sobota, 29 marca 2014

Chapter Fifteen: „It's over Madeleine Davies?”

Rozdział Piętnasty: “To już koniec Madeleine Davies?”

~*~

            Nie mogła uwierzyć, że osoba, której tak bardzo zaufała zawiodła ją kilkanaście godzin po tym, jak w pełni jej się oddała. Gdzieś w głębi serca nawet Madeleine potrzebowała miłości i liczyła, że to właśnie Louis będzie dla niej tym najważniejszym. Skręciła w wąska ulicę, która prowadziła prosto na miejsce wyścigu. Całą drogę tutaj z jej czekoladowych oczu ciekły łzy. Nie była w stanie ich powstrzymywać. Malik również miał w tym swój udział. Wtedy, kiedy siedzieli razem w kuchni i palili przyszło jej na myśl, że w cale nie jest taki beznadziejny, jak się na początku wydawało. Jeszcze nigdy (chociaż nie, raz mu się zdarzyło) nie prawił dziewczynie morałów. Madi wydawało się, że cała ta sprawa mu powiewa i czasami mogą normalnie porozmawiać, a tak naprawdę okazał się większym kretynem, niż Niall. Zatrzymała się i zdjęła kask. Na szczęście jeszcze nikogo nie było, więc spokojnie mogła postarać się zapanować nad swoimi emocjami. David miał stu procentową rację. Kiedy to wszystko się zaczynało płakała każdej nocy. Nie potrafiła sobie z niczym poradzić, chociaż mogło się tak wydawać. Właśnie wtedy w życiu Davies pojawili się chłopaki. Pamięta, jak zaczęła się ich przyjaźń. Cała trójka znalazła ją zaryczaną na ich polance w lesie.

Mullingar, 30 października 2010 roku

            Brązowowłosa dziewczyna siedziała pod jednym z drzew. Nie zwracała uwagi na to, że jest najprawdopodobniej po dwudziestej czwartej, z nieba leje się deszcz, a dookoła panuje straszne zimno. Miała na sobie tylko cienką, letnią bluzę, więc wszystkie ubrania były przemoknięte. Podniosła spojrzenie swoich zapuchniętych oczu, kiedy tylko usłyszała trzask łamanych gałęzi pod naporem czyichś stóp. Poprawiła ciężki, mokry kaptur, który opadł jej na oczy. Mimowolnie wzdrygnęła się, widząc wyłaniające się z głębi lasu trzy postacie. Z daleka oceniła, że są to mężczyźni. Nie poruszyła się jednak o milimetr. Od jakiegoś czasu wszystko było jej na tyle obojętne, że chyba nawet gwałt nie wywarłby w jej umyśle jakiegokolwiek znaczenia. Zdziwiła się, kiedy każdy z chłopaków usiadł dookoła niej.
- Co się stało? – zapytał jeden z nich, po krótkiej chwili, która panowała pomiędzy nimi. Madeleine westchnęła ciężko, nie wiedząc co powiedzieć.
- Życie jest do dupy. – powiedziała w końcu, ściskając mocniej ramiona wokół swoich nóg, gdy usłyszała ich ciche parsknięcie śmiechu. Nie powiem, zabolało ją to trochę.
- I taka małolata jak ty wie oczywiście o tym najwięcej. – zakpił drugi. Dziewczyna zacisnęła z całej siły wargi, powieki oraz dłonie w niewielkie pięści. Nie obchodziło jej to, że za chwilę paznokcie przebiją delikatną skórę. Już od jakiegoś czasu zauważył, że charakter zmienia jej się na bardziej butny, wybuchowy, wredny, uparty. Jednak piętnastolatce to odpowiadało.
- Nie znasz ani mnie, ani mojego życia. – powiedziała płaczliwie, nie mogąc powstrzymać drżenia głosu.
- To opowiedz. – usłyszała głos trzeciego chłopaka. Podniosła głowę, mierząc ich wszystkich zdziwionym spojrzeniem. Wzruszyła tylko ramionami, widząc ich zachęcające wyrazy twarzy i postanowiła jednak powiedzieć im swoją historię.

Londyn, 5 października 2014 roku

            Potrząsnęła głową, słysząc warkot silnika. Na szybko przetarła po raz kolejny twarz dłońmi i odwróciła głowę w tamtym kierunku. Skrzywiła się nieznacznie, widząc zupełnie nieznanych ludzi. Zaczynają zjeżdżać się gapie, a to oznacza tylko jedno – wyścig coraz bliżej. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym, że po raz kolejny będzie zmuszona oglądać ohydną gębę tego kretyna. Nie wiedząc, co ma zrobić, wyjęła z kieszeni telefon i zaczęła przeglądać bezsensownie jego zawartość. Jednak tak naprawdę chciała jakkolwiek zająć swoje myśli, które uporczywie dążyły do wspomnienia sprzed niecałej godziny.

