną gębę tego kretyna. Nie
wiedząc, co ma zrobić, wyjęła z kieszeni telefon i zaczęła przeglądać
bezsensownie jego zawartość. Jednak tak naprawdę chciała jakkolwiek zająć swoje
myśli, które uporczywie dążyły do wspomnienia sprzed niecałej godziny.
Godzina
dwudziesta trzecia, wyścig
Po
raz kolejny w życiu ustawiła się na linii startu nielegalnych wyścigów.
Adrenalina już od jakiegoś czasu buzuje nieustannie w jej żyłach. Na
nieszczęście z nieba sypie się delikatna mżawka, która na razie jeszcze nie
stwarza jakiegoś wielkiego zagrożenia, ale Madeleine modli się w duchu, żeby
nie rozpętała się jakaś burza. Zacisnęła zęby widząc, jak skąpo ubranie panny
losują między sobą, która dzisiaj dostąpi zaszczytu opuszczenia czarno –
białego materiału. Wywróciła oczami, widząc blondynką podskakującą na swoich
wielkich szpilach. Nie rozumiała, jak można katować w czymś takim stopy. No,
ale nie to jest teraz ważne. Wzięła głęboki oddech, gdy dziewczyna ustawiła się
na samym środku pomiędzy nią a Daniells ‘em. Pochyliła się do przody, w momencie
kiedy flaga powędrowała do góry. Wszyscy zaczęli odliczać. Dodała gazu i
poczuła, jak tylna opona zaczyna delikatnie tańczyć na mokrym asfalcie.
Wiedziała, że tak będzie, ale mimo wszystko dalej trwa przy teorii, iż dobrze
wybrała. Zmrużyła oczy dokładnie obserwując powolne opadanie flagi, by po kilku
sekundach zacząć rozpędzać swoją maszynę .
Na
początku jechała po woli, żeby przyzwyczaić się do warunków, panujących
dookoła. Co prawda jeździła już dzisiaj w taką pogodę, ale kilka ostatnich
godzin sprawiło, że zdążyła w minimalnym stopniu odzwyczaić się od takich
warunków. Nie dała wyprzedzić się swojemu przeciwnikowi, zajeżdżając mu drogę z
prawej strony po kilku przejechanych metrach. Dobrze wiedziała, jaki jest ten
mężczyzna, więc znała większość jego sztuczek. Powstrzymała się od wybuchu
śmiechu, ponieważ mogłoby to spowodować spadek z pozycji lidera. Przyspieszyła
nieznacznie, kiedy adrenalina dodała jej pewności siebie. Była w stu procentach
pewna, że nikt oprócz ich dwójki nie zna prawdziwego celu wyścigu. Wszyscy
myślą, że to jest kolejny test dla Madeleine, czy nadaje się do ich
towarzystwa. Głupcy.
Nagle
zaczęło jej coś nie pasować. To znaczy wszystko na zewnątrz było niby w jak najlepszym porządku. Mark
jechał kilka metrów za nią, właśnie mieli mijać pierwszy kilometr z ich
czterokilometrowego odcinka, z nowym motorem nic się nie działo. Ta rzecz
siedziała w niej. Przeczucia nie dawały za wygraną, kiedy usiłowała je
zignorować. Przypominały o sobie coraz to nowymi wizjami, tego co może stać się
za parę minut. Potrząsnęła jednak głową, żeby wyrzucić z umysłu niechciane
przemyślenia, które w tym momencie są jak najbardziej zbędne, jeśli tylko chce
zachować swój honor.
Zbliżali
się do mety i właśnie wtedy zaczęła się cała akcja. Daniells zatrzymał swój
pojazd i obserwował poczynania swojej rywalki. Madeleine w ostatniej sekundzie
poczuła, jak jej kierownica zaczyna robić, co chce, ale było już za późno.
Wjechała na rozlaną benzynę. Zaczęła piszczeć, kiedy całkiem straciła panowanie
nad pojazdem. Zasłoniła twarz rękami czując, jak zjeżdża po nierównym terenie
prosto w sporych rozmiarów dołek. Chciała cokolwiek zrobić, ale nie było jej to
dane, ponieważ usłyszała głośny huk, a zaraz potem maszyna, od której zdołała
odpełznąć na kilka metrów wybuchła. Zasłoniła się rękami czując, jak pojedyncze
odłamki trafiają prosto w nią, przecinając ubrania oraz delikatną skórę. Czuła
gorąco, bijące od palącej się rzeczy. Jęknęła, unosząc się na rękach, jednak
głowy nie była już w stanie podnieść. Nagle usłyszała nad sobą gardłowy śmiech.
Dobrze wiedziała, kto to jest i właśnie dlatego po jej plecach przeszedł
dreszcz strachu, pomieszanego z obrzydzeniem.
- Co Davies, naprawdę myślałaś, że uda ci się ze
mną tak łatwo wygrać? – zakpił, podchodząc bliżej zmasakrowanego ciała
dziewczyny tylko po to, żeby sprzedać szatynce mocnego
kopniaka w żebra, przez
którego znów opadła na mokrą trawę.