Godzina dwudziesta trzecia, wyścig

            Po raz kolejny w życiu ustawiła się na linii startu nielegalnych wyścigów. Adrenalina już od jakiegoś czasu buzuje nieustannie w jej żyłach. Na nieszczęście z nieba sypie się delikatna mżawka, która na razie jeszcze nie stwarza jakiegoś wielkiego zagrożenia, ale Madeleine modli się w duchu, żeby nie rozpętała się jakaś burza. Zacisnęła zęby widząc, jak skąpo ubranie panny losują między sobą, która dzisiaj dostąpi zaszczytu opuszczenia czarno – białego materiału. Wywróciła oczami, widząc blondynką podskakującą na swoich wielkich szpilach. Nie rozumiała, jak można katować w czymś takim stopy. No, ale nie to jest teraz ważne. Wzięła głęboki oddech, gdy dziewczyna ustawiła się na samym środku pomiędzy nią a Daniells ‘em. Pochyliła się do przody, w momencie kiedy flaga powędrowała do góry. Wszyscy zaczęli odliczać. Dodała gazu i poczuła, jak tylna opona zaczyna delikatnie tańczyć na mokrym asfalcie. Wiedziała, że tak będzie, ale mimo wszystko dalej trwa przy teorii, iż dobrze wybrała. Zmrużyła oczy dokładnie obserwując powolne opadanie flagi, by po kilku sekundach zacząć rozpędzać swoją maszynę .

            Na początku jechała po woli, żeby przyzwyczaić się do warunków, panujących dookoła. Co prawda jeździła już dzisiaj w taką pogodę, ale kilka ostatnich godzin sprawiło, że zdążyła w minimalnym stopniu odzwyczaić się od takich warunków. Nie dała wyprzedzić się swojemu przeciwnikowi, zajeżdżając mu drogę z prawej strony po kilku przejechanych metrach. Dobrze wiedziała, jaki jest ten mężczyzna, więc znała większość jego sztuczek. Powstrzymała się od wybuchu śmiechu, ponieważ mogłoby to spowodować spadek z pozycji lidera. Przyspieszyła nieznacznie, kiedy adrenalina dodała jej pewności siebie. Była w stu procentach pewna, że nikt oprócz ich dwójki nie zna prawdziwego celu wyścigu. Wszyscy myślą, że to jest kolejny test dla Madeleine, czy nadaje się do ich towarzystwa. Głupcy.

            Nagle zaczęło jej coś nie pasować. To znaczy wszystko na zewnątrz  było niby w jak najlepszym porządku. Mark jechał kilka metrów za nią, właśnie mieli mijać pierwszy kilometr z ich czterokilometrowego odcinka, z nowym motorem nic się nie działo. Ta rzecz siedziała w niej. Przeczucia nie dawały za wygraną, kiedy usiłowała je zignorować. Przypominały o sobie coraz to nowymi wizjami, tego co może stać się za parę minut. Potrząsnęła jednak głową, żeby wyrzucić z umysłu niechciane przemyślenia, które w tym momencie są jak najbardziej zbędne, jeśli tylko chce zachować swój honor.

            Zbliżali się do mety i właśnie wtedy zaczęła się cała akcja. Daniells zatrzymał swój pojazd i obserwował poczynania swojej rywalki. Madeleine w ostatniej sekundzie poczuła, jak jej kierownica zaczyna robić, co chce, ale było już za późno. Wjechała na rozlaną benzynę. Zaczęła piszczeć, kiedy całkiem straciła panowanie nad pojazdem. Zasłoniła twarz rękami czując, jak zjeżdża po nierównym terenie prosto w sporych rozmiarów dołek. Chciała cokolwiek zrobić, ale nie było jej to dane, ponieważ usłyszała głośny huk, a zaraz potem maszyna, od której zdołała odpełznąć na kilka metrów wybuchła. Zasłoniła się rękami czując, jak pojedyncze odłamki trafiają prosto w nią, przecinając ubrania oraz delikatną skórę. Czuła gorąco, bijące od palącej się rzeczy. Jęknęła, unosząc się na rękach, jednak głowy nie była już w stanie podnieść. Nagle usłyszała nad sobą gardłowy śmiech. Dobrze wiedziała, kto to jest i właśnie dlatego po jej plecach przeszedł dreszcz strachu, pomieszanego z obrzydzeniem.

- Co Davies, naprawdę myślałaś, że uda ci się ze mną tak łatwo wygrać? – zakpił, podchodząc bliżej zmasakrowanego ciała dziewczyny tylko po to, żeby sprzedać szatynce mocnego 
kopniaka w żebra, przez którego znów opadła na mokrą trawę.

- Dalej, zabij mnie. Wszyscy wiemy, że po to przyjechałeś do Londynu. – wychrypiała. Daniells ledwo usłyszał jej głos z powodu kasku. Chłopak ukucnął przy niej, przyglądając się klatce piersiowej, która unosiła się i opadała nieregularnie za każdym razem biorąc urywany oddech, który może być tym ostatnim.

- Wiesz co, Madi? Trochę szkoda, że to już twój koniec, ale właśnie na taki sobie zasłużyłaś. – powiedział przyciszonym głosem, po czym odjechał, zostawiając ją samą.

            Madeleine po raz kolejny spróbowała się podnieść, żeby odejść jak najdalej od ognia, ale nie była w stanie się ruszyć, czując przeszywający ból w klatce piersiowej. Kutas na pewno połamał jej żebra. Poczuła, jak oczy zaczynają ją piec, a zaraz potem po policzkach spływają gorzkie łzy. Czy ona naprawdę jest tak głupia? Przecież mogła raz w życiu posłuchać kogoś, na kim jej zależy. Westchnęła ciężko, zamykając powieki. Umrze, to więcej jak pewne. Szkoda, że nie miała okazji przeprosić kilku osób, którym się to należy. Zacisnęła powieki, kiedy czarne plamy i wizje przeszłości zaczęły przewijać się w umyśle szatynki. To już jej definitywny koniec.

~*~

            Louis i Zayn wrócili do domu Niall ‘a. Ten pierwszy był wręcz załamany. Całą drogą myślał tylko o tym, co teraz dzieje się z Madeleine. Gdzieś w nim cały czas tliła się cicha nadzieja, że dziewczyna jednak zrezygnowała z tego pieprzonego wyścigu i wróci do niego. Teraz nie chciał już nic innego, jak przytulić do siebie wygadaną szatynkę. Zsiadł z motoru, zdjął z głowy kask i miał wsiadać do samochodu, ale w ostatnim momencie poczuł uścisk na ramieniu. Odwrócił się zrezygnowany w kierunku Malika, który z grymasem na twarzy wskazał gestem głowy wejście do domu blondyna. Szatyn bardzo dobrze wiedział, o co chodzi. Horan pewnie chciał wiedzieć, jak mają się sprawy z jego przyrodnią siostrą. Lou westchnął ciężko. Co miał powiedzieć, skoro tak naprawdę sam nie wiedział nic konkretnego. Jednak poszedł do salony, gdzie siedziała pozostała trójka z zespołu. Jego twarz nie wyrażała żadnego uczucia. Usiadł na fotelu, chowając twarz w dłoniach.

- Co z Madeleine? – od razu zapytał Liam. Chłopak nie wiedział, co ma teraz powiedzieć. W jego głowie cały czas widniała zupełna pustka. Nagle jego ciało opanowało straszne rozbawienie. Nie był w stanie powstrzymać głośnego śmiechu, przez co za chwilę zwijał się na fotelu. Wszyscy obdarzyli go zdziwionym spojrzeniem.

- Kurwa. – zaczął bardzo inteligentnie, usiłując się opanować. – Jakiś kutas powiedział Madeleine, że chce się ścigać, a ona się na to zgodziła, pomimo tego, że chce ją zabić. – powiedział, wzruszając ramionami, jakby ten fakt był mu zupełnie obojętny. – A najlepszy w tym całym gównie jest fakt, że ja się naprawdę w niej zakochałem i przez jakiś czas myślałem, iż ona również jest w stanie zakochać się we mnie. – dodał z goryczą, której trudno było  nie usłyszeć. Nagle poczuł, jak jego serce zalewa fala niewyjaśnionego cierpienia, jakby nagle stracił kogoś, na kim bardzo mu zależy. – Jestem, kurwa, żałosny. – skwitował samego siebie. W pewnym momencie poczuł wibracje w kieszeni. Wyjął z niej telefon, naciskając zieloną słuchawkę i włączając głośnik.

~ Proszę, proszę. Wygrała już, czy jeszcze nie? – zapytał, starając się opanować strach, jaki zapanował nad jego ciałem. Bał się tego, co może z chwilę nastąpić.

~ Zamknij ryja, Tomlinson! Po prostu przyjedź do największego szpitala w Londynie. – serce momentalnie zaprzestało swojej pracy, a świat przysłoniły czarne plamy. Wypuścił telefon, upadając na podłogę. Nie słyszał, jak przyjaciele nawołują jego imię, nie czuł już nic. Zemdlał.

23 komentarze:

  1. "On kocha, ona też, ale się pokłócili, laska zginęła, a chłopak popełnił samobójstwo" serio chcesz tak zakończyć? Moim zdaniem to będzie oklepane i całe opowiadanie się przez to zepsuje...