- Dalej, zabij mnie. Wszyscy wiemy, że po to
przyjechałeś do Londynu. – wychrypiała. Daniells ledwo usłyszał jej głos z
powodu kasku. Chłopak ukucnął przy niej, przyglądając się klatce piersiowej,
która unosiła się i opadała nieregularnie za każdym razem biorąc urywany
oddech, który może być tym ostatnim.
- Wiesz co, Madi? Trochę szkoda, że to już twój
koniec, ale właśnie na taki sobie zasłużyłaś. – powiedział przyciszonym głosem,
po czym odjechał, zostawiając ją samą.
Madeleine
po raz kolejny spróbowała się podnieść, żeby odejść jak najdalej od ognia, ale
nie była w stanie się ruszyć, czując przeszywający ból w klatce piersiowej.
Kutas na pewno połamał jej żebra. Poczuła, jak oczy zaczynają ją piec, a zaraz
potem po policzkach spływają gorzkie łzy. Czy ona naprawdę jest tak głupia?
Przecież mogła raz w życiu posłuchać kogoś, na kim jej zależy. Westchnęła
ciężko, zamykając powieki. Umrze, to więcej jak pewne. Szkoda, że nie miała
okazji przeprosić kilku osób, którym się to należy. Zacisnęła powieki, kiedy
czarne plamy i wizje przeszłości zaczęły przewijać się w umyśle szatynki. To
już jej definitywny koniec.
~*~
Louis
i Zayn wrócili do domu Niall ‘a. Ten pierwszy był wręcz załamany. Całą drogą
myślał tylko o tym, co teraz dzieje się z Madeleine. Gdzieś w nim cały czas
tliła się cicha nadzieja, że dziewczyna jednak zrezygnowała z tego pieprzonego
wyścigu i wróci do niego. Teraz nie chciał już nic innego, jak przytulić do
siebie wygadaną szatynkę. Zsiadł z motoru, zdjął z głowy kask i miał wsiadać do
samochodu, ale w ostatnim momencie poczuł uścisk na ramieniu. Odwrócił się
zrezygnowany w kierunku Malika, który z grymasem na twarzy wskazał gestem głowy
wejście do domu blondyna. Szatyn bardzo dobrze wiedział, o co chodzi. Horan
pewnie chciał wiedzieć, jak mają się sprawy z jego przyrodnią siostrą. Lou
westchnął ciężko. Co miał powiedzieć, skoro tak naprawdę sam nie wiedział nic
konkretnego. Jednak poszedł do salony, gdzie siedziała pozostała trójka z
zespołu. Jego twarz nie wyrażała żadnego uczucia. Usiadł na fotelu, chowając
twarz w dłoniach.
- Co z Madeleine? – od razu zapytał Liam.
Chłopak nie wiedział, co ma teraz powiedzieć. W jego głowie cały czas widniała
zupełna pustka. Nagle jego ciało opanowało straszne rozbawienie. Nie był w
stanie powstrzymać głośnego śmiechu, przez co za chwilę zwijał się na fotelu.
Wszyscy obdarzyli go zdziwionym spojrzeniem.
- Kurwa. – zaczął bardzo inteligentnie, usiłując
się opanować. – Jakiś kutas powiedział Madeleine, że chce się ścigać, a ona się
na to zgodziła, pomimo tego, że chce ją zabić. – powiedział, wzruszając
ramionami, jakby ten fakt był mu zupełnie obojętny. – A najlepszy w tym całym
gównie jest fakt, że ja się naprawdę w niej zakochałem i przez jakiś czas
myślałem, iż ona również jest w stanie zakochać się we mnie. – dodał z goryczą,
której trudno było nie usłyszeć. Nagle
poczuł, jak jego serce zalewa fala niewyjaśnionego cierpienia, jakby nagle stracił
kogoś, na kim bardzo mu zależy. – Jestem, kurwa, żałosny. – skwitował samego
siebie. W pewnym momencie poczuł wibracje w kieszeni. Wyjął z niej telefon,
naciskając zieloną słuchawkę i włączając głośnik.
~ Proszę,
proszę. Wygrała już, czy jeszcze nie? – zapytał, starając się opanować strach,
jaki zapanował nad jego ciałem. Bał się tego, co może z chwilę nastąpić.
~ Zamknij
ryja, Tomlinson! Po prostu przyjedź do największego szpitala w Londynie. –
serce momentalnie zaprzestało swojej pracy, a świat przysłoniły czarne plamy.
Wypuścił telefon, upadając na podłogę. Nie słyszał, jak przyjaciele nawołują
jego imię, nie czuł już nic. Zemdlał.
"On kocha, ona też, ale się pokłócili, laska zginęła, a chłopak popełnił samobójstwo" serio chcesz tak zakończyć? Moim zdaniem to będzie oklepane i całe opowiadanie się przez to zepsuje...
OdpowiedzUsuńNiee nie nie kończ tego opowiadania ono wcale nie jest oklepane jest świetne ja chce wiedzieć co będzie dalej czekam do środy tak myślę :-) proszę nie rób mi tego bo złamiesz moje serce :-(
OdpowiedzUsuńNie żartujesz sobie? prawda? jezu nie kończ tego tak ona umrze on się powiesi tamci będą rozpaczać jacy to źli dla niej byli wszyscy pogrążeni w żałobie blablabla proszę nie kończ tego bloga tak :) najlepiej żeby nadal byłą suką nawet jak wyjdzie ze szpitala(bo najlepiej będzie jak z niego wyjdzie) i wygarnie wszystko Malikowi (sory ale tak bardzo chcę żeby mu wygarnęła) xD ooo i żeby potem zrobiła coś Danielsowi :D
OdpowiedzUsuńRozdział super :)
ale nie kończ tego :)))
hahahaha sory że ci się wpierdalam w opowiadanie ale nie mogę się powstrzymać xD
weny życzę i jak najszybciej następny rozdział :)
@xellieg
żarty żartami ale nie kończy tego opowiadania taki sposób!!! Za fajnke piszesz żeby je tak zakończyć!
OdpowiedzUsuńrozdział jest genialny! już nie mogę doczekać się następnego! a tak na serio nie możesz skończyć jeszcze tego opowiadania, no przynajmniej nie w takim momencie! prooszę! :) xx @xxhemmings69
OdpowiedzUsuńnie wiem co napisać.
OdpowiedzUsuńmasz czelność tak sobie ze mnie żartować!?
nie możesz tego tak kończyć, bo cię znajdę i ukarzę.
Ani mi się waż ich uśmiercać!
OdpowiedzUsuńOna ma przeżyć, on ma walczyć o wybaczenie!
Czekam na next!
Spróbuj to tak skończyć a ja skończę z Tobą! Nie wiem jak, ale Cię znajdę!
OdpowiedzUsuńTak po za tym świetny rozdział :)
PS. Połowa tych anonimków pod poprzednim rozdziałem to ja :)
UsuńTaki pierwszy komentarz ode mnie.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie poprzednie rozdziały- GENIALNE!!! Piszesz świetnie. Rozdziały są długi i łatwo się je czyta, dzięki czemu wciągają ^^
Nie kończ tego. Bądź oryginalna i skończ to inaczej!
Rozdział Boski !!
OdpowiedzUsuńBłagam nie kończ tego opowiadania, bo takich zajebistych jest mało.
Nie nie nie nie nie nieeeee nieeeeeee. Difinitely noł!!! (hahhahh, moj inglisz hahahah) noe koncz bloga proooosze nie. Nie przezyje tego. Nie usmiercaj jej prosze nie. Kurde nwm co ci pisac oprocz tego nieusmiercania. Rozdzial jak zawsze cudowny. Ale prosze noe usmiercaj jej. ;)
OdpowiedzUsuń@luvmyniallers
Aaaa nie nie błagam niech ona przeżyje xx
OdpowiedzUsuńNiech bedą razem.
Jak skończysz to właśnie bedzie oklepane xx
Świetny ;)
rozdział świetny, jak zawsze :) NIE, błagam! Nienawidzę nieszczęśliwych zakończeń ;c
OdpowiedzUsuńNiee koncz !!! BLAGAM CIE!!!:CC
OdpowiedzUsuńNieee! Nie możesz tego tak skończyć! Ja chcę więcej!!
OdpowiedzUsuńCóż, ja na twoim miejscu nie kończyłabym tego tak. Cóż, wgl bym tego.na razie nie kończyła :) walnij jakąś akcje w szpitalu i czekamy na 2 część! :3 hahah xd
OdpowiedzUsuńW końcu nadrobiłam! Jedno wielkie WOW!
OdpowiedzUsuńEj, tylko mi nie uśmiercaj Madeline! I nawet mi tego nie kończ! Dopiero się rozkręca akcja, a ty chcesz ją już zakończyć... Proszę nie!
Lou... niech zrobi jakąś akcje w szpitalu, tak samo Niall :D Albo lepiej: niech się pogodzą xD
Czekam na nn!
Zgadzam się z tym komentarzem wyżej! Po za tym proszę nie kończ tego jeszcze!! Plizzz!
OdpowiedzUsuńRozdział zarąbisty. By the way - zauważyłam, że spodobało ci się określenie ,,kutas" XD często go używasz xd
OdpowiedzUsuńI błagam, nie kończ jeszcze! To nie może się tak skończyć... Madi i Louis mają być szczęśliwi razem i...no i w ogóle. ;c
Bardzo fajny rozdział i jaki długi !
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mi tu nikogo nie uśmiercisz ?
Nie chcę słyszeć o żadnym epilogu !!! Tego wyrazu nie ma być w twoim słowniku ! :P
Infomuj mnie błagam !!!! <3
Żartujesz c'nie ?
OdpowiedzUsuńNie kończ !!!
Niech Madi zmartwychwstanie ! :D
~Ro
To się dzieje dokładnie w moje 15 urodziny!!!
OdpowiedzUsuń♥
KOCHAM