    OdpowiedzUsuń
  2. Niee nie nie kończ tego opowiadania ono wcale nie jest oklepane jest świetne ja chce wiedzieć co będzie dalej czekam do środy tak myślę :-) proszę nie rób mi tego bo złamiesz moje serce :-(

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie żartujesz sobie? prawda? jezu nie kończ tego tak ona umrze on się powiesi tamci będą rozpaczać jacy to źli dla niej byli wszyscy pogrążeni w żałobie blablabla proszę nie kończ tego bloga tak :) najlepiej żeby nadal byłą suką nawet jak wyjdzie ze szpitala(bo najlepiej będzie jak z niego wyjdzie) i wygarnie wszystko Malikowi (sory ale tak bardzo chcę żeby mu wygarnęła) xD ooo i żeby potem zrobiła coś Danielsowi :D
    Rozdział super :)
    ale nie kończ tego :)))
    hahahaha sory że ci się wpierdalam w opowiadanie ale nie mogę się powstrzymać xD
    weny życzę i jak najszybciej następny rozdział :)
    @xellieg

    OdpowiedzUsuń
  4. żarty żartami ale nie kończy tego opowiadania taki sposób!!! Za fajnke piszesz żeby je tak zakończyć!

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział jest genialny! już nie mogę doczekać się następnego! a tak na serio nie możesz skończyć jeszcze tego opowiadania, no przynajmniej nie w takim momencie! prooszę! :) xx @xxhemmings69

    OdpowiedzUsuń
  6. nie wiem co napisać.
    masz czelność tak sobie ze mnie żartować!?
    nie możesz tego tak kończyć, bo cię znajdę i ukarzę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ani mi się waż ich uśmiercać!
    Ona ma przeżyć, on ma walczyć o wybaczenie!
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  8. Spróbuj to tak skończyć a ja skończę z Tobą! Nie wiem jak, ale Cię znajdę!
    Tak po za tym świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Połowa tych anonimków pod poprzednim rozdziałem to ja :)

      Usuń
  9. Taki pierwszy komentarz ode mnie.
    Przeczytałam wszystkie poprzednie rozdziały- GENIALNE!!! Piszesz świetnie. Rozdziały są długi i łatwo się je czyta, dzięki czemu wciągają ^^
    Nie kończ tego. Bądź oryginalna i skończ to inaczej!

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział Boski !!
    Błagam nie kończ tego opowiadania, bo takich zajebistych jest mało.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie nie nie nie nie nieeeee nieeeeeee. Difinitely noł!!! (hahhahh, moj inglisz hahahah) noe koncz bloga proooosze nie. Nie przezyje tego. Nie usmiercaj jej prosze nie. Kurde nwm co ci pisac oprocz tego nieusmiercania. Rozdzial jak zawsze cudowny. Ale prosze noe usmiercaj jej. ;)
    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaa nie nie błagam niech ona przeżyje xx
    Niech bedą razem.
    Jak skończysz to właśnie bedzie oklepane xx
    Świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. rozdział świetny, jak zawsze :) NIE, błagam! Nienawidzę nieszczęśliwych zakończeń ;c

    OdpowiedzUsuń
  14. Niee koncz !!! BLAGAM CIE!!!:CC

    OdpowiedzUsuń
  15. Nieee! Nie możesz tego tak skończyć! Ja chcę więcej!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Cóż, ja na twoim miejscu nie kończyłabym tego tak. Cóż, wgl bym tego.na razie nie kończyła :) walnij jakąś akcje w szpitalu i czekamy na 2 część! :3 hahah xd

    OdpowiedzUsuń
  17. W końcu nadrobiłam! Jedno wielkie WOW!
    Ej, tylko mi nie uśmiercaj Madeline! I nawet mi tego nie kończ! Dopiero się rozkręca akcja, a ty chcesz ją już zakończyć... Proszę nie!
    Lou... niech zrobi jakąś akcje w szpitalu, tak samo Niall :D Albo lepiej: niech się pogodzą xD
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  18. Zgadzam się z tym komentarzem wyżej! Po za tym proszę nie kończ tego jeszcze!! Plizzz!

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział zarąbisty. By the way - zauważyłam, że spodobało ci się określenie ,,kutas" XD często go używasz xd
    I błagam, nie kończ jeszcze! To nie może się tak skończyć... Madi i Louis mają być szczęśliwi razem i...no i w ogóle. ;c

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo fajny rozdział i jaki długi !
    Mam nadzieję, że mi tu nikogo nie uśmiercisz ?
    Nie chcę słyszeć o żadnym epilogu !!! Tego wyrazu nie ma być w twoim słowniku ! :P
    Infomuj mnie błagam !!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Żartujesz c'nie ?
    Nie kończ !!!
    Niech Madi zmartwychwstanie ! :D
    ~Ro

    OdpowiedzUsuń
  22. To się dzieje dokładnie w moje 15 urodziny!!!

    KOCHAM

    OdpowiedzUsuń